poniedziałek, 11 grudnia 2006

Piętnastkowość, czyli o tym, jak piętnastki są miłe

Ostatnio chciałam się poskarżyć na to, że od czasu, jak otworzyli wiadukt w Sosnowcu, to nic się nie dzieje... Niestety notka mi się skasowała, a nie miałam już siły jej odtworzyć. Ale jak się okazało, nie ma tego złego, bo już dziś zostałam wyprowadzona z błędnego mniemania o tym, że teraz już nie będzie problemu z komunikacją tramwajową.
Dziś bowiem wsiadłam sobie w Piętnastkę, a ona zaczęła skręcać na Będzin. Tak się zdziwiłam, że aż zawołałam: "No, nie! Co się dzieje?!" Tramwaj jednakowoż zatrzymał się na zakręcie, a pan motorniczy powiedział, że proszę się przesiąść. Okazało się, że na tym samym zakręcie tylko zwrócona twarzą w drugą stronę stoi druga piętnastka. Pan motorniczy porwał tylko ze swojego wagonu swój napis, o tym, jaki to tramwaj i pojechaliśmy dalej. Nawet się nie spóźniłam, co było dziwne. Także tydzień zaczął się dobrze.
A jak wyszłam na przystanek na uczelni, żeby już jechać do domu, to od razu przyjechała... Nic nie musiałam czekać. Szok!

Jeszcze chciałam przekazać, że na przykład w Łodzi to są takie piętnastki, które bardzo chcą pomagać. Błądziłyśmy trochę po tym pięknym mieście z Agą, samochodem oczywiście. I za każdym razem trafiałyśmy na tramwaj numer piętnaście, zupełnie, jkaby chciał nam on pokazać drogę. To było bardzo miłe. Zwłaszcza, że w końcu trafiłyśmy, a na dowidzenia piętnastka pokazałą nam ogon.

Także nie takie straszne piętnastki, jak je malują ;]

Pozdro, pozdro,
Magda

Brak komentarzy: