środa, 28 czerwca 2006

rozbrat

aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
zaraz wyjezdam
oczywiscie wszystko robie na ostatnia chwile, wszystko mi sie gubi (na przyklad paszport) i o wszystkim zapominam

dodaje nocie coby jakos na bloga nie skasowali

jak sie uda to sie moze jakos odezwe ze szkocji... moze tam tez jezdza pietnastki

a tymczasem wesolych i udanych wakacyji zycze

aaaaaaaaaaaaaaa roztrze3pana marysia

piątek, 23 czerwca 2006

A ja sobie wyjeżdżam

Uprzejmie donoszę, że chciałam się pożegnać na jakiś czas. Bo widzicie właśnie dzisiaj sobie jadę na Mazury. Niestety nie piętnastką, bo tak daleko to one nie jeżdżą, mają za wysoki wpółczynnik psucia się.
Co więcej, na Mazurach też nie ma piętnastek. Po wodzie się nie jeździ, bo kółka rdzewieją, jak mówią moje dzieci:) Toteż raczej stamtąd noctki nie będzie. Plus raczej dostęp do kompa ograniczony do zera.
Tak więc żegnam się z Wami, najwcześniej chyba możecie się wieści ode mnie spodziewać w połowie sierpnia, ale nigdy nie wiadomo.

Tak więc pozdrawiam Was wszystkich, którzy jedziecie gdzieś, i Was, którzy zostajecie w domach. UDANYCH WAKACJI!!

<>Magda< /niski ukłon>

poniedziałek, 19 czerwca 2006

Znowu wypadek...

Zawsze coś... Dzisiaj nie jest dobry tydzień. Pozdrawiam Damiana, który przewidział... prawie :P
Pojechałyśmy z Marysia dzisiaj po wpisy na uczelnię. Na brabarzyńską 9 rano (właściwie to w nocy jest jeszcze). Tramwajem o 8.29 u mnie (albo śmiertelnie rano przynajmniej). Był podwójny, ale ja od wypadku z płonącym 27 mam jakąś niechęć do drugich wagonów. Tym niemniej przesiadłam się grzecznie do drugiego, żeby dołączyć do Marysi. I wszystko byłoby dobrze...
Sęk w tym, że piętnastka zatrzymała się na zajezdni zawodzie zadupie, otworzyła drzwi, poczekała chwilę, po czym pojechała na pętlę. Czy się zdziwiłam? No zdziwiłam się, bo jeszcze od tej strony nie jechałam na pętlę nigdy. Raz pojechałyśmy siódemką na pętlę, ale to było dawno.

Okazało się, że na Łącznej był jakiś wypadek, nawet policja jechała (niebieskie, niebieskie, niebieskie) na sygnale tam. Nie przyglądałyśmy się zbytnio temu, bo po pierwsze to chamstwo tak się gapić, a po drugie nieco nam się spieszyło. Prawdopopdobie jakiś inteligentny kierowca nie zatrzymał się przed przystankiem i potrącił wysiadającego pasażera. Nie wiemy nic o ofiarach. Mało przyjemna sprawa. Na szczęście ruch szybko wznowiono i podjechałyśmy jeden przystanek 36. Nie zderzyliśmy się z żadną piętnastką po drodze.

Odczuwam pewien niepokój na myśl o wzmożonym natężeniu wypadków tramawajowych w ciągu ostatnich tygodni. Na szczęście na Mazurach nie ma ich. Ani tramwajów, ani wypadków. Po wodzie się nie jeździ, bo kółka rdzewieją.

Za to jak wracałyśmy, to piętnastka była zapchana w kosmos, ale udało nam się spotkać Asię w tym tłumie. A panu nie chciały sie drzwi zamknąć ostatnie. A jak mu się nawet ręcznie nie chciały zamknąć, to przegonił Marysię od tablicy rozdzielczej i sprawdzał, czy aby na pewno wszystkie bezpieczniki ma w porządku. A potem przełączął coś, na czym była plomba. I robił to bez zerwania jęj:) Ja by tak nie umiała.

Tak więc zawsze coś. Chciałam dodać, że wracałyśmy kolo 13, ale to dłuższa historia i niekoniecznie na temat. Poza tym przed nami ostatni egzamin już w środę i wakacje nareszcie. Więc cieszcie się z nami ludzie, bo... Nie mam weny na to, czemu. Ja się tak naprawdę nie cieszę, bo jestem zmęczona i winwektywiona dość mocno. Ale co tam...

Znowu Magda

piątek, 16 czerwca 2006

Znowu wypadek...

