środa, 20 grudnia 2006

Kurde... I życzenia.

Ogólnie ten tydzień nie jest dobrym tygodniem jeśli chodzi o środki komunikacji miejskiej. W innych aspektach jest całkiem fajny, bo humor mi dopisuje i w ogóle... Ale piętnastki są niezmordowane w utrudnianiu mi życia.
W poniedziałek na przykład wyszłam sobie wcześniej z zajęć, bo się wcześniej skończyły i radośnie pomaszerowałam na przystanek, ucieszona, że będę w domu szybko i pomieszkam sobie przed wyjściem do pracy. Po 10 minutach zrobiło mi się zimno więc wsiadłam w 14 i pojechałam na Menelki. Na Menelkach czekałam pół godziny na 15. Wypadły TRZY (!). Myślałam, że mnie szlag trafi. W nagrodę po dotarciu do domu miałam całę 20 minut na zjedzenie obiadu i wyjście do pracy. Wrzody murowne!
Wczoraj natomiast przychodzę na przystanek po spotkaniu z panią Promotor, patrzę na rozkład i widzę, że właśnie jest ta pora, co nie jedzie piętnastka. Taka przerwa po 10 rano 28 minut trwająca. No więc przemaszerowałam na drugą stronę, żeby pojechać do centrum, i co widzę? Zagdnijcie! Tak. Jedzie piętnastkę jadącą w stronę Sosnowca. Rzuciłam się biegiem przez tory, ale widziałam ją i nie zamierzłam rzucać się jej pod koła (które są gumowe, jak wiecie), ale pan motorniczy i tak na mnie nadzwonił :(
Jeszcze tego samego dnia zostałam wystawiona przez 808, które spóźniło się 20 minut. Czas ten spędziłam na przystanku marznąć jak kto głupi. I na dodatek prawie się spóźniłam do pracy.
Dzisiaj wracałam 835. To autobus, który nie musi mieć przypadków, bo jedzie z Katowic dookoła i strasznie długo to trwa. Ale przynajmniej jest w nim ciepło i w oógle, można poczytać książkę...
Ciekawe co będzie jutro i w piątek...?

A teraz życzenia, bo obawiam się, że mogę nie mieć już czasu napisać nic.
Wszystkiego najlepszego. Luźnych autobusów, trolejbusów, tramwajów i kolejek i pociągów, zawsze na czas, nigdy się nie psujących. O oby ten Nowy Rok był lepszy od starego. A w same Święta, to życzę Wam, żebyście nie musieli korzystać ze środków komunikacji miejskiej:D

Pozdrawiam świątecznie,
Magda

poniedziałek, 11 grudnia 2006

Piętnastkowość, czyli o tym, jak piętnastki są miłe

Ostatnio chciałam się poskarżyć na to, że od czasu, jak otworzyli wiadukt w Sosnowcu, to nic się nie dzieje... Niestety notka mi się skasowała, a nie miałam już siły jej odtworzyć. Ale jak się okazało, nie ma tego złego, bo już dziś zostałam wyprowadzona z błędnego mniemania o tym, że teraz już nie będzie problemu z komunikacją tramwajową.
Dziś bowiem wsiadłam sobie w Piętnastkę, a ona zaczęła skręcać na Będzin. Tak się zdziwiłam, że aż zawołałam: "No, nie! Co się dzieje?!" Tramwaj jednakowoż zatrzymał się na zakręcie, a pan motorniczy powiedział, że proszę się przesiąść. Okazało się, że na tym samym zakręcie tylko zwrócona twarzą w drugą stronę stoi druga piętnastka. Pan motorniczy porwał tylko ze swojego wagonu swój napis, o tym, jaki to tramwaj i pojechaliśmy dalej. Nawet się nie spóźniłam, co było dziwne. Także tydzień zaczął się dobrze.
A jak wyszłam na przystanek na uczelni, żeby już jechać do domu, to od razu przyjechała... Nic nie musiałam czekać. Szok!

Jeszcze chciałam przekazać, że na przykład w Łodzi to są takie piętnastki, które bardzo chcą pomagać. Błądziłyśmy trochę po tym pięknym mieście z Agą, samochodem oczywiście. I za każdym razem trafiałyśmy na tramwaj numer piętnaście, zupełnie, jkaby chciał nam on pokazać drogę. To było bardzo miłe. Zwłaszcza, że w końcu trafiłyśmy, a na dowidzenia piętnastka pokazałą nam ogon.

Także nie takie straszne piętnastki, jak je malują ;]

Pozdro, pozdro,
Magda

środa, 29 listopada 2006

To koniec!

Jak donosi KZK GOP na stronie dotyczącej tymczasowych zmian w rozkładach jazdy, już od pierwszego grudnia (z okazji dnia walki z HIV?) przywrócony zostanie normalny ruch tramwajowy na linii 15 :D Z czego się niezmiernie cieszę.

Oto treść ogłoszenia:

Wznowienie ruchu tramwajowego w Sosnowcu od dnia 1 grudnia 2006 r.

W związku z zakończeniem prac przy przebudowie wiaduktu w ciągu ulicy Piłsudskiego w Sosnowcu od dnia 1 grudnia 2006 r. przywrócone zostaje kursowanie tramwajów linii 15, 21 i 26 na stałych trasach. Linie autobusowej komunikacji zastępczej nie będą funkcjonować.

Jednocześnie na liniach tramwajowych 15, 20, 21, 22, 24, 26, 27, 28, 32, 34, 36 i 37 wprowadzone zostają zmiany rozkładów jazdy.


Zaraz muszę sobie obczaić zmiany w rozkładzie. To naprawdę dobra wiadomość. Czyżby dzisiaj był dobry tydzień?
A w ogóle to miało być sześć tygodni tego remontu, ale trudno, niech już im będzie:D


Pozdro dla wszystkich,
Rozanielona Magda

sobota, 25 listopada 2006

W odpowiedzi na zamieszczony komentarz...

... donoszę, że przebudowa centrum Sosnowca trwa. I trwa. I trwa. I końca nie widać. Zapowiadane sześć tygodni zamieniło się chyba już w osiem i pół, jak nie więcej. Nie chce mi się teraz liczyć, ale zaczęło się 25 września. O, dzisiaj jest 25 listopada. To chyba się zgodziło:) Śmieszne.
Choć ogólnie to wkurzające. Wiecie, że jak wracam z uczelni, to 15, w którą powinnam się przesiąść na Małachowskiego zawsze ucieka przed autobusem? Więc idę na przystanek autobusowy na Aleje i stoję 10 minut (chyba że akurat jedzie 188, co się rzadko zdarza) i potem wracam na tramwajowy, wkurzona, że nic nie jechało. Potem przejeżdża następne po moim T-15, a potem przyjeżdża 15 i w nią wsiadam. Normalnie jakby ktoś to zaplanował. I to nie zależnie od tego, o której jadę, tak się dzieje. Gdybym jechała następnym T-15, to pewnie 15 też by jechała wcześniej tylko po to, żebym nie zdążyła.
Bo to jest tak, że na Ostrogórskiej na rondzie te tramwaje czekają. Normalny motorniczy (rzadko się tacy zdarzają*) powinien poczekać, aż przejedzie autobus i wjechać za niego. Tam tory są na jezdni, na pasie jakby, nie wiem jak to się nazywa, nie mam prawa jazdy. Ale normalni motorniczy, jak mówię, nie zdarzają się często. Dlatego Piętnastka jak widzi autobus to rusza. Tak jakby nie wiedziała, że to z autobusu na tramwaj się przesiada, a nie odwrotnie. Dodatkowo autobus nie otworzy drzwi, jak nie jest na przystanku, a przystanek zajmuje tramwaj. No i dlatego się nie zdąża. I to wkurza. Wiecie, ile razy widziałam już ogon piętnastki znikającej za rogiem Małachowskiego i 3-go maja? Heh... szkoda gadać.
Upierdlwy jest ten system i nie mogę się doczekać końca tych remontów. A oni jeszcze pewnie z dwa tygodnie będą asfalt kłaść, a potem nie wiem, co... Zima ich zaskoczy i okaże się, że skończą w przyszłym roku ;/
Tyle jeśli chodzi o wiadukt...
No i wkurzające jest jeszcze, że T-15 stoi na Menelkach i czeka nie wiadomo na co... a ludzie stoją i marzną na przystanku, tak jakby nie mogli siedzieć i nie marznąć w autobusie... To też brak pomyślunku jest straszny.

Written & directed by Magda

* zdarzyło się jeden raz, że Pani Motornicza poczekała, choć już zaczęła ruszać. Widać pomyślała, ale ona młoda była i początkująca jeszcze zapewne...

piątek, 24 listopada 2006

Tak z innej beczki...

Jakkolwiek wkurzająca nie byłaby komunikacja miejska w GOPie, to jest coś, co mnie jeszcze bardziej wkurza. Manowicie to, że ludzie którzy czasem tu wpadają nie zostawiają po sobie śladu. A przecież widać, że ktoś tu był, bo się to pojawia w liczbie odwiedzin. Czy to naprawde takie trudne, zostawić konstruktywny komentarz? No nieistotne...
W każdym razie postanowiłam zainwestować w reklamę na MyLogu, choć nie mam jeszcze pomysłu na to, co napisać. Kapa jest o tyle, że Marysi nie ma i nie mam z kim się upić, żeby tą reklamę stworzyć. Bo nie wiem, czy wiecie, ale takie rzeczy robi się najlepiej po pijaku, podobnie jak zakłada się w takim stanie blogi:)
No dobra. Myślę o reklamie. I myślę, że pojawi się ona do końca miesiąca... Muszę się tylko jeszcze zorientować, jak wygląda ten cały system reklam...

Pozdro, Magda, Pozdro

niedziela, 19 listopada 2006

Buahahaha...

Przepraszam, że dodaję dwie notki pod rząd, ale nie mogę się powstrzymać.
Oto co można przeczytać na stronie KZK-GOP w dziale zmiany tymczasowe:

Czasowe zawieszenie przystanku tramwajowego Sielec Park w Sosnowcu
od dnia 21 listopada 2006 r.

W związku z pracami remontowymi przejść podziemnych od dnia 21 listopada 2006 r. do odwołania nie będzie obsługiwany przystanek tramwajowy Sielec Park w Sosnowcu dla linii 15, 21, 24 i 27 w obydwu kierunkach jazdy.

Za utrudnienia przepraszamy.


Nocóż... Jakby jeszcze było mało piętnastkowości do tej pory, to jeszcze zamknęli jeden przystanek. Ja mam nadzieję, że po prostu tramwaje się tam nie będą zatrzymywać, bo nie wyobrażam sobie jakoś objazdu... Właściwie to tylko znaczy, że mamy prężny samorząd, który dzielnie modernizuje nasze przestarzałe miasto. Mogliby jeszcze zmodernizować tabór tramwajowy na przykład... A może to znaczy, że piętnastki będą szybciej jeździć? Chyba raczej, że jeszcze bardziej będą się mijać z rozkładem, hehe...

Pozdrawiam wszystkich, którzy wsiadali na Podstacji (bo to o Podstację chodzi) w tramwaje... Trudno, nie?

Śmieszne-nieśmieszne, choć polałam się strasznie. Bo jednocześnie zamknęli dość długi odcinek drogi na Zagórzu i autobusy (w tym 808 i 815) też mają objazdy... jak się jeszcze dołoży zimę, która wkrótce zaskoczy drogowców, to w ogóle nie będzie się dało poruszać po naszym mieście środkami komunikacji publicznej:) Nie wspominając o dostaniu się do miasta wojewódzkiego.

Rozwalona Magda

Krótko i prawie na temat

Ogólnie to chciałam tylko przekazać, że pojawił się nowy link. O tym, jakie babcie mozemy spotkać w srodkach komunikacji miejskiej. Polecam tą lekturę, zawsze warto się poedukować.

A poza tym, to nic nowego nie słychać. Piętnastki kur(w)sują jak chcą, to samo dotyczy T-15. Średni czas powrotu do domu wydłużył się do półtorej godziny, co jest dość irytujące. Żeby zapobiec zdardzaniu piętnastki w drodze na uczelnię, przystanek 815 pod AE przeniesiono maksymalnie w stronę Novotelu, a przejście dla pieszych wręcz przeciwnie. O korkach na "autostradznie" do Katowic nie wspomnę.
Dla przypomnienia dodam, że renowacja centrum Sosnowca, która jest główną przyczyną istnienia T-15 miała trwać około 6 tygodni, a zaczęła się pod koniec września... Nie jestem do końca przekonana, ale 6 tygodni chyba już minęło...

I jeszcze tylko info, że Marysia dotarła cała i zdrowa do Aberdeen i można się już przestać martwić:)
A ja pozdrawiam i do przeczytania następnym razem.

Magda

środa, 15 listopada 2006

Leniwiec, Kraków, głupota(smutek) i last trip(jeszcze większy smutek)

Zbudził się we mnie ogromny leniwiec, a pielegnowany i sycony dużą ilością nicnierobienia sprawił, że już od wieków żadnej notki nie napisałam. I to bynajmniej nie dlatego, że komunikacja miejska nie dostarczyła mi materiałów... Zatem podziele się teraz z Wami kilkoma anegdotkami i bardzo przepraszam za te nieopowiedziane, które zginęły gdzieś w natłoku codziennych piętnastkowych trudów i znojów.

Zacznę nie od Piętnastki.
Byłam sobie w zeszłym tygodniu w Krakowie. Muszę przyznać, że ichniejsza komunikacja bardzo starała się na mnie zrobić dobre wrażenie. Na poczatęk, gdy spóźniłyśmy się na tramwaj minutkę czy dwie (a dodam że deszcz dawał się wówczas bardzo we znaki... w zasadzie nie tylko we znaki, ale i w drogę, przechodniów i generalnie we wszystko), nasz tramwaj postanowił się spóźnić minutek trzy (także nie musiałyśmy moknąć za bardzo. W dodatku dostarczył nas na Koniec Świata, jakim podobno jest Prokocim, w ekspresowym wręcz tempie. Innego zaś dnia, wracając z baru, tramwaj przyjechał jak tylko dotarłyśmy na przystanek. Natomiast w dniu mojego powrotu z kulturalnej stolicy naszego kraju miałam chyba po raz pierwszy w życiu przyjemność jechania w TRZECIM wagonie krakowskiej Trzynastki, która była głównym bohaterem mojego wyjazdu.
No cóż... My przynajmniej nie mamy 3-godzinnych kolejek po bilet miesięczny ;)
Oczywiście po takiej dawce dobrej woli i uprzejmości ze strony pojazdów szynowych, dość szybko sprowadzona zostałam na ziemię.
Zaczęło się od tego, że mój pociąg powrotny okazał się jakimś "ekspresem". Już na starcie miał 10 minut opóźnienia(przez co miałam schizę, że wsiadłam w pociąg do Rzeszowa miast do Katowic), a potem jeszcze stał prawie pół godziny na Mydlnikach. Następnie ja jak zwykle wykazałam się swą inteligjencją i nie wysiadłam na Zawodziu, lecz pojechałam do centrum (a umówiłam się z Magdą pod AE). Ale może to i dobrze, bo w drodze na uczelnie widziałam Jedenastkę ze złamanym pantografem i dwoma panami na jej dachu, usiłującymi to jakoś naprawić. Dzięki temu widokowi, od razu poczułam się jak w domu i zrozumiałam, że zachowanie krakowskich tramwajów to na pewno tylko jakiś tani chłyt matetindowy.