Tym razem z udziałem piętnastki. Powiem szczerze, że nieco się przestraszyłam, jak dostałam zaniepokojonego smsa od brata. Uprzejmie donoszę, że ani mnie, ani Marysi nie było w tej piętnastce, która zderzyła się dzisiaj z 36 na wysokości AE w Katowicach.
Szczegółowe informacje dotyczące wypadku znajdują się tutaj.
Jak tak pomyślę, to nawet widziałam ślady jakiegoś wypadku... Dobrze, że jest długi weekend i w tramwaju było mało ludzi.

Szczerze mówiąc mam już dosyć tych remontów, przeróbek i rozkopywania dróg. Zwłaszcza, jeśli prowadzi to do wypadków. Cieszę się, że nie miałam dzisiejszego egzaminu wcześniej, bo niewiadomo, jakby się to mogło skończyć. Piętnastka jak zawsze dostarcza nam wrażeń...
A na koniec taka mała uwaga. Gdyby ludzie w czasie prawie 30-stopniowych upałów otwierali okna w tramwajach, to może Motorniczy byliby bardziej przytomni i nie najeżdżali na inne tramwaje. A może i pasażerom byłoby przyjemniej:P

Chciałam jeszcze podziękować Mateuszowi za podwiezienie mnie do domu i wybawienie od wątpliwej przyjemności wracania tramwajem, który, jak donosi Ewa Te był pojedynczy, zapchany i śmierdzący. A także chciałam przekazać, że, zdaje się, szykuje się pierwsza w tej sesji kapa. Wysmiechnik.

Dziś piękna pogoda, więc wybieramy się do Krakowa. Pozdro dla wyszystkich, co się uczą i tych, co tylko udają!

Disturbed Magda

czwartek, 15 czerwca 2006

Rzecz o spóźniających się Piętnastkach (czyt. jutro jest egzamin a mne się nie chce uczyć)

Dawno nie pisałam żadnej noci. Wczoraj jadąc tramwajem pomyślałam, że o tym napiszę. Jednakże po pierwsze primo nie miałam neta, a po drugie primo – czasu.

Zacznijmy od tego, że wczoraj był dzień egzaminu. Pomyślałam, że miło byłoby wsiąść do tramwaju koło 14.30. Oczywiście nie znam rozkładu z takiej godziny a Internet, jak już wspomniałam, się skończył. Postanowiłam więc policzyć. Spoko. O czternastej jeżdżą tak jak o siódmej. Tylko niech mi ktoś powie kiedy ja ostatnio o siódmej w nocy tramwajem jechałam?
Jakoś jednak się udało (licząc od 13.01 i sięgając w zakamarki mej pamięci) i wyliczyłam, że 15 powinna przybyć o 14.39.
Z wielkim trudem i przyspieszonym krokiem przybyłam na przystanek o 14.38. Zapytałam pani czy oby mi Piętnastka nie uciekła. Nie uciekła. Wręcz przeciwnie.
Typowe… Jak ja przychodzę o czasie to ona się spóźnia. No ale nie ważne - do napisania notki zainspirował mnie powrót.

Po egzaminie przychodzę na przystanek około godziny 16.05. Lukam na rozkład. Piętnastka jest o 16.06. Idealnie!
Jednak nie do końca…
Nie wiem ile się spóźniła, ale pod Kamsoftem była o 16.18. Także ni z dupy.
Wsiadłam na początek drugiego wagonu. Miejsce stojące. Trzymałam się tej rurki u góry.
Zobaczyłam wolne miejsce siedzące na drugim końcu wagonu, jednakże wydawało mi się to za daleko i postanowiłam zostać gdzie byłam. Szybko mej decyzji pożałowałam.
Jeszcze nigdy tak Piętnastką nie szarpało. Rzucało mną we wszystkie strony nawet gdy jechaliśmy po prostej. Na zakrętach wyrywało mi rękę. Masakra.
Szczególnie kiedy zaczęło się robić tłoczno i musiałam bardziej uważać żeby nikogo nie podeptać. Wszyscy z racji pogody mieli jakieś klapeczki czy sandałki, a ja w związku z egzaminem troszkę cięższe buciki.

Ciekawostka. Rozkład Piętnastki na Dworze (w kierunku S-c) jest taki jak u mnie (w kierunku K-ce) tylko przesunięty o godzinę w przód. Czyli jak u mnie jest tram np. o 9.17 to tam jest o 10.17. To tak jakby ktoś czasem się tam przesiadał czy coś to może sobie policzyć.
Odkryłam to ostatnio wracając z inszego egzaminu, kiedy to musiałam z menelków na piechotę drałować, bo okazało się że tramwaj o 10.59 nie istnieje.

Written by Marysia

PS. Też jeszcze nie mam żadnej kapy w tej sesji… Dziwne…

środa, 14 czerwca 2006

Po pierwsze i po drugie...

Odczuwam potrzebę dodania notki. Mam depresję. Jestem pod wpływem Marvina - paranoidalnego androida. Właśnie niedawno skończyłam czytać "Autostopem przez Galaktykę" i mi się udzieliło. Ale nie o tym chciałam pisać.

Dzisiaj najpierw wiadomość dobra, a potem mniej dobra.

Po pierwsze. Miałam dzisiaj rzadką przyjemność bycia świadkiem bardzo miłej rzeczy. Mianowicie miła Pani Motornicza. To zdarza się jeszcze rzadziej niż miły Pan Motorniczy, wierzcie mi. Pani ta, nie dość że młoda, uśmiechnięta i niebrzydka, to na dodatek była miła. Bo czekała na KAŻDEGO, kto tylko się spieszył na piętnastkę. W centrum nawet 3 razy otwierała i zamykała drzwi, żeby wszyscy na pewno zdążyli. Gdyby Marysia miała ze mną jechać, to Pani Motornicza na Marysię też by poczekała. Więc (drugi raz z rzędu) brawo, brawo dla Pani Motorniczej:)

A po drugie. Chciałam się poskarżyć... Na to, że jak nie urok to sraczka... Bo jak się już człowiek zabezpieczy i pojedzie wcześniejszym tramwajem na uczelnie, to się musi przed nim (tramwajem) rozesrać, za przeproszeniem, inny tramwaj. A nie wiem, czy wiecie, ale tramwaje raczej się nie potrafią wyprzedzać... Potem następuje żmudny proces przypinania drugiego tramwaju (nazwijmy go 15) do tramwaju pierwszego (nazwijmy go 14) - zepsutego. Cała rzecz dzieje się na przystanku, ale nie można wysiąść. Choć na przykład stoi tam też autobus, w który można się przesiąść... Ale nie ważne. Następnie 15 pcha 14 do następnego przystanku, gdzie Pan Motorniczy 15 stwierdza, że to co za nim jedzie na pewno będzie szybciej niż on w Katowicach, więc proszę wysiadać.
Pozytywne aspekty tego są takie, że 1) udało mi się nie spóźnić, bo była to jednak wcześniesza 15, byłam na styk; 2) pierwszy raz wysiadłam na przystanku koło oczyszczalni, wcześniej mi się to nie zdarzało; 3) przyjechały zaraz dwa tramwaje, więc wszyscy wsiedli do pierwszego i nie było ścisku.

Na koniec dwie krótkie wiadomości o zabarwieniu nijakim.
Po pierwsze.Przejeżdżając obok schroniska dla piesków (oczywiście piętnastką, żeby nie było), zauważyłam dzisiaj ciekawy obrazek. Jest tam taki wybieg porośnięty trawą, dość spory. Na środku tego wybiegu stał kucyk (taki mały konik, tak) i kosiarka do trawy. Połowa placyku była już skoszona (?) a połowa jeszcze porośnięta bujną zielenią. A konik sobie gryzł trawkę. Ja nie wiem, czy to kosiarka skosiła tę połowę placyku, czy kucyk był bardzo głodny, ale obrazek pocieszny niesamowicie. A może kucyk skosił kosiarką? :)
Po drugie. Nie wracałam dzisiaj piętnastką do domu, co ograniczyło liczbę moich nią podróży dzisiaj do 3. Wracałam z Karoliną samochodem (dziękować, dziękować!!) i za to wyczerpałam chyba limit no oglądanie korków ulicznych... Masakra. Roboty drogowe są wszędzie. Nie da się wyjechać z Katowic, korek na korku, korkiem pomiata:) I jeszcze widziałam autobus typu P-Z (dawniej 5) stojący w poprzek ulicy. Ciekawe i frapujące zjawisko. Autobus ten zdaje się chciał się wycofać z korka który ustawił się na przeciwnym pasie, więc zawrócił sobie. W samym centrum na wysokości Rondla (dawniej Patelnia). W sumie też śmieszne.

Koniec wyliczanki na dziś. Chciałam jeszcze przekazać, że nie mam żadnej kapy jeszcze w tej sesji i jest to dziwne. Ale za to jest piękna pogoda, więc radujcie, się ludzie. Ja mam depresję.

"Rozmawiałem z komputerem pokładowym... Nienawidzi mnie". :(


Depresed Magda

niedziela, 11 czerwca 2006

W Sosnowcu spłonął tramwaj...!