Jak zapewne wiecie, emigruję (już jutro!) do Szkocji na rok. W związku z tym na uczelnie praktycznie już od pewnego czasu nie jeżdżę. W sobotę natomiast zdarzyła się smutna historia poniekąd z tym związana.
Jechałam sobie wraz z rodzicami samochodem do babci. Przejeżdżając pod wiaduktem, mój tata oznajmił: "o. zrobili tory". Ja się oczywiście bardzo ucieszyłam: "brawo brawo, Piętnastka będzie znów normalnie jeździć!". Na co tata mnie zgasił, że owszem zrobili, ale jeszcze nie do końca (choć mieli byli zrobić przed wyborami), a mama powiedziała: "a po co Ci teraz Piętnastka?"
Ogarnął mnie wielki smutek, gdy uświadomiłam sobie, że już nie będę jeżdzić moim ukochanym tramwajem.

I oto wczoraj nadszedł dzień ostatniej podróży.
Trza Piętnastkę bardzo pochwalić.
Wyszłam na przystanek nie sprawdzając rozkładu i oczywiście jak doszłam T15 już tam stało. Wsiadłam więc pośpiesznie i jakże się zdziwiłam, że zaczekało jeszcze kilka minut na Piętnastkę (i nawet na to żeby pasażerowie mogli się spokojnie przesiąść).
Na Menelkach Motorniczy z T15 jadącego w drugą stronę, przekazał naszemu przez okno dokumenty i klucze. Taka sztafeta. Szkoda tylko, że nie poczekał na Piętnastkę, która przybyła minutkę po jego odjeździe. Ale qui cares skoro to nie w moją stronę?
Ja wysiadłam z autobusu i po 2 minutach (planowo!) przyjechała tramwajka.
W drodze powrotnej nie było już tak kolorowo. T15 jak zawsze chciało odjechać wg rozkładu, więc nie mogło poczekać tych 3 minutek na spóźnioną Piętnastkę.
Myślę, że Moja Ukochana po prostu chciała, żebym zapamiętała ją zarówno z tej dobraj jak i tej prawdziwej strony.

(at last, but not at least) written by Marysia

niedziela, 5 listopada 2006

Bo dawno nie było notki...

Ogólnie jakaś niemoc panuje, toteż notek mało jakoś, ale należałoby w końcu coś napisać. Szczerze mówiąc miałam ostatnio przypały z piętnastką, wynikające ze wspaniałego transportu zastępczego. Zasadniczo wszystko opiera się na tym, że T-15 nigdy nie czeka na dworcu na 15 i nie da się zdążyć. A jak sobie poczekałam na następne T-15, to oczywiście 15 była jakoś 3 minuty przed nim, ale nie ważne, widać takie moje szczęście. Tym razem na menelkach nie było piętnastki. Właściwie przez 10 minut nie było nic. A jak już przyjechała 14, to się na wysokości Burowca zaczęła palić. A pan motorniczy powiedział, że to nic nic i musimy tylko postać trochę. W efekcie spóżniłam się na wykład 20 minut, ale też nie szkodzi, bo wyszłam pół godziny wcześniej, bo nudny był jak cholera. A było to dawno temu i przepraszam, że dopiero teraz się zebrałam, żeby to napisać, ale jakoś nie było czasu, weny, klimatu, ani żadnej rzeczy, która jego jest...
Ogólnie nic ciekawego ostatnio się nie dzieje też, bo jakoś nie jeżdżę na uczelnie, a jak już jadę, to raczej autobusem, bo efekt czasowy jest taki sam, więc łąj boder? Choć Marysia jak ostatnio zdradziła piętnastkę i pojechała autobusem, to jechała do mnie z Katowic jakieś półtorej godziny. Więc może nie opłaca się zdradzać piętnastki, zwłaszcza jeśli chodzi o powroty...
Ja ostatnio jakoś w ogóle nie jeżdżę do szkoły, bo nie ma potrzeby. Możliwe że jak znajdę pracę, to będę autobusami jeździć bo będzie bardziej po drodze, na razie nie mam pracy, co jest smutne, ale staram się staram.
Z ciekawych i ważnych informacji jest jeszcze taka, że Marysia jedzie do Aberdeen, więc będziecie mieli dwutorową narrację, jeśli można to tak ująć, część o ruchu prawostronnym, a część o lewostronnym:) Wszyscy wiemy, że Marysia nas nie zawiedzie i będzie dla nas pisać korespondencję zza morza.
I w sumie to tyle mam do przekazania, pogoda ogólnie jest depresyjna. Właściwie to się cieszę, że nie musiałam nigdzie ostatnio jeździć, bo domyślam się jak kursowała komunikacja zastępcza w związku z tym całym śniegiem, który zaskoczył drogowców. Jeśli macie jakieś przyjemne lub nieprzyjemne doświadczenia w zwiazku z tym, to zapraszam do podzielenia się wrażeniami w komentrzach.
Pozdrowienia dla wszyskich i mam nadzieję, że macie lepszy klimat ode mnie.
Apatyczna dzisiaj bardzo Magda.

środa, 11 października 2006

O tym, jak to baba za kierownicą...

Zasadniczo mam do przekazania, że komunikacja z miastem wojewódzkim w obecnym czasie, zwłaszcza tramwajowa, jest bardzo utroudniona. I to są łagodne słowa. Choć udało mi się dzisiaj oszukać piętnastkę. Mianowicie uciekła mi spod domu, ale wsiadłam w 55 (autobus taki) i udało mi się zdążyć na T-15 w centrum. Śmieszne.
Ale nie o to, nie o to, nie o to...
Bo chodzi o to, że dzisiaj jakaś genialna pani zaparkowała na Małachowskiego tak cudownie, że wystawała 15 centymetrów na tory. I na dodatek pan motorniczy z 24 nie chciał jej porysować samochodu (albo może nie chciał sobie porysować 24) i nie pojechał dalej, tylko czekał, aż pani się znajdzie. I kapa się stała, bo Małachowskiego wąska jest bardzo i nie dało się prawie wyminąć tego 24. To znaczy T-15 to zrobił, ale tylko dlatego, że to piętnastka. Natomiast samochody jakoś nie chciały, albo się bały. I korek był taki wielki aż do Ostrogórskiej. Bo za 24 było 27 i dopiero daleko, daleko na szarym końcu, za milionem samochodów, stał tramwaj 15, który gdyby nie genialna baba za kierownicą, pewnie pierwszy raz w moim życiu by zdążył. I byłby to pierwszy przypadek, że udało mi się wrócić bez przygód z Katowic. Ale dzięki babie za kierownicą, mój powrót trwał jedynie godzinę.
Pozdrawiam tą panią bardzo...
No i w sumie tyle. Zmęczonam nieco jest. I nie mam więcej weny.

Piętnastkowość...
Magda

piątek, 6 października 2006

Jak już tutaj siedzę, to mogę napisać, jak genialne jest połączenie Katowice-Sosnowiec

Bo w sumie nie mam co robić... I trochę mi się nudzi... I trochę jestem mniej chora niż Marysia, która bardzo chora jest i jej współczujemy i <>
Bo zasadniczo teraz z tymi 15 to jest tak, że jak się jedzie do Katowic, to spoko, spoko, bo w Centrum na siebie czekają, a w Szopienicach już można wsiąść w cokolwiek. Natomiast jak się wraca, to albo się nie zdąża na autobus zastępczy i wtedy się stoi na Dworze jak ta sierota i marznie (jak ja dzisiaj), albo się nie zdąża na tramwaj na Ostrogórskiej i wtedy się stoi i czeka na autobus na Alejach (jak ja przedwczoraj). Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby wszystko było na czas i na styk. Bo zawsze się coś musi spóźnić. Bo to nie moja wina, że zbyt wolno biegam... To wina tych 15 i T-15...
Normalnie mam już dość, a tu jeszcze minimum (niuniunin) miesiąc... Aaaarrhghhhh...
I ogólnie nic dobrego o piętnastkach dzisiaj :/
Ale za to zdałam egzamin i <> zamknęłam sesję :)

I jeszcze się chciałam poskarżyć, że nikt nie komentuje. Ja wiem, że Wy tu czasem wpadacie. To widać po liczniku odwiedzin. Toteż bądźcie łaskawi zostawić po sobie ślad. I nie mam tu na myśli żadnego wirusa ani buga!

Prawie zdrowa Magda

wtorek, 3 października 2006


dzisiejsze wyniki dużego lotka:
15, 40, 154, 811, 825, T15

autobus 825 dworzec PKP - IKEA (T15 uciekł mi sprzed nosa... nie chciało mi się biegać)
autobus 40 IKEA - Bogucice Skrzyżowanie
tramwaj 15 Akademia Ekonomiczna - Szopienice Dwór (prawie zapomniałam wysiąść)
autobus (tramwaj?) T15 Szopienice Dwór - Sobieskiego
autobus 811 Dworzec PKP - Dąbrówka Mała. Pawilon Agata
autobus 154 Dąbrówka Mała. Pawilon Agata - Bogucice Skrzyżowanie
tramwaj 15 Akademia Ekonomiczna - Szopienice Dwór
autobus (tramwaj?) T15 Szopienice Dwór - Sobieskiego

Ja chyba po prostu lubię jeździć komunikacją miejską...

Chora Marysia

Pierwsza notka w nowym semestrze...

Ponieważ powinnam się uczyć, albo przynajmniej szukać pracy, a mi się już nie chce, to pomyslałam, że dodam sobie notkę, a co:)
Zasadniczo w związku z nowym semestrem, to jeżdżę sobie do szkoły tramwajo-autobuso-tramwajem. Właściwie t w związku z tym, żę rozkopali mi centrum i uprowadzili tory tramwajowe:) Ale w sumie póki co, to zadziwiająco sprawnie idzie to połączenie, wiecie? Pewnie dlatego, że z Menelków jedzie się autobusem, a przecież to tam najczęściej piętnastka się psuje, prawda?

Chociaż ostatio popsuła się pod zajezdnią zawodzie zadupie. Pani motornicza się zatrzymała i wysiadła. Po chwili dołączył do nie jakiś pan. I tak stali i patrzyli na ostatnie koła ostatniego (drugiego) wagonu. Ale nie chcieli nas wypuścić. Pomyślałyśmy z Marysią wtedy, że pierwszy raz jakikolwiek tramwaj złapał gumę i nie chcą tego nikomu pokazywać. No bo widział ktoś z was kiedyś tramwaj z kapciem?

Potem jednak pani motornicza nas wypuściła. Choć przez chwilę myślałam, że dla niepoznaki nas jednak zawiezie pod AE. Ale jednak nie. I wtedy okazało się, że wcale nie złapaliśmy gumy:( tylko coś dziwnego odpadło z tych takich kółek, co je tramwaj ma. Może to był kawałek hamulca? Nie wiem, zwisało na takies sprężynie. Kurcze, może powinnam się w końcu zainteresować budową tramwaju, żeby tak nie błyskać niewiedzą na prawo i lewo:) W każdym razie śmiesznie zwisało i dyndało. A pan zawołał, żeby pani motornicza odłączyła pantograf, bo jak on tam włozy ręce,to go może popieścić. Ja bym nie wkładała rąk do wnętrza piętnastki, za duży szacunek dla niej mam. Ale pan najwyraźniej miał ręce, które (ka)leczą, bo po chwili piętnastka odjechała. A my wsiadłyśmy w Jordana (23) i dogoniłyśmy pod AE inną piętnastkę, która miała numerek wypisany markerem na kartce i wciśnięty za tylną szybę. Też śmieszne.

I to było wczoraj. Pomyślałam wtedy, że teraz w nagrodę, czeka nas cały tydzień takich rzeczy. I wiecie co? Dzisiaj ledwie mi się udało przebiec pod ulicą, żeby zdążyć na autobus. A Marysi to on uciekł sprzed nosa. Bezczelny cham, burak i grejpfrut. Ciekawe co będzie jutro...
Ale za to rozszyfrowałam już autobus zastępczy T-15. Już wiem, gdzie jedzie i kiedy z niego wysiąść. Na pewno nie pod Europą. Dopiero potem można. Na Małachowskiego. Choć nic to nikomu nie mówi, bo przecież to nie jest zwykła trasa piętnastkowa:) W każdym razie umiem już wracać piętnastką do domu i jestem z tego powodu dumna jak nie wiem co:)
No i właściwie nie mam nic więcej do przekazania. Tylko to, że ciekawe, co będzie jutro. I to, że mam nadzieję, żę szybko położą nowe tory i będzie można wrócić do normalnych piętnastkowych awarii:) A tak to one jakieś takie sprawne są i na czas przyjeżdżają. (Nie awarie tylko piętnastki.) Jeszcze się przyzwyczaję, i to wtedy będzie?!

Zaniepokojona Magda

środa, 27 września 2006

ZDRADA!!!

A ja dziś korzystałam ze środków komunikacji miejskiej 5 razy.
I żaden z nich nie był Piętnastką!

Ot, taki ze mnie grapefruit - Marysia

Piętnastkowe Powitanie Po Powrocie

Chciałam powiedzieć, że jestem bardzo ucieszona zmianami w kursowaniu piętnastek. Zastanawiam się, dlaczego nie dało się przeprowadzić tego remontu wcześniej, w wakacje, a nie teraz, jak ludzie zaczynają jeździć na uczelnię. Jest o tyle śmiesznie, że jadę sobie od siebie tramwajem, przesiadam się w autobus, po czym przesiadam się znowu w tramwaj i dopiero dojeżdżam do Katowic. Sytuacja ta powoduje trzykrotny wzrost prawdopodobieństwa, że coś się po drodze spieprzy. Co mnie niezmiernie cieszy:|
Wczoraj jednakowoż przekonałam się, że z powrotem do domu jest jeszcze gorzej. Otóż wracam sobie z Katowic, zadowolona, że dostałam wpis i tak dalej, po piwie i w ogóle, Marysia sobie wysiadła na Sobieskiego (tej to fajnie, nie?) i jadę sobie dalej. Patrzę a tam na skrzyżowaniu stoi Piętnastka. Aha, jadę autobusem zastępczym T-15 oczywiście. No więc wysiadłam z niego pod Europą, przeskoczyłam przez barierkę i czekam i czekam... Żeby nie przedłużać powiem, że czekałam na piętnastkę tak długo, aż przyjechało 24. Trwało to około 20 minut oczywiście, ale ktoby się przejmował, prawda?
Tym niemniej jeszcze bardziej się zdziwiłam wieczorem. Poszliśmy sobie na piwko do takiej knajpy, co ją niedawno otwarli, jak sądzę, bo ruchu to tam za bardzo jeszcze nie ma. Znajduje się ona mniej więcej koło owego przystanku pod Europą. No więc wyszłam sobie już wieczorem na ten przystanek, myśląc, że pewnie znowu pojadę sobie 24. Ale nie, okazało się, że już jest za późno i 24 nie jeździ o tej porze, ale zaraz przyjedzie Piętnastka. O dziwo, przyjechała. No więc wsiadam sobie w nią radośnie, oczywiście nikogo innego w niej nie było i nikt nie wsiadł oprócz mnie. Usadziłam się za Panem Motorniczym i czytam sobie Pratchetta, aż tu nagle, na rondzie na Ostrogórskiej, tramwaj się zatrzymał i wyłączył silnik. Czy się zdziwiłam? No, zdziwiłam się. Zapytałam Pana Motorniczego, czy może on już nie jedzie dalej, bo mógł przecież planować spędzenie nocy na środku ronda. A on na to: "Jadę, proszę pani, ale dopiero za pięć minut." Śmieszne. Siadłam sobie z powrotem na moim miejscu zatem, upewniwszy się jeszcze, że na pewno jedzie w moją stronę, a nie na przykład do Katowic, bo po Piętnastkach można się wszystkiego spodziewać. Ale teraz przynajmniej wiem, czemu piętnastki mają napisane na czole "Ostrogórksa", to po prostu taka nowa pętla piętnastkowa w Sosnowcu.
Na szczęście dotrałam szczęśliwie do domu, ale to było bardzo miłe powitanie po moim powrocie ze strony piętnastek.
Ale za to za parę dni, to się dopiero zacznie, jak będziemy jeździć na uczelnie. Normalnie nie mogę się doczekać.
A tymczasem, jak widać, powinnam się uczyć, ale mi się nie chce, więc dodaję nocię. A teraz idę jeść obiad, pouczę się potem.

Pozdro, pozdro, Magda

poniedziałek, 25 września 2006

Polska Polska uber alles!!

Stoję sobie dziś na przystanku tramwajowym. Dość nietypowo na Sobieskiego. Stoję i stoję a tramwaju ani widu ani słychu. No ale trudno – wszak nie od dziś Piętnastka nie jeździ według rozkładu. No więc czekam i czekam i pewnie czekałabym do usranej za przeproszeniem śmierci, gdyby jakaś pani nie przyszła i nie poinformowała mnie iż tramwaje nie jeżdżą. Remont wiaduktu kolejowego wymusił na KZK GOP zastosowanie komunikacji zastępczej.
Ruszyłam więc na położony nieco dalej przystanek tymczasowy i tam doczekałam się na autobus T15.
Jadę sobie spokojnie dalej na uczelnie, kiedy to pod Kościołem okazało się, że to nie koniec niespodzianek. Wsiedli jacyś ludzie i pytają czy ten bus jedzie do Sosnowca. Jak do Sosnowca jak przed chwilą stamtąd wyjechał? A jednak! Okazało się, że wprowadzający zamęt nowi pasażerowie mają rację. Autobus dojeżdża tylko Kościoła i tam należy się przesiąść z powrotem w tramwaj. Oczywiście Pan Kierowca nie raczył nikogo o tym poinformować. Nie wiedział też czy mamy czekać teraz na Piętnastkę czy też możemy wsiąść do obojętnie jakiego tramwaju… A może (co byłoby najbardziej w stylu naszego wspaniałego kraju) nasze bilety już nie są ważne i trzeba skasować dziesięć innych.
Koniec końców wsiadłam do 37, które to przyjechało najszybciej (a w zasadzie musiało nawet czekać aż autobus T15 łaskawie zjedzie mu z drogi… znaczy z torów).
Droga powrotna też była dość ciekawa. Udało mi się wyczytać na rozkładzie jazdy, że przez okres ok. 6 tygodni tramwaj jeździć będzie tylko do Dworu, gdzie przesiąść się należy w autobus komunikacji zastępczej. W tymże autobusie gdzieśtam posłyszałam, że jadąc na Zagórze trzeba się będzie jeszcze raz przesiadać. Na szczęście mnie to nie dotyczy – pomyślałam.
Spotkała mnie jednak inna niespodzianka. Otóż rzeczony autobus przejechał pod wspomnianym remontowanym wiaduktem kolejowym i nie skręcił w lewo do centrum tak jak się tego spodziewałam, lecz pojechał prosto. Wysadził wszystkich pod Europą, gdzie nastąpiła przesiadka do tramwajowej Piętnastki.
Ja jednak postanowiłam udać się do domu na piechotę. Kto wie gdzie by mnie ta 15 dowiozła i z ile razy musiałabym się przesiadać?

by Marysia

PS. Zobaczcie, zobaczcie! Mam polskie znaki!!
PPS. Wiem, że obiecywałam następny odcinek o podróży do Londynu Megabusem (14h w jedną stronę), ale i tak nikt naszego bloga nie czyta, więc myślę, że się nie obrazicie:)

poniedziałek, 11 września 2006

O tym, jak piętnastki wszechstronne są i zajebiste.

Heja, heja. Chciałam powiedzieć, że zapomniałam ostatnio napisać, jakie piętnastki są zajebiste. Bo wiecie, jechałam na początku września na jakiś festiwal fo Będzina, a był to Festiwal Muzyki Celtyckie Zamek 2006 (edycja czwarta). No więc wyszłam sobie z domu, żeby się dostać na Podstację, gdzie zatrzymują się inne tramwaje oprócz piętnastki, a które piętnastką nie będąc, jadą do Będzina. Postanowiłam iść na ta podstację piechotą, bo nie pamiętam rozkładu piętnastkowego na godzinę 20 niestety. Więc maszeruję sobie radośnie wzdłuż drogi, palę papierosa, patrzę, a tu piętnastka jedzie. Więc pobiegłam do niej, wyszedłszy z założenia, że lepiej się przejechać jeden przystanek niż iść po ciemku przez park. I zgadnijcie, co się stało, jak do niej wsiadłam, a siadłam na ostatnim siedzeniu. Otóż pan Motorniczy zawołał na mój widok "Kurs na zajezdnię!!". I wierzcie mi, nie chodziło o zajezdnię Zawodzie. Piętnastka ta zawiozła mnie pod Zamek w Będzinie. Normalnie once in a lifetime experience :) Co prawda potem okazało się, że impreza jednak tego dnia odbywała się nie na Zamku, ale w Miejskim Ośrodku Kultury w Będzinie niemal po drugiej stronie miasta. Ale to już nie ważne. Piętnastki wymiatają:)
Poza tym, jak jechałam zaliczać HME, to piętnastka też mnie nie zawiodła, choć wyniknęło jakieś nieporozumienie pomiędzy rozkładem w internecie, a rozkładem na przystanku. Nieporozumienie wielkości jakichś 3 czy 4 minut, ale już nie pamiętam. Poza tym chyba jednak net miał rację. A może piętnastka przyjechała, jak chciała? Nie ważne. Ważne, że zdążyłam.

A poza tym mam do przekazania, że wyjeżdżam sobie na dwa tygodnie jeszcze dzisiaj, ale za to Marysia jakoś niedługo wraca, więc nie ma zmartwienia. A ja tylko mam nadzieję, że uda mi się wrócić na czas, żeby sesję zamknąć. Ale jestem twarda i wierzę w siebie i zapewniam siebie, że sobie poradzę:)
Co jeszcze? Chyba nic:)

Świat szaleje, a ja wypływam w rejs...
Ahoj!
Magda

piątek, 1 września 2006

Notka o tym co było...

No więc chciałam przekazać, że mam już bilet miesięczny i mogę sobie do woli jeździć piętnastkami. Albo do zerzygania. Jedno z dwojga...
Ogólnie po powrocie udało mi się już raz jechać na uczelnię piętnastką. Była pojedyncza (piętnastka, nie uczelnia), choć wszystkie jadące w przeciwną stronę były podwojne... Takie powitanie:) Ale za to wracałam taką, co jeszcze nie jechałam nią. Była dziwnie brązowa w środku i miała dziwnie mało siedzeń i w ogóle była nietypowa.
Ale już wiem dlaczego:) Otóż tego samego dnia zdarzyło mi się jeździć po nocy tramwajami po Katowicach, z bardzo miłego powodu nawiasem mówiąc, ale to inna sprawa. W każdym razie o godzinie mniej więcej 2:03 na przystanku Zawodzie Ośrodek Sportowy (nie wiedziałam, że ten przystanek się tak nazywa;) wsiadłam w magiczny tramwaj numer 34. Jak ktoś czyta czasem, to wie, bo już wspominałyśmy o nim. 34 jest to nocna piętnastka, która ma bardzo tajemniczą trasę i jedzie mniej więcej 3 razy dłużej niż dzienna, ale do jeżdża w efekcie do mnie:) Tym niemniej nie próbowałam nią (nim, bo to 34) wracać do domu, to byłoby równoznaczne z samobójstwem. Jechałam w stronę dworca... Ale już zmierzam do rzeczy. Okazało się bowiem, że to ten sam wóz, który wiózł mnie do domu wcześniej tego dnia, jako dzienna piętnastka (ta nietypowa). Pomyślałam sobie wtedy, że biedne są te tramwaje, jak nie mogą sobie nawet w nocy odpocząć. I żal mi się zrobiło tego konkretnego tramwaju, bo nie dość, że jeździ na takiej linii, to jeszcze na dodatek w dzień i w nocy bez przerwy. Nic dziwnego, że jest inny niż wszystkie i bardzo tajemniczy. Pamiętam nawet, że to wóz numer 166 (chyba;).
Niestety nie udało mi się zwrócić uwagi, czy pan Motorniczy się zmienił... Mam nadzieję, że tak.
Poza tym zaobserwowałam, jak pięknie rozkopane są Katowice tego lata. Normalnie cud, miód i orzeszki. Nie mam słów. Jak rozumiem, wszyscy wiecie, co się stanie, jak ludzie powracają z urlopów i zaczną normalnie jeździć do pracy... Heh, jak to miło, że nie podróżuję przez centrum... ;) Pozdrawiam wszystkich, którzy muszą to robić. Łączę się z Wami w bólu...

No to w sumie tyle mam do przekazania. Dzionek jest taki sobie, mam nadzieję, że pogoda się poprawi jakoś, że uda się jeszcze zrobić imprezę plenerową w tym roku. A poza tym... Chyba pora zacząć się uczyć. Pomimo tego, że moja wizyta na uczelni nic nie dała i nie udało mi się nic załatwić...
Aha... w podstronie "O nas" jest nowy lay, jak się komuś chce, to niech podziwia Piętnastkę na Zagórzu Pętli:)
A ja czekam, aż Marysia wróci:)
Pozdrawiam melancholijnie,
Magda

środa, 30 sierpnia 2006

u brawo brawo - jechalam stara pietnastka

Wiem, ze to zadna nowosc... tyle ze moja Pietnastka nie byla tramwajowym ogorem lecz najjprawdziwszym, czerwonym, wypasionym, dwupietrowym, londynskim autobusem! Takim co to sie wsiada z tylu i gdyby nie bylo pana kanara to mozna by z niego wystawac tak jak w troplejbuach w San Francisco.

Chcialam jej zrobic zdjecie ale mi baterie z aparatu wypadly z wrazenia i uchwycilam ja tylko od tylu.

W nastepnym odcinku opowiesc o 30 godzinach spedzonych w megabusie

Rowero. Ze stolicy Zjednoczonego Krolestwa powrocona - Marysia

PS. Irytuje mnie brak polskich znakow.

środa, 23 sierpnia 2006

co to juz kiedys chcialam napisac ale mi sie zapomlo

Na czole jednego z pierwszych autobusow ktory zobaczylam po przyjezdzie do Aberdeen widnial napis "Sorry.I'm not in service". Pewenie to pietnastka - pomyslalam i poczulam sie prawie jak w domu. Tylko ze nasze tramwaje stac tylko na wystawienie wywieszki "Z"a pasazer sam musi sie domyslac ze to znaczy Zabawne Zem Zepsuta.
BTW dzwonkom do drzwi tez zdarza sie miec podpisy typu "Sorry. I do not work".
Podobie mnie sie to.

Poza tym podoba mi sie (ze strony pieszego) ze czerwone swiatlo to tylko taka sugestia jest i ze na skrzyzowaniach zielone swiatla zapalaja sie symultanicznie wiec mozna przez nie (skrzyzowania) przechodzic na skos.

I jeszcze mam piec minut wiec opowiem o zabawnej sytuacji kiedy to szlismy na pole golfowe. Chcielismy pojechac autobusem ale wszystkie napotkane przez nas po drodze przystanki byly dopiero w przygotowaniu. Takze wiaty autobusowe (przestrzen ni to otwarta ni to zamknieta) rozbudzaly w nas nadzieje po czym szybko przywracaly do brutalnej rzeczywistosci.
Dodam jeszcze ze na tej trasie w przeciwnym kierunku przystanki funkcjonowaly normalnie.
No ale tak to juz bywa. Zawsze pod gore i wiatr w oczy. Zycie...

Pozdrowienia z deszczowej Szkocji (lato sie skonczylo), Marija.

PS. A u mnie nadal jest brazowa strona.

niedziela, 20 sierpnia 2006

Powróciłam...

Do przekazania mam, że właśnie już wróciłam z wakacji, jeśli można to wakacjami nazwać, bo nie do końca był to odpoczynek. I chciałam dodać, że coś dziwnego się stało i ta strona nagle nie jest już brązowa. (Mam na myśli stronę z panelem użytkownika, dziwny rodzaj kaszlu.)
Jeśli chodzi o doświadczenia piętnastkowe, to muszę powiedzieć, że tak, słyszałam dzisiaj przejeżdżającą piętnastkę, ale nie widziałam jej... Chyba na szczęście. Plotka głosi, że w związku z wakacjami, piętnastki jeżdżą podwójne. Co właściwie wcale nie wydaje mi się dziwne. Przecież wakacje to czas wzmożonego nasilenia pasażerów na trasie linii tramwajowej numer 15.
Tym czasem udało mi się pojeździć na przykład pociągami. Ciekawosta: Pociąg pospieszny "Batory", który na strasie Warszawa-Sosnowiec ma jeden przystanek w Zawierciu, robi rzeczy niesamowite. Mianowicie przyjeżdża do Warszawy Centralnej 5 minut przed czasem, a do Sosnowca głównego z 20 minutowym opóźnieniem. Tajemnicza tajemniczość. Na szczęście zaraz po wyjściu z dworca trafił mi się autobus prosto do domu... A może i szkoda że nie piętnastka? Niewiadomo.
Ogólnie jeśli chodzi o komunikację miejską w Stolicy, bo tam przebywałam ostatnie parę dni, to jest ona o niebo lepsza niż ta u nas, że nie wspomnę o cenach biletów. Wiecie, że 3-dniowy bilet na wszystko kosztował mnie 6 PLNów... U nas zapłaciłabym chyba z dwa razy więcej, choć nie wiem tego, nie chce mi się sprawdzać, bo się jeszcze załamię. Moje obecne nieszczęście polega na braku miesięcznego, ale to jeszcze tylko tydzień, więc nie ma się co martwić. W każdym razie ominie mnie wątpliwa przyjemność podróżowania z KZK-GOP, na rzecz o wiele mniej wątpliwej przyjemności odbywania wielu spacerów:) Hurra i fala i w ogóle:)
To chyba tyle mam do przekazania, może notka nie jest szczególnie interesująca, ale raczej chodzi o to, żeby blog nie próbował zniknąć:)

Pozdrawiam wszystkich i życzę miłej końcówki wakacji. Niedługo lepsze rewelacje, bo zacznie się sesja poprawkowa i trzeba będzie jeździć na uczelnię:) A tymczasem słoneczne papa...