Jejku, jak się przestraszyłam... Wychodzę sobie z wanny, a tata mówi mi, że spalił się tramwaj w Sosnowcu. (Napisane było na pasku w TVN24). Zmartwiłam się bardzo, że spopieliło mi piętnastkę... I że przez to będzie jeszcze rzadziej jeździć, bo Tramwajom Śląskim będzie brakować wagonu :P
Na szczęście spalił się 27, a nie 15,i na szczęście nikomu nic się nie stało.

Jeśli ktoś jest ciekawy, co, jak na co i po co, to zapraszam tutaj.
Ja natomiast jestem dumna z postawy pasażerów, którzy odważyli się poinformować Panią Motorniczą o tym, że dzieje się coś złego. A także postawą Pani Motorniczej, która nie dość, że zareagowała, to jeszcze próbowała gasić. Brawo, brawo!
Ciekawe jakby to wyglądało w piętnastce, bo przecież zapachem spalenizny nigdy nikt się nie przejmuje... No chyba że się dymi i nie da się oddychać:)

Pozdrówki, ludziska!
Read by Magda

czwartek, 8 czerwca 2006

3 pod rząd, w tym 1 zepsuta, tak 2 razy, plus 13 i 3 papierosy

Śmieszne nieśmieszne. Rano moja piętnastka śmierdziała spalenizną tak, że myślałam, że nie wytrzymam. Ala to podwójna była. Potem zaś czekałam na trmawaj jedyne 40 minut:) Dobrze, że ładna pgoda chociaż była.
Wyszłam sobie z egzaminu, skserowałam co trzeba... Nawiasem mówiąć trochę mnie to kosztowało, ale nie ważne. Czego się nie robi dla wiedzy? Potem spotkałam się z Marysią, która pisała później niż ja ów egzamin. W czasie spotkania (pod E) widziałam 3 piętnastki pod rząd w przeciągu jakichś 10 minut. Ale że miałam dobry humor po egzaminie, nie wyciągnęłam słusznych wniosków. Wyciągnęłam niesłuszne. Mianowicie, że te trzy piętnastki będą niedługo wracać i na pewno się do którejś zmieszczę:) A tu zonk.
Siedzę sobie na przystanku... Co nie jest rzeczą łatwą zważywszy, że w ławeczce pozostała jedna deska, a ja miałam obcasy... I jest mi bardzo wygodnie. I czekam. przejechały wszytkie możliwe numery, w tym 3 siódemki pod rząd z czego jedna z napisem "AWARIA" na czole. Wszystkie oprócz 15, oczywiście. Wypaliłam 3 papierosy i czekam...
Nagle po 40 minutach mniej więcej, zobaczyłam coś dziwnego i niespotykanego. Tramwaj z numerem 13. Takie tramwaje naprawdę nie jeżdżą tą trasą. 16-widmo - tak, 41-widmo - też, inne widma, jak najbardziej, ale nigdy nie widziałam jeszcze 13. A już na pewno nie w takim stylu. W drzwiach tej 13, tych koło kabiny sterowania, stała pani motornicza i wyglądała w przód na tory, zamiast siedzieć na siedzeniu dla sterującego jak przyzwoity motorniczy. Ja nie wiem, jak ona tym kierowała, nie naciskając na pedały ani nic... Aha 13 była pogwójna. I teraz uwaga. Do podwójnej 13 przyczepiona była podwójna 15, z której środkowych drzwi pierwszego wagonu wystawał pan. Jak się domyślam, był to motorniczy tej piętnastki, ale nigdy nie wiwadomo. Pan też obserwował. Zdaje się obserwował, czy piętnastka na zakręcie nie zachacza o krawężnik... Bo w sumie te cztery wagony poruszały się z zadziwiającą predkością, jak na tramwaje.
Nie powiem, żeby mnie to nastroiło pozytywnie, w każdym razie straciłam ten optymizm, który napełnił mnie wcześniej, gdy widziałam tamte 3 piętnastki. Ale niepotrzebnie, bo już po 30 sekundach nadjechała działająca piętnastka, podwójna, nie śmierdząca, nie zapchana i siadłam sobie już na następnym przystanku. Więc chyba mimo wszystko podróż można zaliczyć do udanych:) W każdym razie optymizm powrócił:)

To tyle mam do przekazania dzisiaj. Być może dziś jest dobry tydzień i wszystko się jednak ułoży. Wszystkim studentom życzę udanej sesji!!

Told by Magda

piątek, 2 czerwca 2006

1501R.

Nic dziwnego, że nigdy nie wiadomo czy jakaś Piętnastka przyjedzie czy nie, skoro jeżdżą wg rozkładu sprzed pół milenium.
Podpatrzyłam wczoraj prywatny rozkład pana motorniczego.
Pisało na nim 1501R.

seen by Marysia