Opalona Magda

wtorek, 25 lipca 2006

Urlop

Chciałam powiedzieć, ze dodaję nocię, coby nie skasowali bloga... Ogólnie jak mówiłam, na Mazurach tramwaje nie jeżdża, co w sumie nie jest odmiana. Tylko że one tam nie jeżdżą z zasady, a nie dlatego, że akurat im sie nie chce. Jeszcze chchiałam powiedzieć, że mój kolega po fachu, Łukasz, też jeździ piętnastką i chciałam pozdrowić go z tego miejsca, bo wierzę, ze zajrzy on na tego bloga, jak nie zapomni.
Teraz jestem w stolicy, ale przyjechałam samochodem, więc nie mam żadnej historii na temat środków komunikacji publicznej. Ale może sie jeszcze uda.
Dla poprawienia nastroju i naładowania sie pozytywną energią przed nastepnym obozem, wybieram się na Piratów z Karaibów niegługo. Być może nawet autobusem:) Więc może uda mi sie przeżyć coś wartego zanotowania dla potomności na tym blogu.
Marysia, jak wiecie, jest w Szkocji, gdzie są popsuci faceci, bo ona im sie podoba (tak jakby tu się nie podobała nikomu...). U nas nie sa popsuci... nie zauważyłam bowiem nadmiernego zainteresowania moją osobą... trudno, nie? Chyba muszę pojechać do Anglii.

Niniejszym pozdrawiam wszystkich stalych czytaczy z kraju i zagranicy. Rodaków i nie rodaków też. Odezwę się nastepnym razem jak się odezwę, a tym czasem na pewno nie zamkną nam bloga:)

Na koniec miła informacja. Opaliłam się i schudłam :)

Niedźwiedź z MONADY

piątek, 14 lipca 2006

Szkocja

Heja heja!Pozdrowienia zeslonecznej Szkocji.

A teraz o komunikacji miejskiej slow kilka.

Generalnie jest smiesznie. Wszyscy jezdza oczywiscie w zla strone.
Ostatnio zdarzylo mi sie jechac siedemnastka. W prewnym momencie przed nia pojawila sie jakas inna siedemnastka i tak sobie razem jechaly. Smieszne.
W sumie zupelnie jak w Polsce.
Autobusy najwyrazniej lubia jezdzic stadnie... I to nawet te tej samej linii. Bo o tym ze autobusy roznych linii jezdzace mniej wiecej ta sama trasa tez jezdza razem to juz nie wspomne.

Poza tym 2 razy zdarzylo mi sie zaplacic za bilet fifaka dwadziescia a dostac taki za foifaka szesdziesiat.
Tajemnicza sprawa... ale ja nie narzekam.

Do tej pory tylko 3 rqazy jechalam autobusem (tramwaji tu niestety nie maja) wiec nie mam juz nic do powiedzenia.

Poza tym czas mnie nagli wiec koncze juz. Przepraszam za chaotyczna notke.

Marija

środa, 28 czerwca 2006

rozbrat

aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
zaraz wyjezdam
oczywiscie wszystko robie na ostatnia chwile, wszystko mi sie gubi (na przyklad paszport) i o wszystkim zapominam

dodaje nocie coby jakos na bloga nie skasowali

jak sie uda to sie moze jakos odezwe ze szkocji... moze tam tez jezdza pietnastki

a tymczasem wesolych i udanych wakacyji zycze

aaaaaaaaaaaaaaa roztrze3pana marysia

piątek, 23 czerwca 2006

A ja sobie wyjeżdżam

Uprzejmie donoszę, że chciałam się pożegnać na jakiś czas. Bo widzicie właśnie dzisiaj sobie jadę na Mazury. Niestety nie piętnastką, bo tak daleko to one nie jeżdżą, mają za wysoki wpółczynnik psucia się.
Co więcej, na Mazurach też nie ma piętnastek. Po wodzie się nie jeździ, bo kółka rdzewieją, jak mówią moje dzieci:) Toteż raczej stamtąd noctki nie będzie. Plus raczej dostęp do kompa ograniczony do zera.
Tak więc żegnam się z Wami, najwcześniej chyba możecie się wieści ode mnie spodziewać w połowie sierpnia, ale nigdy nie wiadomo.

Tak więc pozdrawiam Was wszystkich, którzy jedziecie gdzieś, i Was, którzy zostajecie w domach. UDANYCH WAKACJI!!

<>Magda< /niski ukłon>

poniedziałek, 19 czerwca 2006

Znowu wypadek...

Zawsze coś... Dzisiaj nie jest dobry tydzień. Pozdrawiam Damiana, który przewidział... prawie :P
Pojechałyśmy z Marysia dzisiaj po wpisy na uczelnię. Na brabarzyńską 9 rano (właściwie to w nocy jest jeszcze). Tramwajem o 8.29 u mnie (albo śmiertelnie rano przynajmniej). Był podwójny, ale ja od wypadku z płonącym 27 mam jakąś niechęć do drugich wagonów. Tym niemniej przesiadłam się grzecznie do drugiego, żeby dołączyć do Marysi. I wszystko byłoby dobrze...
Sęk w tym, że piętnastka zatrzymała się na zajezdni zawodzie zadupie, otworzyła drzwi, poczekała chwilę, po czym pojechała na pętlę. Czy się zdziwiłam? No zdziwiłam się, bo jeszcze od tej strony nie jechałam na pętlę nigdy. Raz pojechałyśmy siódemką na pętlę, ale to było dawno.

Okazało się, że na Łącznej był jakiś wypadek, nawet policja jechała (niebieskie, niebieskie, niebieskie) na sygnale tam. Nie przyglądałyśmy się zbytnio temu, bo po pierwsze to chamstwo tak się gapić, a po drugie nieco nam się spieszyło. Prawdopopdobie jakiś inteligentny kierowca nie zatrzymał się przed przystankiem i potrącił wysiadającego pasażera. Nie wiemy nic o ofiarach. Mało przyjemna sprawa. Na szczęście ruch szybko wznowiono i podjechałyśmy jeden przystanek 36. Nie zderzyliśmy się z żadną piętnastką po drodze.

Odczuwam pewien niepokój na myśl o wzmożonym natężeniu wypadków tramawajowych w ciągu ostatnich tygodni. Na szczęście na Mazurach nie ma ich. Ani tramwajów, ani wypadków. Po wodzie się nie jeździ, bo kółka rdzewieją.

Za to jak wracałyśmy, to piętnastka była zapchana w kosmos, ale udało nam się spotkać Asię w tym tłumie. A panu nie chciały sie drzwi zamknąć ostatnie. A jak mu się nawet ręcznie nie chciały zamknąć, to przegonił Marysię od tablicy rozdzielczej i sprawdzał, czy aby na pewno wszystkie bezpieczniki ma w porządku. A potem przełączął coś, na czym była plomba. I robił to bez zerwania jęj:) Ja by tak nie umiała.

Tak więc zawsze coś. Chciałam dodać, że wracałyśmy kolo 13, ale to dłuższa historia i niekoniecznie na temat. Poza tym przed nami ostatni egzamin już w środę i wakacje nareszcie. Więc cieszcie się z nami ludzie, bo... Nie mam weny na to, czemu. Ja się tak naprawdę nie cieszę, bo jestem zmęczona i winwektywiona dość mocno. Ale co tam...

Znowu Magda

piątek, 16 czerwca 2006

Znowu wypadek...

Tym razem z udziałem piętnastki. Powiem szczerze, że nieco się przestraszyłam, jak dostałam zaniepokojonego smsa od brata. Uprzejmie donoszę, że ani mnie, ani Marysi nie było w tej piętnastce, która zderzyła się dzisiaj z 36 na wysokości AE w Katowicach.
Szczegółowe informacje dotyczące wypadku znajdują się tutaj.
Jak tak pomyślę, to nawet widziałam ślady jakiegoś wypadku... Dobrze, że jest długi weekend i w tramwaju było mało ludzi.

Szczerze mówiąc mam już dosyć tych remontów, przeróbek i rozkopywania dróg. Zwłaszcza, jeśli prowadzi to do wypadków. Cieszę się, że nie miałam dzisiejszego egzaminu wcześniej, bo niewiadomo, jakby się to mogło skończyć. Piętnastka jak zawsze dostarcza nam wrażeń...
A na koniec taka mała uwaga. Gdyby ludzie w czasie prawie 30-stopniowych upałów otwierali okna w tramwajach, to może Motorniczy byliby bardziej przytomni i nie najeżdżali na inne tramwaje. A może i pasażerom byłoby przyjemniej:P

Chciałam jeszcze podziękować Mateuszowi za podwiezienie mnie do domu i wybawienie od wątpliwej przyjemności wracania tramwajem, który, jak donosi Ewa Te był pojedynczy, zapchany i śmierdzący. A także chciałam przekazać, że, zdaje się, szykuje się pierwsza w tej sesji kapa. Wysmiechnik.

Dziś piękna pogoda, więc wybieramy się do Krakowa. Pozdro dla wyszystkich, co się uczą i tych, co tylko udają!

Disturbed Magda

czwartek, 15 czerwca 2006

Rzecz o spóźniających się Piętnastkach (czyt. jutro jest egzamin a mne się nie chce uczyć)

Dawno nie pisałam żadnej noci. Wczoraj jadąc tramwajem pomyślałam, że o tym napiszę. Jednakże po pierwsze primo nie miałam neta, a po drugie primo – czasu.

Zacznijmy od tego, że wczoraj był dzień egzaminu. Pomyślałam, że miło byłoby wsiąść do tramwaju koło 14.30. Oczywiście nie znam rozkładu z takiej godziny a Internet, jak już wspomniałam, się skończył. Postanowiłam więc policzyć. Spoko. O czternastej jeżdżą tak jak o siódmej. Tylko niech mi ktoś powie kiedy ja ostatnio o siódmej w nocy tramwajem jechałam?
Jakoś jednak się udało (licząc od 13.01 i sięgając w zakamarki mej pamięci) i wyliczyłam, że 15 powinna przybyć o 14.39.
Z wielkim trudem i przyspieszonym krokiem przybyłam na przystanek o 14.38. Zapytałam pani czy oby mi Piętnastka nie uciekła. Nie uciekła. Wręcz przeciwnie.
Typowe… Jak ja przychodzę o czasie to ona się spóźnia. No ale nie ważne - do napisania notki zainspirował mnie powrót.

Po egzaminie przychodzę na przystanek około godziny 16.05. Lukam na rozkład. Piętnastka jest o 16.06. Idealnie!
Jednak nie do końca…
Nie wiem ile się spóźniła, ale pod Kamsoftem była o 16.18. Także ni z dupy.
Wsiadłam na początek drugiego wagonu. Miejsce stojące. Trzymałam się tej rurki u góry.
Zobaczyłam wolne miejsce siedzące na drugim końcu wagonu, jednakże wydawało mi się to za daleko i postanowiłam zostać gdzie byłam. Szybko mej decyzji pożałowałam.
Jeszcze nigdy tak Piętnastką nie szarpało. Rzucało mną we wszystkie strony nawet gdy jechaliśmy po prostej. Na zakrętach wyrywało mi rękę. Masakra.
Szczególnie kiedy zaczęło się robić tłoczno i musiałam bardziej uważać żeby nikogo nie podeptać. Wszyscy z racji pogody mieli jakieś klapeczki czy sandałki, a ja w związku z egzaminem troszkę cięższe buciki.

Ciekawostka. Rozkład Piętnastki na Dworze (w kierunku S-c) jest taki jak u mnie (w kierunku K-ce) tylko przesunięty o godzinę w przód. Czyli jak u mnie jest tram np. o 9.17 to tam jest o 10.17. To tak jakby ktoś czasem się tam przesiadał czy coś to może sobie policzyć.
Odkryłam to ostatnio wracając z inszego egzaminu, kiedy to musiałam z menelków na piechotę drałować, bo okazało się że tramwaj o 10.59 nie istnieje.

Written by Marysia

PS. Też jeszcze nie mam żadnej kapy w tej sesji… Dziwne…

środa, 14 czerwca 2006

Po pierwsze i po drugie...

Odczuwam potrzebę dodania notki. Mam depresję. Jestem pod wpływem Marvina - paranoidalnego androida. Właśnie niedawno skończyłam czytać "Autostopem przez Galaktykę" i mi się udzieliło. Ale nie o tym chciałam pisać.

Dzisiaj najpierw wiadomość dobra, a potem mniej dobra.

Po pierwsze. Miałam dzisiaj rzadką przyjemność bycia świadkiem bardzo miłej rzeczy. Mianowicie miła Pani Motornicza. To zdarza się jeszcze rzadziej niż miły Pan Motorniczy, wierzcie mi. Pani ta, nie dość że młoda, uśmiechnięta i niebrzydka, to na dodatek była miła. Bo czekała na KAŻDEGO, kto tylko się spieszył na piętnastkę. W centrum nawet 3 razy otwierała i zamykała drzwi, żeby wszyscy na pewno zdążyli. Gdyby Marysia miała ze mną jechać, to Pani Motornicza na Marysię też by poczekała. Więc (drugi raz z rzędu) brawo, brawo dla Pani Motorniczej:)

A po drugie. Chciałam się poskarżyć... Na to, że jak nie urok to sraczka... Bo jak się już człowiek zabezpieczy i pojedzie wcześniejszym tramwajem na uczelnie, to się musi przed nim (tramwajem) rozesrać, za przeproszeniem, inny tramwaj. A nie wiem, czy wiecie, ale tramwaje raczej się nie potrafią wyprzedzać... Potem następuje żmudny proces przypinania drugiego tramwaju (nazwijmy go 15) do tramwaju pierwszego (nazwijmy go 14) - zepsutego. Cała rzecz dzieje się na przystanku, ale nie można wysiąść. Choć na przykład stoi tam też autobus, w który można się przesiąść... Ale nie ważne. Następnie 15 pcha 14 do następnego przystanku, gdzie Pan Motorniczy 15 stwierdza, że to co za nim jedzie na pewno będzie szybciej niż on w Katowicach, więc proszę wysiadać.
Pozytywne aspekty tego są takie, że 1) udało mi się nie spóźnić, bo była to jednak wcześniesza 15, byłam na styk; 2) pierwszy raz wysiadłam na przystanku koło oczyszczalni, wcześniej mi się to nie zdarzało; 3) przyjechały zaraz dwa tramwaje, więc wszyscy wsiedli do pierwszego i nie było ścisku.

Na koniec dwie krótkie wiadomości o zabarwieniu nijakim.
Po pierwsze.Przejeżdżając obok schroniska dla piesków (oczywiście piętnastką, żeby nie było), zauważyłam dzisiaj ciekawy obrazek. Jest tam taki wybieg porośnięty trawą, dość spory. Na środku tego wybiegu stał kucyk (taki mały konik, tak) i kosiarka do trawy. Połowa placyku była już skoszona (?) a połowa jeszcze porośnięta bujną zielenią. A konik sobie gryzł trawkę. Ja nie wiem, czy to kosiarka skosiła tę połowę placyku, czy kucyk był bardzo głodny, ale obrazek pocieszny niesamowicie. A może kucyk skosił kosiarką? :)
Po drugie. Nie wracałam dzisiaj piętnastką do domu, co ograniczyło liczbę moich nią podróży dzisiaj do 3. Wracałam z Karoliną samochodem (dziękować, dziękować!!) i za to wyczerpałam chyba limit no oglądanie korków ulicznych... Masakra. Roboty drogowe są wszędzie. Nie da się wyjechać z Katowic, korek na korku, korkiem pomiata:) I jeszcze widziałam autobus typu P-Z (dawniej 5) stojący w poprzek ulicy. Ciekawe i frapujące zjawisko. Autobus ten zdaje się chciał się wycofać z korka który ustawił się na przeciwnym pasie, więc zawrócił sobie. W samym centrum na wysokości Rondla (dawniej Patelnia). W sumie też śmieszne.

Koniec wyliczanki na dziś. Chciałam jeszcze przekazać, że nie mam żadnej kapy jeszcze w tej sesji i jest to dziwne. Ale za to jest piękna pogoda, więc radujcie, się ludzie. Ja mam depresję.

"Rozmawiałem z komputerem pokładowym... Nienawidzi mnie". :(


Depresed Magda

niedziela, 11 czerwca 2006

W Sosnowcu spłonął tramwaj...!

Jejku, jak się przestraszyłam... Wychodzę sobie z wanny, a tata mówi mi, że spalił się tramwaj w Sosnowcu. (Napisane było na pasku w TVN24). Zmartwiłam się bardzo, że spopieliło mi piętnastkę... I że przez to będzie jeszcze rzadziej jeździć, bo Tramwajom Śląskim będzie brakować wagonu :P
Na szczęście spalił się 27, a nie 15,i na szczęście nikomu nic się nie stało.

Jeśli ktoś jest ciekawy, co, jak na co i po co, to zapraszam tutaj.
Ja natomiast jestem dumna z postawy pasażerów, którzy odważyli się poinformować Panią Motorniczą o tym, że dzieje się coś złego. A także postawą Pani Motorniczej, która nie dość, że zareagowała, to jeszcze próbowała gasić. Brawo, brawo!
Ciekawe jakby to wyglądało w piętnastce, bo przecież zapachem spalenizny nigdy nikt się nie przejmuje... No chyba że się dymi i nie da się oddychać:)

Pozdrówki, ludziska!
Read by Magda

czwartek, 8 czerwca 2006

3 pod rząd, w tym 1 zepsuta, tak 2 razy, plus 13 i 3 papierosy

Śmieszne nieśmieszne. Rano moja piętnastka śmierdziała spalenizną tak, że myślałam, że nie wytrzymam. Ala to podwójna była. Potem zaś czekałam na trmawaj jedyne 40 minut:) Dobrze, że ładna pgoda chociaż była.
Wyszłam sobie z egzaminu, skserowałam co trzeba... Nawiasem mówiąć trochę mnie to kosztowało, ale nie ważne. Czego się nie robi dla wiedzy? Potem spotkałam się z Marysią, która pisała później niż ja ów egzamin. W czasie spotkania (pod E) widziałam 3 piętnastki pod rząd w przeciągu jakichś 10 minut. Ale że miałam dobry humor po egzaminie, nie wyciągnęłam słusznych wniosków. Wyciągnęłam niesłuszne. Mianowicie, że te trzy piętnastki będą niedługo wracać i na pewno się do którejś zmieszczę:) A tu zonk.
Siedzę sobie na przystanku... Co nie jest rzeczą łatwą zważywszy, że w ławeczce pozostała jedna deska, a ja miałam obcasy... I jest mi bardzo wygodnie. I czekam. przejechały wszytkie możliwe numery, w tym 3 siódemki pod rząd z czego jedna z napisem "AWARIA" na czole. Wszystkie oprócz 15, oczywiście. Wypaliłam 3 papierosy i czekam...
Nagle po 40 minutach mniej więcej, zobaczyłam coś dziwnego i niespotykanego. Tramwaj z numerem 13. Takie tramwaje naprawdę nie jeżdżą tą trasą. 16-widmo - tak, 41-widmo - też, inne widma, jak najbardziej, ale nigdy nie widziałam jeszcze 13. A już na pewno nie w takim stylu. W drzwiach tej 13, tych koło kabiny sterowania, stała pani motornicza i wyglądała w przód na tory, zamiast siedzieć na siedzeniu dla sterującego jak przyzwoity motorniczy. Ja nie wiem, jak ona tym kierowała, nie naciskając na pedały ani nic... Aha 13 była pogwójna. I teraz uwaga. Do podwójnej 13 przyczepiona była podwójna 15, z której środkowych drzwi pierwszego wagonu wystawał pan. Jak się domyślam, był to motorniczy tej piętnastki, ale nigdy nie wiwadomo. Pan też obserwował. Zdaje się obserwował, czy piętnastka na zakręcie nie zachacza o krawężnik... Bo w sumie te cztery wagony poruszały się z zadziwiającą predkością, jak na tramwaje.
Nie powiem, żeby mnie to nastroiło pozytywnie, w każdym razie straciłam ten optymizm, który napełnił mnie wcześniej, gdy widziałam tamte 3 piętnastki. Ale niepotrzebnie, bo już po 30 sekundach nadjechała działająca piętnastka, podwójna, nie śmierdząca, nie zapchana i siadłam sobie już na następnym przystanku. Więc chyba mimo wszystko podróż można zaliczyć do udanych:) W każdym razie optymizm powrócił:)

To tyle mam do przekazania dzisiaj. Być może dziś jest dobry tydzień i wszystko się jednak ułoży. Wszystkim studentom życzę udanej sesji!!

Told by Magda

piątek, 2 czerwca 2006

1501R.

Nic dziwnego, że nigdy nie wiadomo czy jakaś Piętnastka przyjedzie czy nie, skoro jeżdżą wg rozkładu sprzed pół milenium.
Podpatrzyłam wczoraj prywatny rozkład pana motorniczego.
Pisało na nim 1501R.

seen by Marysia

środa, 31 maja 2006

The ultimate question... Czyli ile można czekać na tramwaj?

No dobra, wiem, że sobie wczoraj wykrakałam to, ale i tak się wkurzyłam.
No bo ile można czekać na tramwaj?! (How many roads must a man walk down? -> 42) Ale przecież no błagam...
Zasaniczo założenie na dziś było takie: jadę na 11.30 do szkoły (czyli wcześniejsza piętnastka) i idę po wpis do magister G. i kwiatka jej dać, bo spoko kobieta z niej jest i lubię ją, a potem czekam sobie na konultacje magistra P. (około 15.00), którego lubię mniej, zdaję artykuł i jestem w domu najwcześniej o 16. Miałam sobie zabrać nawet śniadanie, ale oczywiście nie zdążyłam go zrobić.
Okazało się jednak, że można do magistra P. iść wcześniej, co było mi bardzo na rękę. Toteż załatwiłam wszystko, co miałam do załatwienia już o 13.01. Dwie piątki z języków skutecznie podnoszą moją biedną średnią. Spoko, spoko. Wypaliłam sobie papierosa, stojąc pod B jeszcze i czekając aż przeleci przelotyny deszczyk, i poszłam na przystanek, żeby sobie pojechać piętnatką o 13.18 do domu, zdjąć pajęczynę z sufitu (nie pytajcie:).
No i stoję sobie na tym przystanku i stoję... I stoję... Żeby nie przedłużać, stałam tam od 13.10 do 13.45 a może nawet 50. W każdym razie długo. W tym czasie przez przystanek przetoczyły się tylko i wyłącznie dwie, słownie dwie, tramwajowe nauki jazdy. Kiedy zrezygnowałam i ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego na gwiazdach, dowiedziałam się, dlaczego przez ponad 40 minut nie jechał w żadną stronę ani jeden tramwaj. Mianowicie Tramwaje urządziły sobie wystawę tramwajową na wysokości... właściwie nie wiem. Bo w sumie nie widziałam początku tej wystawy. Wydaje mi się, że stały w niej wszystkie tramwaje tej trasy, czyli możliwe jest, że zaczynało się to koło teatru Wyspiańskiego już na Rynku Katowic. Ostatni wszakże tramwaj stał na wysokości Poziomu3.
Marysia napisała mi, że to może dlatego, że w Chorzowie zatrzymali ruch ze względu na jakieśtam dni Chorzowa, tylko że im się pomyliło miasto... No nie wiem.
W każdym razie poszłam na autobus. 815, prawie jak 15. Miło było z jego strony, że nie przyjechał o czasie, tylko 2 minuty później, bo inaczej bym na niego nie zdążyła, choć obawiam się, że to nie jest akis ukłon w moją stronę, tylko "planowe opóźnienie" związane z modernizacją Ronda... Nie ważne. 815 chyba chciał za to wynagrodzić mi, że nie jadę piętnastką, bo skrzypiał niemiłosiernie. Dobrze, że nie miałam kaca, bo chyba był się pocięła... Poza tym udało mi się zaobserwować, jak autobus numer 800 skręca w lewo z prawego pasa, wciskając się przed moje 815. Hardkor!

Zatem dotarłam bezpiecznie do domu, a przygody dzisiejsze nie są wygórowaną ceną za dwię piątki, więc się nie gniewam. Zauważyłam też, że KZK GOP zamontowało mi nowy rozkład jazdy na przystanku, tylko już taki mniej przejrzysty jest:) I zaczęłam pisać notkę i coś mnie natchnęło, żeby zobaczyć sobie stronę KZK GOP, co tam u nich słychać. I oto, co się dowiedziałam:

Awaria na ul. Warszawskiej w Katowicach w dniu 31 maja 2006 r.

W związku z awarią infrastruktury w dniu 31 maja 2006 r. od ok. godz. 13:30 wstrzymany został (informują, że wstrzymali, bo przecież się nie dało tego zaobserwować) ruch tramwajowy na odcinku Katowice Rynek - Zawodzie Pętla.

Informujemy, że w ramach komunikacji zastępczej trasy linii autobusowych 44, 66, 76, 77, 149 i 931 zostały wydłużone od Zawodzia do przystanku Katowice Dworzec PKP (stan. 6). W kierunku Dworca PKP autobusy jadą ulicą Warszawską, w kierunku Zawodzia - aleją Roździeńskiego, zatrzymując się na istniejących przystankach.(no bo jaki autobus by się zatrzymał na przystanku, który nie istnieje?)

O usunięciu awarii i przywróceniu normalnego ruchu tramwajowego poinformujemy w odrębnym komunikacie.(bo przecież jak już ruszą to też nie będzie się dało zauważyć, że już jeżdżą) Za utrudnienia przepraszamy.

Nic o piętnastce... Domyślam się w sumie, że piętnastki w związku z tym kursują tylko do Zawodzia-Zadupia... Szkoda:( Biedna piętnasta pozostanie dzisiaj niespełniona... Dobrze, że jutro nie jadę do szkoły, bo niewiadomo, czy przywrócą do jutra ten ruch, wszak to nie takie łatwe:)

Pozdrawiam, zwłaszcza tych, którzy czekali na tramwaj w Katowicach dzisiaj:),
Magda

wtorek, 30 maja 2006

System Eliminacji Studentów Jest Aktywny

Ponieważ zaczyna się sesja, ropoczyna się również okres wzmożonego ruchu piętnastką na trasie dom-uczelnia. Jak również okres wzmożonej aktywności tego bloga, spowodowany podejściem "nie chce mi się uczyc... to może napiszę notkę".
Głównie dlatego ta notka się tu dziś pojawia:) No więc do rzeczy.

Piętnastki są śmieszne. Wczoraj na przykład jechałam do szkoły na zaliczenie z Rynku do doktora G. Oczywiście nie udało mi się wstać na odpowiednią godzinę, ale doktor G. jest fajny i zrobił kolokwium w dwóch turach, w związku z czym mogłam pojechać na przykład trzy tramwaje później niż zwykle. Co prawda chyba się nie udało... To znaczy chyba jechałam dwa tramwaje później, bo jakoś w sumie za wcześnie przyjechała ta piętnastka, z czego wnioskuję, że to była wcześniejsza, tylko mocno spóźniona. Dodatkowo za moją teorią przemawia to, że był to tramwaj z ograniczoną liczbą przystanków. Mianowicie zatrzymał się w Centrum Sosnowca, a potem jakoś dopiero na Dworze (Menelki). Czyli miał trasę sktórconą o 4 postoje. Chyba chciał nadrobic. Pierwszy raz udało mi sie jechać piętnastką widmo, która się nie zatrzymuje:) W sumie lepiej jechać w niej, niż pomachać jej, jak mija przystanek, na którym się właśnie stoi.

A dzisiaj udało mi się wstać i zdążyć na normalną piętnastkę, choć musiałam biec na nią, bo bezczelna przyjechała za wcześnie. Ale nic się nie stało, bo Marysia nie zdążyła, więc musiałam wysiąść:) Nawiasem mówiąc Marysia była 2 minuty przed czasem... podobnie jak piętnastka i to się jakoś nie uzupełniło. W każdym razie miałam niewątpliwą przyjemność zaobserwować, co się dzieje w Centrum na przystanku tramwajowym:) Takie zjawiska jak na przykład trzy 26 pod rząd, z czego środkowy był widmem, 27 stojący na przystanku około 5 minut, podobnie jak 24 i 21. Oprócz tego widziałam też jak 26 skręcił w lewo, czego zwykle nie robi, a także 24 przyjeżdżający od strony Milowic, czego zwykle nie robi, jak i korek pod mostem, który zwykle tam jest :) No i przyjechała piętnastka, co robi rzadko:P I w sumie zamienił stryjek siekierkę na kijek, bo z prawie pustej podwójnej musiałam się przesiąść w nie do końca pełną pojedynczą, ale za to z Marysią. Oraz także z panem, który zamiast powiedzieć, że chce usiąść, to się pchał i sugerował to bardzo mało subtelnie... A przecież wiadomo, że mówi się wprost, bo jak się powie "zimno mi" to się dostaje kurtkę... Trzeba powiedzieć "PRZYTUL MNIE" :)

Wiadomość dnia: montują nam sygnalizację świetlną na "rondzie" koło Sobieskiego. Bo ja nie jestem kierowcą, to nie wiem, czy to skrzyżowanie jest rondem, ale skoro montują światła, to chyba nie jest? Nie wiem...

Pozdrawiam wszystkich studentów w tych ciężkich dla nich chiwlach. Życzę Wam wszystkim, żeby Wasze środki komunikacji miejskiej zawsze dowoziły na czas na egzaminy i zaliczenia, chyba że nie chcecie się tam dostać:)

Razgawarywała Magda

wtorek, 23 maja 2006

Czy dzisiaj jest dobry tydzień?

Piętnastka… Piętnastka przyjechała dzisiaj spóźniona. Pewnie to dlatemu że ja przyszłam (nie przybiegłam! PRZYSZŁAM!!) na przystanek jakieś 3 minuty przed czasem.

Deszcz… Deszcz zaczął padać jak Magda wyszła z domu. Gdy ja wsiadłam do tramwaju – przestał. Kiedy wysiadłyśmy pod uczelnią zaczął znowu, i to ze zdwojoną siłą.
Kiedyś ukradłam byłam Magdzie parasol i dziś biedna Magda stać musiała pod mostem, bo jej przystanek jest przestrzenią wszechstronnie otwartą. Chociaż… wydaje mi się, że kiedyś znak przystanku był skrzywiony i tworzył taki mini daszek. Jak jest teraz - nie wiem. Magda musiałaby to zweryfikować.

Tramwaj dnia… 26
Przybywam na przystanek koło godziny 15. W tym samym mniej więcej czasie podjeżdża tramwaj numer (jak sprytnie zauważyłam na jego przedniej tabliczce) 26. Stał tam on dłuższą chwilę i zaczęłam się zastanawiać czy aby mi się nie przysnęło chwilkę i nie jest to na przykład moja Piętnastka. Niestety nie wiadomo. Z boku ani z tyłu nie miał on tabliczek.
Kilka minut później zobaczyłam pędzącą w zawrotnym tempie kolejną dwudziestkęszóstkę. Prawie zmiotła z powierzchni ziemi chłopaka, który troszkę przybliżył się do torów. Tramwaj się oczywiście nie zatrzymał, bo po co?
Nie od dziś wiadomo, że zepsute tramwaje jeżdżą najszybciej.
Zaraz za nim przybyło kolejne 26. Już normalne. Przynajmniej tak wyglądało... Co się z nim działo później nie wiadomo.

Entertainment… Baterie mi się w discmanie rozładowały pod Bankiem Śląskim. Ciężko mi było nie zasnąć przy muzyce, a co dopiero jak zabrali mi ostatnią przyjemność…

Tradycja… Narodziła się nowa świecka tradycja, że we wtorki jeżdżę na uczelnie dwa razy. Tradycja o tyle niefortunna, że w przerwie ulegam mojemu najlepszemu przyjacielowi (chodzi oczywiście o łóżko) i zasypiam sobie smacznie. Niestety potem ciężko mi się zmobilizować do powrotu na AE.
Na szczęście to dość krótkotrwała tradycja. Zapoczątkowana została w zeszłym tygodniu, a dziś (miejmy nadzieje) umarła:)

Powroty… Zdarzyło mi się dziś wracać do domu 37 i przesiadać się w 15 na Dworze. Dwa razy… W sumie dobre połączenie.


doubted by Marysia

piątek, 19 maja 2006

Jazda Specjalna

Bo zauważyłam, że niektórzy wierni fani Piętnastki (czyt. Ewa Te) domagają się kolejnej notki. No więc spieszę z wyjaśnieniami, że owszem, jeździmy czasem na uczelnię, zdarza nam się czasem nawet pojawić na wykładzie, a Marysia to nawet pojechała w czwatrek specjalnie tylko do dziekanatu... Ale.
Ale nie dzieje się nic ciekawego. Bo widzicie, Drodzy Czytelnicy, my za bardzo Was szanujemy, żeby pisać Wam takie rzeczy jak to, że na przykład ja miałam dzień śmierdzących piętnastek i Channel No. 15 roznosiło się w każdym jednym tramwaju, w jakim się znalazłam. Albo na przykład to, że Marysia jechała tam i z powrotem tą samą piętnastką w czwartek. Albo to, że jest taka nocna piętnastka, co nie może się zdecydować, czy ma numer 15, czy 34 i dlatego ma dwie tabliczki z numerem. Nawiasem mówiąc nocna piętnastka numer 34 jeździ wszędzie, a drogę z Katowic do mnie pokonuje w rekordowym czasie 1 godziny i 15 minut około. Według rozkładu. Dlatego dzisaj napiszę Wam o tym, jak spełniło się moje marzenie. I jeszcze o paru innych rzeczach też.

Od czego by tu zacząć? Chyba od tego, że są Juwenalia/Ekonomalia/Igry/Jakmutam. A na tego typu imprezach z reguły grają fajne zespoły, jak na przykład HURT (sic!) i happysad. Na przykład na Ligocie. A ponieważ my wolimy happysad, to postanowiłyśmy tam pojechać i posłuchać. Niestety Nasz Ukochany Tramwaj na Ligotę nie jeździ. Jedyną tego przyczyną zapewne jest to, że nie ma tam torów. Ale ponieważ nie jeździ tam Piętnastka, to nie bardzo wiedzieliśmy, jak się dostać na Akademiki. (Czy to nie smutne, że jestem na trzecim roku i nie znam nikogo, ktoby mieszkał w akademiku?) Ale wpadliśmy na genialny pomysł, żeby podążyć za tłumem. Taki efekt owczego pędu. W sumie pomysł sam w sobie był dobry. Tylko co się dzieje, jak cały tłum wsiada do jednego autobusu? Krótkiego? Nie wiecie? Wtedy można sobie podskoczyć i się nie spada. Można też spokojnie jechać bez trzymanki bez obawy, że się człowiek przewróci:) Śmieszna sprawa z tymi autobusami, bo w sumie wsiedliśmy do złego, ale i tak był w nim tłum... Pewnie poszliśmy za złym tłumem, ale było więcej osób, które tak zrobiły... I oni właśnie wysiedli z nami, żeby się przesiąść do zapchanej dwunastki i dojechać spokojnie na koncert. W sumie to dzięki im, bo to oni nas wepchnęli, inaczej mogliśmy się nie zmieścić :)Tym nie mniej fajnie było móc znowu odetchnąć pełną piersią po opuszczeniu autobusu :)

Ale tak naprawde to cała ta podróż to jeszcze nic. Właściwie to chciałam złożyć hołd KZK GOP za to, że uruchomili dodatkowe autobusy z okazji Ekonomalii (Ekonomaliów?). Bo kiedy skończył się koncert (A koncert był fajny bardzo i lepszy niż w Gliwicach, i w ogóle u u brawo brawo, happysad, happysad!!!), wszyscy przemieścili się na przystanek, w nadziei, że uda im się zmieścić do perwszego czegoś, co przyjedzie. Oczywiście pierwszym czymś była taksówka, ale przecież wszyscy wiedzą, że studenci nigdy nie mają kasy. Nie mam pojęcia, na co liczyli ci taksówkarze. Potem zaczęły przyjeżdżać busy. 2.40 PLN z Ligoty do Centrum. Rozbój w biały dzień, choć akurat miał miejsce w nocy. A potem przyjechał autobus. Ale nie był to zwyczajny autobus. Nie było go na rozkładzie, choć tak naprawdę to na rozkładzie nie było nic (rozkład przejrzysty). To był Autobus JAZDA SPECJALNA. No i faktycznie była jazda.
W pierwszej chwili zastanawialiśmy się, czy w ogóle jest sens się do niego pchać, bo został dosłownie oblężony przez średnio trzeźwych studentów. Do tego stopnia, że pan kierowca zastanawiał się przez dobre kilka minut, czy otworzyć drzwi. Jeden zapobiegliwy osobnik wołał nawet, żeby się odsunąć, to może nas wpuszczą. Ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie odsunie się w takies sytuacji, bo straci szansę na dostanie się do środka. Tak naprawdę nie wiem, jak to się stało, że weszliśmy do tego autobusu. Wiem tylko, że Damian był ostatnią osobą, która się zmieściła. Za nim były już tylko drzwi, które zamknęły się dopiero za czwartym podejściem. Na szczęście autobus ten miał następny przystanew pod dworcem PKP w Katowicach, bo nie wiem, co by się działo :) Ja osobiście jechałam w pozycji "powiedz mi to prosto w profil", rozpłaszczona na baczność na szybie za plecami kierowcy. Nie mogłam spojrzeć przed siebie, bo ścisk nie pozwalał mi odwrócić głowy. Śmieszne. Ale najważniejsze jest to, że spełniło się moje marzenie :) Pewnie zastanawiacie się, o co chodzi :)
Widzicie, często jest tak, że jadąc piętnastką do domu, śpiewamy sobie z Marysią różne rzeczy. I nikt nigdy nie chce z nami śpiewać. A na filmach zawsze jak ktoś zaczyna śpiewać w tramwaju/autobusie/metrze/biurze/niewiadomo, to wszyscy inni zaczynają z nim śpiewać i tańczyć, i znają słowa i kroki, i wiedzą kiedy chórek, a kiedy solo, i nawet czasem mają instrumenty muzyczne... I ja zawsze tak chciałam. A Autobus JAZDA SPECJALNA nie potrzebował nawet zachęty. Wystarczyło, że ruszyliśmy, a wszyscy zaczęli śpiewać. Wszyscy ci ludzie, upakowani jak sardynki w puszcze, śpiewali. No może nie był to zbyt ambitny repertuar, ale cóż. Zaczęło się od "Chryzantem złocistych", potem Marysia zaintonowała "Panie Szofer, gazu...", a reszta podchwyciła. Dalej już z górki, "Sto lat, sto lat", "Przybieżeli do Betlejem..." i tak dalej... Hehe :) I wszyscy znali słowa. I wszyscy śpiewali. Można więc powiedzieć, że znowu spełniło się jedno z moich marzeń, bo jestem pewna, ży gdyby mieli trochę więcej miejsca, to wszyscy tańczyliby i znali kroki...

Co jeszcze? Aha. Potem siedzieliśmy na Skargi przez ponad 40 minut i czekaliśmy na N-84. Skracaliśmy sobie czas śpiewem, tak nas natchnęła ta JAZDA SPECJALNA. A potem okazało się, że N-84 ma trochę inną trasę niż powinien, ale nic się nie stało. Aha. A potem Damian jechał tajemniczym 15/34. Ale tylko dwa przystanki, a ja w sumie widziałam to 15/34 trochę wcześniej, jak przejeżdżało koło mojego przystanku, nie zatrzymując się, bo i po co, prawda?

No. To w sumie tyle miałam do przekazania. Nie wątpię, że Marysia, jeśli zechce, opatrzy moją relację komentarzem. Albo napisze coś od siebie...

Pozdrawiam wszystkich juwenaliowo :)
Bardziej happy niż sad
Magda

Edit: Dodano lowy link. Jeśli spojrzycie w prawo, ujrzycie napis "Piętnastka z kosmosu". Nasz Ukochany Tramwaj widać nawet z satelity. Klikajcie i oglądajcie.

poniedziałek, 8 maja 2006

Could you please wait for me? … czyli notka o bieganiu i czekaniu.

Wracałam wczoraj od Magdy wieczorem Piętnastką i zdziwiłam się troszkę, że na Sielcu poczekała ona na jakiś spóźnionych pasażerów.
Jak to? – pomyślałam sobie – Wszak na mnie prawie nigdy nie czeka… Buuu i w ogóle:)
Już wysiadając, zauważyłam, że Pan Motorniczy patrzy po prostu w lusterko czy z tyłu nikt nie nadciąga… Dlatego nigdy nie widzi jak biegnę… Choć po tylu przejazdach powinien był się domyślić.
Dość oburzona postanowiłam zacząć biegać na tramwaj z innej strony… Nie mam pojęcia jak, ale kto by się tam takim detalem przejmował.

Dzisiaj już oczywiście o tym nie pamiętałam. Zresztą nie miałam na to czasu, bo troszkę mi się zaspało na zajęcia na 13.30 i musiałam się sprężać.
Na przystanek dodarłam z pewnym zapasem czasowym, jednakże i tak biegłam po schodach, bo akurat jakiś tramwaj przyjechał. Okazało się jednak, że to tylko 26 tudzież 24. Nieważne.
Piętnastka przyjechała kilka minut później – oczywiście i tak za wcześnie. Spokojnie sobie wsiadłam do jednego z DWÓCH wagonów i po chwili uświadomiłam sobie, że Piętnastka czeka… Wtedy to przypomniałam sobie moje wczorajsze narzekania.
Jejku. Piętnastka wzięła to sobie do serca i teraz na mnie czeka. Nie zauważyła (bo nie spodziewała się tego zapewne), że ja już wsiadłam.
W każdym razie miło z jej strony. Choć i tak ruszyła minutę wcześniej niż wskazywałby na to rozkład.

Punk kulminacyjny nastąpił jednak, kiedy to wracałam dziś do domku po zajęciach.
Szłam chodnikiem, mając nadzieje, że to co właśnie odjeżdża z przystanku nie jest Piętnastką. Raczej nie było, bo zaraz kolega mój wskazał na nadjeżdżający tramwaj, mówiąc: „To jest Piętnastka. Ciasna jak cholera”
Ruszyłam więc biegiem przez ulice i tory w totalnie niedozwolonym miejscu oczywiście i musiałam zatrzymać się miedzy jednymi torami a drugimi, aby rzeczoną Piętnastkę przepuścić.
Tramwaj jednak przystanął i Pan Motorniczy zapytał na migi czy jestem potencjalną Piętnastkową pasażerka. Ja przytaknęłam, tramwaj mnie przepuścił, uśmiechnęłam się do motorniczego, że dziękować dziękować i pobiegłam dalej w stronę przystanku.
W całej tej euforii nie zakumałam, że Pan Motorniczy otworzył mi drzwi i mogłam spokojnie sobie wsiąść do Piętnastki wcześniej, nie męcząc się sprintem na przystanek…
Polałam się z siebie straszliwie. Śmiałam się całą drogę i do teraz jeszcze mi się morda głupio cieszy.
Szczyt inteligjencji… Wiedziałam, że jestem głupia, ale że aż tak?
A może ja po prostu podświadomie lubię biegać? Szczególnie, gdy mym celem jest ukochana Piętnastka!

Genuine Idiot Marysia

niedziela, 7 maja 2006

Nie o Piętnstce

Heja heja!
Chciałam przekazać Wam wielką prawdę, która to dopiero dziś dotarła do mojego małego rozumku.
To nie Piętnastka się psuje. To po prostu obojętnie co, czym jadę zawsze stara się zapewnić mi jakieś atrakcje!

Dziś jadąc do Magdy poszłam na przystanek nie wiedząc, o której będzie Piętnastka (żeby nie biec). Podejrzewałam, że o 15.21 tudzież 15.35. Jak się okazało miałam racje… Byłam na przystanku o 15.25, więc postanowiłam podjechać czymkolwiek do parku.
Po pewnym czasie podjechało 21.
Ale oczywiście jakieś 30 metrów przed przystankiem, na którym to chciałam wysiąść, się zepsuł. Przez kilka minut robił coś w stylu: „WRRRRRRRRRRRRrrrrrrrrrrrrrrbbbrrrRRRRRRrrrrRRRRRRRbr..brr..ehle” (Przepraszam, ale nie umiem tego dokładnie oddać pisemnie), po czym wypuścił wszystkich pasażerów. W sumie nie wnikałam, co się dokładnie stało – może zabrakło mu benzyny;) albo coś… nie wiadomo…

Innym dość znajomym z piętnastkowych włajaży zdarzeniem była moja wyprawa w góry kiedy to gdy ledwo co wepchnęliśmy się do PKS-a, na następnym przystanku weszło jeszcze z 6 osób… Oczywiście wszystkie z bagażami:)

Myślę jednak, że nasza ukochana piętnastka pozostaje w dalszym ciągu bezkonkurencyjna, a inne pojazdy starają się po prostu jej dorównać, aby także zyskać sławę!

Relacjonowała Wciąż Wierna Piętnastce I Niezmiernie Uwielbiająca Ją Marysia

środa, 3 maja 2006

Hmf...

Ja tam nie wiem, ale strzeżonego Pan Bóg strzyże, czy jakoś tak. No więc na wszelki wypadek coś napiszę, bo mi przed chwilą serwis zakomunikował, że porzuciłyśmy bloga, co jest nieprawdziwą nieprawdą. Bo nie porzuciłyśmy, wciąż tu jesteśmy i dalej męczymy się z Piętnastką.
Co prawda ja się właśnie niedawno przesiadłam na rower, bo i tak nie jeżdżę do szkoły, ale piętnastka i tak rządzi.
Wczoraj widzieliśmy na stawikach pana, który miał kontakt z bazą i jak tylko zobaczył, że jedzie tramwaj, to przekazał do dowództwa, że przyjechała przed czasem czerwona pojedyncza piętnastka bez reklam z szarymi siedzeniami, prawie pusta. Chyba, bo właściwie nie słyszeliśmy tego, ale co innego można powiedzieć o Piętnastce? Jak już jedzie:)
A poza tym udało mi się ostatnio zobaczyć, jak piętnastka obróciła do Katowic i z powrotem w piętnaście minut. Bo najpierw zobaczyłam jak jedzie z parku w stronę Katowic (taka podwójna niebieska, co mi kiedyś uciekła spod szkoły), a potem zaraz za chwilę, przyjechała w drugą stronę. Szybka jakaś torpeda czy coś, hihi. Bo nie sądzę, żebym się uczyła tak długo inglisza i tak ambitnie, żebym nie zauważyła upływu czasu, hihi.
No to w sumie tyle mam do powiedzenia. Aha, jeszcze jedno, wczoraj czułam się jak piętnastka, bo jeździliśmy cały prawie czas wzdłuż torów w Szopienicach i w Sosnowcu:)
Nie mam kondycji w ogóle, ale nie szkodzi, na pewno się wyrobię i będę śmigać na tym rowerze:)
Mam nadzieję, że nam nie zabiorą tego bloga. I mam nadzieję, że im nie pozwolicie, bo to zależy też od ilości odwiedzin:) Więc odwiedzajcie i zostawiajcie komentarze:) A ja ide na rower. Bo taka ładna pogoda.

Pozdrawiam
Typed by Magda

czwartek, 27 kwietnia 2006

Tramwajowy Raj

Dziś skończyłam zajęcia nietypowo o 14.35. W sumie miło, bo ostatni kwadrans myślałam już tylko o tym, co sobie zjem jak w końcu dotrę do domku.
Przybyłam na przystanek i sprawdziłam na rozkładzie, że piętnastka jest o 14.42.Niestety nie znam rozkładu z tak nietypowej godziny (za co serdecznie przepraszam), a nie chciało mi się liczyć od 15.10 (wszak głodny człek na to siły mieć nie musi).
Oczywiście tramwaj nie przyjechał a ja robiłam się coraz bardziej głodna. Domyśliłam się, że coś się musiało zrąbać (podejrzewałam brak prądu), bo w przeciągu 25 minut nie pojechał żaden tramwaj w żadną stronę. Bystrzacha ze mnie, nie?
Postanowiłam zatem pójść do sklepu po prowiant. Znając oczywiście stare, mądre przysłowie: pójdziesz do sklepu – tramwaj przyjedzie:)
Żeby nie było, zostawiłam „na czatach” koleżankę.
Wychodząc ze sklepu, zauważyłam dwa jadące w przeciwnym kierunku niż mój tramwaje oraz grupkę ludzi wyzywających na to, że właśnie przed chwilą odeszli z przystanku:)
Ruszyłam żwawo na mój przystanek, mając nadzieje, że piętnastka mi nie odjechała. Powinnam ją była zobaczyć ze sklepu, ale nigdy nic nie wiadomo…
- No i wykrakałam – pomyślałam, gdy nie zobaczyłam mojej koleżanki. Na szczęście dostałam od niej esemesa, że radzi iść na autobus, bo jakiś dziadek powiedział, że się coś popsuło.
Ja jednak wierna piętnastce pozostałam. Wszak tramwaje jakby zaczęły jeździć, a jeden 7days (ring i te sprawy) nie pożywił mnie na tyle, abym była w stanie drałować na Gwiazdy na autobus.
No i miałam rację… Prawie… ;)
Niebawem przejechał potrójny tramwaj. Pierwsze dwa wagony były czternastkowe, a trzeci – piętnastkowy. Piętnastka miała nawet otwarte drzwi i wystawał z niej pan. Skojarzyło mi się to z trolejbusami w San Fricisco. Szaleństwo!
Chwilkę później nadjechał pojedynczy, zapchany Jordan. Pomyślałam, że i tak nie mam szans jechać dziś w mniejszym tłoku, więc jakoś postanowiłam wsiąść. Co z pewnym trudem, ale się udało…
Czy się zdziwiłam jak wszyscy zaczęli wysiadać na Pętli? Zdziwiłam się, tak to prawda. Okazało się, że Pan Motorniczy dalej nie jedzie. Po co właściwie? Wszak, jak się przy okazji z wypowiedzi wzburzonych pasażerów dowiedziałam, nic nie jechało w stronę Szopienic już od dwóch godzin. Taki komplement…

Stając tam sobie usłyszałam też wiele innych, ciekawych strzępków rozmów przeróżnych osób. Na przykład:
Pan A: No ale kto to wszystko przewidział?
Pan B (z pełnym stoicyzmem): Ja to wszystko przewidziałem.
Szakan dla Pana B. Widocznie to jakiś weteran podróży środkami komunikacji miejskiej.
Była też Pani, która uspokajała wszystkich wychodzących z siebie i wyzywających Motorniczego Jordana pasażerów, mówiąc, że nie ma powodu się denerwować. Po co ten raban? Przecież jadą kolejne tramwaje.

Pani jak najbardziej miała racje. Kolejne tramwaje nadjeżdżały: „20” (kończy trasę na Pętli), „7” (kończy trasę na Pętli), „15” (z plakietką „zjazd do zajezdni”), „36” (kończy trasę na zajezdni) i wiele, wiele innych. W życiu tyle tramwajów na raz nie widziałam, w tym wiele podwójnych, wszystkie puste. Po prostu tramwajowy raj… albo piekło… nie wiadomo.
Chyba zapomniałam wspomnieć, choć pewnie się domyśliliście, że tramwaje podjeżdżały jeden po drugim. Gdyby mogły zrobiłyby to jednocześnie. Nie mogły niestety, więc zrobił się wielki korek. Samochody nie mogły przejechać, bo tramwaje tarasowały im drogę (dla niewtajemniczonych powiem, że to dlatego, iż przed Pętlą linie tramwajowe przecinają jezdnie). Jakiś Pan przez walkie-talkie (że niby ma kontakt z bazą) próbował przekazać dyspozytorni, żeby przekazała tramwajom, żeby się opanowały i nie pchały się wszystkie na raz. Mówił też coś o 21, ale nie skumałam. A w sumie ciekawe co do tego wszystkiego miał tramwaj jeżdżący po Zagłębiu wyłącznie…

W pewnym momencie podjechała tez „14” (bez tabliczki informującej, że zjeżdża na zajezdnie!!!). W tym samym czasie z pętli ruszyła się jakaś „15”. Niesamowite – pomyślałam – podstawią mi piętnastkę. Oczywiście nie miałam racji – piętnastka po prostu podjechała na „koniec” pętli, żeby inne tramwaje się pomieściły:) Kiedy jednak zreflektowałam się, że może w takim razie wypadałoby wpakować się do czternastki, było już za późno.. No, może gdybym była o 2/3 chudsza dałabym rade.
Ale nie ma tego złego. Dosłownie za chwilę przyjechał kolejny tramwaj (z tego co pamiętam to też była czternastka). Już o wiele mniej wypchana, ale śmierdziało w niej trochę potem. Jednak sprytnie wypatrzyłam, że jedzie za nami Jordan i na Burowcu się do niego przesiadłam. Tam to już ful wypas – więcej miejsc wolnych niż zajętych. Do tego na odchodnym Pan Motorniczy powiedział, że piętnastka zaraz przybędzie.
I rzeczywiście… tylko był mały problem z dostaniem się do środka. Jednak się udało. Ale jako że podróż ta do najprzyjemniejszych nie należała a pogoda piękna, wysiadłam sobie na Sobieskiego i resztę drogi przebyłam piechotą (jakby się kto pytał to jest to niewiele dalej do mnie niż z Dworca)

W domku byłam o 15.43. Jak na taką katastrofalną awarię (?) całkiem szybko.

Na koniec chciałam się jeszcze pochwalić, że byłam wieczorem na Szopienickiej Pętli!!! Zawsze chciałam tam pojechać:) Niestety wyprawa była rowerowa, a nie tramwajowa, ale i tak było super. Szczególnie, że rundkę honorową (pod prąd) po Pętli zaliczyłam…

Ilością Widzianych Tramwajów Oszołomiona Marysia

Dzień Dobroci dla Pasażerów Piętnastek

No więc na wstępe chciałam powiedzieć, że udało mi się dojechać dzsiaj do szkoły, żeby wygłosić referat z prawa. Choć wiele osób martwiło się, że Piętnastka mnie zawiedzie. No, ale udało się i bardzo dobrze:)
Żeby nie było za fajnie, to w powrotnej drodze nie do końca się udało, ale wydaje mi się, że to tylko dlatego, że Piętnastka dba o moje zdrowie i uważa, że spacer to bardzo dobra rzecz. Tym mniemniej trochę smutek, bo zdaje się gdzieś był jakis wypadek... Nie udało mi się do końca tego wyłowić z brzęczenia Dyspozytorni.
Ale zacznijmy od poczatku. Czyli od tego, że uciekła mi piękna niebieska, przestronna, prawie pusta Piętnastka, z numerem wypisanym markerem na plecach. Tuż sprzed nosa. W nagrodę (po 14 minutach, co w sumie było miłe) przyjechała duszna pojedyncza, ale za to z nowymi siedzeniami. Takimi szarymi, wiecie. No i nawet mi się udało usiąść w okolicach Burowca. A jakiś przystojny młody człowiek otworzył mi okno, z którym nie mogłam sobie poradzić. Sama radość :)
Jednakowoż w okolicach Menelków zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie Dyspozytrni z różnymi tramwajami i zaniepokoiło mnie to co usłyszałam. Mianowicie, że pilne, pilne, dwadzieścia sześć vis a vis czegoś. Pomyślałam jednak, że niewieki może mieć to na mnie wpływ, bo to jakby inna trasa. Potem jednak usłyszałam, jak dyspozytor zmienia kolejno trasy tramwajów.
Czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego 14 ma jechać na Plac Wolności w Katowicach, skoro to 26 się rozpieprzyło i to w Sosnowcu? Choć być może ja się znowu na czymś nie znam i dla w tajemniczonych ma to jakiś sens, muszę o to zapytać Męża. (Mężu! Pytam Cię niniejszym :)
W każdym razie na Piętnastce też się odbiło, bo zamiast pojechać na Zagórze, pojechała do Będzina. Śmieszne. W sumie raczej nie przeszkadza mi to za bardzo, bo pogoda jest boska, a przez park wcale nie jest tak daleko do mnie jak z Menelków na przykład. Bardzo fajny spacerek :)
A na dodatek Pan Motorniczy był miły i na każdym przystanku od Dworca wychodził i mówił, że on to nie jedzie na Zagórze i nawet był młody i miał ładne okulary słoneczne.(Przystanków tych od Dworca do zjazdu na Będzin jest trzy, więc się nie przemęczył, ale liczy się chęć, prawda?)
Z resztą chyba dzisiaj jest Dzień Dobroci dla Pasażerów Piętnastki, bo rano jak wsiadałam do tramwaju, to inny Pan Motorniczy poczekał, aż usiądę, zanim ruszył, żebym się nie przewróciła.(A może po porostu czekał, bo był dwie minuty przed rozkładem? Na pewno nie;) A tym bardziej był miły dla Marysi, bo poczekał, aż ona wybiegnie na górę po schodach i nie zamknął jej drzwi przed nosem, tylko pozwolił jej wsiąść i bezpiecznie dojechać ze mną na uczelnię. BTW pierwszy raz faktycznie widziałam, jak Marysia biegnie po schodach na Piętnastkę. Mistrzostwo Świata w sprincie po schodach. Uważam, że ta strona Marysi jest niedoceniana. Niniejszym doceniam :)
Także ogólnie Piętnastka rządzi i super super, a ja mam dobry humor.

Pozdro dla wszystkich i komentujcie, komentujcie. Miejcie taki gest. Bo ładna jest pogoda i w ogóle :) A jak przyjdzie Marysia, to napisze swoją notkę i nikt mnie nie skomentuje znowu :( Bo nie wierzę, że ona dojedzie dzisiaj do domu bez przygód:D Hehe...

Mówiła Magda

piątek, 21 kwietnia 2006

Z jak Zalesienie Piętnastki (i okolic)

Skoro Magda jest taka Z jak zdradliwa i piętnastkę dziś zdradziła, to może ja opowiem, co tam u niej słychu;)

Zacznijmy od tego, że jak szłam na przystanek po zajęciach (około kwadrans po pierwszej) przyjechały sobie 3 tramwaje prawie jednocześnie. Jeden stary, drugi podwójny, a trzeci był czternastką, co w dalszej części opowiadania okaże się dość znaczące.
W każdym razie śmiesznie to wyglądało – taki mały koreczek. No ale przystanek pod uczelnia mamy długi, zatem wszystkie się tam zmieściły i wszystko zakończyło się szczęśliwie:)

Piętnastka przybyła o czasie, czyli 13.18… z przepięknym Z jak zjebana (tudzież zajezdnia – nie wiadomo) na czole.
Z powodu tejże Z jak zaczarowanej literki nie wsiedliśmy do wspomnianego tramwaju.
Czekając na następny, wymyślaliśmy znaczenia tegoż magicznego „Z” , przekonani, iż to na pewno jakiś nowy piętnastkowy znak firmowy. „Z” niewątpliwie oznacza, że piętnastka jest zarąbista, zniewalająca, zawalona, zmysłowa, zadziwiająca etc. Epitetów było mnóstwo, gdyż nasza kochana piętnastka dała nam nie tylko natchnienie, ale i około 20 minut czasu.

W tak zwanym międzyczasie, przyjechała podwójna czternastka. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby kilka minut później oczom naszym nie ukazała się kolejna… Zastanawialiśmy się właśnie nad niezwykła częstotliwością kursowania czternastki, kiedy to okazało się, że tramwaj się nie zatrzymał. Taki dżołk. (Pozdrowienia dla dziewczynki, która chciała do niego wsiąść. Hehe) Żeby było śmieszniej, wcale nie jestem pewna, czy tramwaj był w środku pusty…
A może był kręcony kolejny film z Sandrą Bullock pt. „Speed 3 – neverstanding tram” o tym jak Z jak zmyślny Z jak złoczyńca Z jak zainstalował urządzenie niepozwalające tramwajowi się Z jak zatrzymać, inaczej stara babcia – pasażerka wyleci w powietrze?

No ale wróćmy do naszej piętnastki.
Jak już mówiłam, rozwinięć skrótu „Z” było wiele, więc wszystkich tu nie sposób przytoczyć. Jednakże jedno z określeń okazało się być proroczym. A mianowicie „złocista”…
Kolejna (oczywiście spóźniona) piętnastka było żółta… Złocista niczym piwo jasne pełne. Jak bardzo pełne okazało się w mgnieniu oka, jak tylko podjechała na przystanek;) W dodatku w środku unosił się zapach nasuwający na myśl bar piwny. Ful wypas. I jak tu nie ubóstwiać piętnastki za jej upodobnianie się do ukochanego napoju?
Ale to nie wszystko!
Jako że idzie wiosna, piętnastka postanowiła być bliżej natury. Polegało to na tym, że jakiś pan przewoził tymże tramwajem drzewko:) Ale czy powinniśmy się dziwić? Wszak Katowice to najbardziej zalesione miasto w Polsce.

Dzień dzisiejszy pełny był piętnastkowych wrażeń i nie jestem pewna czy wszystkie zdołałam tu zamieścić, ale jak tylko sobie coś jeszcze przypomnę, nie omieszkam dopisać.

Z jak zapisała Z jak Marysia

Tajemnicza tajemniczość...

Tak naprawdę to nie za wiele mam do napisania dzisiaj, bo jakoś rzadko ostatnio mi się zdarza jeździć piętnastką, czego szczerze żałuję. Ale cóż zrobić, skoro nie ma potrzeby?
Ogólnie zdziwiłam się wczoraj bardzo, ale było to miłe zdziwienie. Wracałam sobie z Gliwic wieczorem i nie chciało mi się iść na piechotę z dworca do domu, więc poszłam popatrzyć na rozkład jazdy w nadzieji, że może na horyzoncie pojawi się jakiś późny przedstawiciel KZK GOP. Z przyzwyczajenia spojrzałam też na rozkład piętnastki, choć nie spodziewałam się, że akurat będzie jechała. No i faktycznie. Planowo miała przyjechać za niecałe dziesięć minut. Jednak nie zdążyłam się nawet odwrócić gdy usłyszałam znajomy stukot i na przystanek wtoczyła się piękna, czerwona, hałaśliwa, obskurna, stara torpeda z napisem 15 na twarzy.
Śmieszne - pomyślałam i rzuciłam się przez ulicę w stronę torów, żeby przypadkiem nie odjechała beze mnie. A w środku jak zwykle, chociaż chyba nigdy jeszcze nie jechałam tak głośną piętnastką, ale może tylko mi się wydawało, bo noc już była i cicho na ulicach. Tym niemniej miło, że się pojawiła akutar wtedy. Współczuję ludziom, którzy na nią czekali później...

A dzisiaj zdradziłam piętnastkę, ale tylko w połowie, bo wracałam do domu 815. Było to błędem, bo w autobusie było tak strasznie duszno, że aż się nie dobrze robiło. I nie dało się otworzyć okna. To pewnie kara za zdradę... Chociaż z drugiej strony nie wiadomo, co się działo dzisiaj w piętnastkach, hehe.

Na koniec chciałam dodać, że jestem niewyspana, bo drastycznie skróciłam czas snu z 12 do 5 godzin i jest to straszne, ale za to byłam wczoraj na szantach i było fajnie.
Pozdrawiam moją grupę językową, która pierwszy raz w całości nie poszła na języki!! Musimy częśćiej chodzić na piwo. Może jak otworzą ogródek w P3 :D
Koniec weny.

Created by Magda

środa, 12 kwietnia 2006

Opowieść Wielkanocna

Pan mgr B. powiedział ostatnio na kółku z nieruchomości, że mu serce zawsze mocniej bije, jak wsiada do piętnastki.
No cóż, mnie również:)
Miłość, wiosna, sadzawki pod wiaduktem, tramwaje przyjeżdżające na czas… Chyba się zagalopowałam… Przepraszam.

Rozdział Pierwszy
Duma

W zeszłym tygodniu nagminnie miałam okazje podziwiać tył odjeżdżającej piętnastki.
Niezależnie, czy przybywałam na przystanek „na styk”, czy też minutkę przed czasem. Nie ważne, czy biegłam pół drogi, czy tylko po schodach. Zawsze to samo!
Wierzcie mi – spóźnienie się na tramwaj 5 sekund jest o wiele bardziej irytujące niż spóźnienie się kilka minut.
Kulminacja (nie mylić w kumulacją w totolotku, choć taka pewnie też była) nastąpiła w środę, kiedy to, nauczona doświadczeniem, przybyłam na przystanek z 3 minutowym wyprzedzeniem i to również nie pomogło. Wrrr!!!
Dodam, iż tegoż dnia była śnieżyca i ogólnie niesprzyjające warunki, ja - niespodziewająca się takiej pogody, ubrana byłam po wiosennemu i na dodatek spieszyłam na uczelnie, aby dowiedzieć się czy zakończyłam w końcu sesje czy też wiosny w tym roku nie będzie…
Jak się później okazało, śpieszyłam się zupełnie niepotrzebnie, bo pani doktor i tak spóźniła się 20 minut, po czym okazało się, że zapomniała sprawdzić nasze prace... (Pozdrowienia dla Kasi, która wtedy dwa razy dowiedziała się, że nie zdała, zanim okazało się, że ma 3,5).
No ale wracając do tematu.
Stałam sobie na przystanku i marzłam ponad kwadrans, bo kolejna piętnastka już nie raczyła przyjechać zbyt wcześnie…
Jednak dzień nie był stracony. Okazało się, iż tak właśnie zaczyna się moja wiosna i ze już oficjalnie jestem studentka szóstego semestru. Byłam z siebie niezmiernie dumna.
Duma ma przybrała jeszcze na sile w piątek, albowiem udało mi się zdążyć na tramwaj. A to dzięki mojemu szatańskiemu planowi (nie mylić z szatańskim lanosem, którego też pozdrawiamy). Mianowicie: przyszłam na przystanek 5 minut przed planowym przybyciem piętnastki!
dumna dumna dumna:)

Rozdział Drugi
Niedziela

Myślał kogut o niedzieli… a piętnastki i tak jeżdżą jak chcą.
Niedziela wieczór. Tramwaj relacji Magda – Marysia o 22.15… przyjechał… przyjechał jak już wybierałam się na autobus, czyli z jakimś dziesięciominutowym opóźnieniem.
Ale nic to. Grunt, że przyjechał.
Wsiadam, patrzę – bomba:) Tzn. jakiś bliżej niezidentyfikowany pakunek, wciśnięty pod ostatnie siedzenie. Nie zdążyłam się dokładniej przyjrzeć, gdyż „zapach” (wywołany prawdopodobnie obecnością śpiącego sobie smacznie osobnika płci nieokreślonej) wygnał mnie na przód pojazdu, gdzie odczuwało się go troszkę mniej intensywnie.
Szybkie spojrzenie na pasażerów. Połowa śpi. Dziwne – wszak nie było jeszcze bardzo późno.
Na następnym przystanku mocno chwiejnym krokiem weszła ekipa rozbudzająco-rozweselająca. Dużo krzyczeli, chcieli się nawet zabawić w kanarów, a na pożegnanie zaśpiewali nam „do widzenia, do widzenia… do widzenia” czy jakoś tak.
A potem to już nic się nie działo, bo to krótka trasa jest i musiałam wysiadać:(

Ciekawe czy ta „bomba” później wybuchła.

Rozdział Trzeci
Uprzedzenie

Mimo wszystko nie należy się do piętnastki uprzedzać.
Dziś na przykład widziałyśmy z Magda rozwalonego na środku skrzyżowania koło naszej uczelni Jordana, a za nim powoli tworzący się sznureczek innych tramwajów.
No pięknie – pomyślałyśmy – Znów nie dostaniemy się do domu bez przeszkód.
Co prawda był to tramwaj w stronę rynku, ale przyzwyczaiłam się już, że wypadki paraliżują zazwyczaj ruch w obu kierunkach.
A tu taka niespodzianka. Nie dość, że w stronę Sosnowca tramwaje normalnie kursowały, to jeszcze piętnastka przyjechała zaledwie chwilkę po naszym przybyciu na przystanek. Była co prawda pojedyncza i dość zapchana, no ale czego się spodziewać o 15.30?

Rozdział Ostatni
Święta, święta

Wielkanoc zbliża się. Jest to okres przerwy w podróżowaniu piętnastką (chociaż nigdy nic nie wiadomo) zatem już teraz chciałabym złożyć życzenia wszystkim czytelniakom.
Wesołych świąt, smacznego kurczaczka (a wegetarianom jajka), przyjemnej świątecznej atmosfery, dużo słonka, mokrego dyngusa, a przede wszystkim wspaniałych piętnastkowych (i nie tylko) wojaży.
I komentujcie komentujcie! Będzię nam niezmiernie miło w ten świąteczny czas;)

Written by Marysia (prawie jak Dickens i Austen w jednym)

wtorek, 4 kwietnia 2006

Z pozdrowieniami dla Ewy Te ;]

No więc chciałam powiedzieć, że w związku z wielką niemocą, jaka ostatnimi czasy mnie opanowała, zaprzestałam ostatnio jazdy do szkoły (na uczelnie), a co za tym idzie, jazdy Piętnastką. Wniosek: brak nowych wiadomości na temat sprawowania się ukochanego tramwaju.
Ale na szczęście od czego się ma przyjaciół (na przykład ot tego, żeby Cię wpisali na listę, hehe... Dziękuję po stokroć, Eve!!). Toteż dzisiaj fragment rozmowy. O piętnastce, żeby nie było:D

Ewa:
byłam na zagłębiu
Ja:
obiecuję, że jutro się pojawię w szkole :D
Ewa:
2 piętnastki =>punktualnie!!! w tym jedna podwójna
Ja:
ło! fajnie! beginner's luck :P
Ewa:
dodam jeszcze że za każdym razem miejscówka siedząca
Ja:
i pewnie nie smierdziało :D
Ewa:
nic a nic :) ale żeby mi nie było za dobrze, moje 14 nie jechały bo był wypadek nad rondem :/
Ja:
hehe, spoko
(...)
Ja:
zdajesz sobie sprawę, że ta rozmowa ląduje na blogu?
Ewa:
a będę sławna?
Ja:
będziesz
Ewa:
iha!

Hehe. Pozdrawiam Ewę!! Teraz już jesteś sławna:) Właściwie nie mam nic więcej do dodania, może tylko to, że jak nie urok, to sraczka i jak nie piętnastka, to czternastka nawala i to się jakoś uzupełnia. Równowaga w przyrodzie musi być. A właściwie w Tramwajach Śląskich SA :]

A ja jeszcz raz obiecuję, że pojawię się w szkole jutro, bo już na mnie krzyczą nieco w domu, że tam nie jeżdżę. Więc prawdopodobnie będę niedługo miała więcej do opowidadania, jak znowu będę podróżować piętnastką:)

Kiss Kiss Bang Bang Dla Wszystkich:)

Copied and pasted by Magda
PS: Jutro mam urodziny:] Może się ktoś wpisze z tej okaji? :P

czwartek, 30 marca 2006

Rekord

Chciałam dodać kilka słow od siebie. Taki aneks do notki Magdy.
Jednak z kilku słów zrobiło się kilkaset, więc postanowiłam stworzyć nową notkę - zamiast editu poprzedniej czy do niej komentarza. A zatem... yhm yhm...

Jako że piętnastka, na którą się, jak Magda już wspominała, spóźniłam(chociaż biegłam) przyjechała za wcześnie, to następna się spóźniła – tak żeby się uzupełniło:) Dzięki temu mogłam postać sobie na przystanku trochę dłużej. No ale mówi się trudno… albo inwektywa.
W sumie myślałam, że nawet nie spóźnię się bardzo na zajęcia, kiedy to okazało się, że pietnastka, którą mam zaszczyt podróżować kończy swój bieg na Zawodziu Zajezdni…
Ale nic to.
Po chwili podjechała 14 – pojedyncza i zapchana… Jednak to nie przeszkodziło dość sporej grupce ludzi wygnanych z dwuwagonowej piętnastki wepchania się to tegoż tramwaju. Stanie i udawanie, że wcale żadne kończyny poza tramwaj nie wystają nam, nie zdało się jednak na nic – 14 nie ruszyła dopóki część osób pojazdu nie opuściła. Zrobiliśmy to jednak bez abominacji, gdyż oczom naszym ukazała się przepiękna, dopiero co podstawiona, podwójna piętnastka. Wystarczyło poczekać kilka minut aż dowlecze się do nas Pan Motorniczy i już byliśmy prawie w domu… znaczy na uczelni.

W tak zwanym międzyczasie odbyłam rozmowę telefoniczną z Magdą (Magda: Skoro i tak się spóźnisz na zajęcia to może przyjdź do arkad, bo my właśnie nie poszliśmy na prawo lecz na piwo. Ja: Ty to umiesz namawiać) i tym sposobem zaczęłam ten jakże piękny dzień.

Około 15 chciałam wracać do domu… jednak 15 nie chciała przyjechać…
Zirytowałam się zatem i wsiadłam w Jordana (23). Było to posunięcie niezwykle słuszne, gdyż chwile przed nim jechała wypchana po brzegi 14 i trochę mniej zapełniona 37 – także w 23 było właściwie luźno. (Jak ktoś nie widzi związku, to śpieszę z wyjaśnieniem. Po prostu te 3 tramwaje mają taką samą trasę, która rozbiega się dopiero za mostem. Także jak jadą takie 3 jeden po drugim, to logicznym jest, że ostatni najmniej zapchanym będzie, bo wszyscy wsiedli do poprzednich).
Oczywiście jak tylko wsiadłam do 23, zauważyłam wyłaniającą się zza zakrętu 15… Udałam jednak obrażoną i pojechałam Jordanem aż do Dworu. Dobrze zrobiłam, bo 15 okazała się znowu tramwajem z nieograniczoną liczbą miejsc (jeden wagon i godziny szczytu robią swoje). Wepchnęłam się na chama i jakoś dotarłam do domku, no bo co miałam zrobić?

Jakiś czas później postanowiłam się udać jeszcze raz do Katowic. Tym razem w celach kulturalno-rozrywkowych.
Piętnastka o 17.13 przyjechała chwilkę później i w zasadzie, nie licząc tego drobnego spóźnienia, bez zarzutu dowiozła mnie do naszego miasta wojewódzkiego.
Powrót za to był już ciekawszy.
Piętnastka przyjechała zgodnie z tylko sobie znanym rozkładem. Ale nie narzekam, bo dzięki temu nie musiałam na nią długo czekać:) Jednak na Pętli tramwaj oznajmił (lubimy mówiące tramwaje), że zjazd do zajezdni. No cóż… Mówi się trudno i wsiada w czternastkę.
Tym sposobem znalazłam się na Dworze znów, gdzie (nieoczekiwanie krótko) poczekałam na kolejną piętnastkę (ogór; grzanie na maksa; jeden bezdomny, ale daleko).

Podsumowując, „zaliczyłam” dziś 9 tramwajów – to chyba mój rekord. Trza to oblać:)

Na koniec... Wiem, że takie rzeczy się robi raczej na początku, a nie na końcu, ale to połowicznie mój blog i będę robić jak mi się podoba... whatever...
Tą notkę chciałabym zadedykować Ewie Te, która to dopytywała się dziś o piętnastkowe wieści.
I jeszcze pozdrowienia i podziękowania dla Żaby za zdradzenie nam tajników "maszynki"

recorded by Marysia ;)