środa, 31 maja 2006

The ultimate question... Czyli ile można czekać na tramwaj?

No dobra, wiem, że sobie wczoraj wykrakałam to, ale i tak się wkurzyłam.
No bo ile można czekać na tramwaj?! (How many roads must a man walk down? -> 42) Ale przecież no błagam...
Zasaniczo założenie na dziś było takie: jadę na 11.30 do szkoły (czyli wcześniejsza piętnastka) i idę po wpis do magister G. i kwiatka jej dać, bo spoko kobieta z niej jest i lubię ją, a potem czekam sobie na konultacje magistra P. (około 15.00), którego lubię mniej, zdaję artykuł i jestem w domu najwcześniej o 16. Miałam sobie zabrać nawet śniadanie, ale oczywiście nie zdążyłam go zrobić.
Okazało się jednak, że można do magistra P. iść wcześniej, co było mi bardzo na rękę. Toteż załatwiłam wszystko, co miałam do załatwienia już o 13.01. Dwie piątki z języków skutecznie podnoszą moją biedną średnią. Spoko, spoko. Wypaliłam sobie papierosa, stojąc pod B jeszcze i czekając aż przeleci przelotyny deszczyk, i poszłam na przystanek, żeby sobie pojechać piętnatką o 13.18 do domu, zdjąć pajęczynę z sufitu (nie pytajcie:).
No i stoję sobie na tym przystanku i stoję... I stoję... Żeby nie przedłużać, stałam tam od 13.10 do 13.45 a może nawet 50. W każdym razie długo. W tym czasie przez przystanek przetoczyły się tylko i wyłącznie dwie, słownie dwie, tramwajowe nauki jazdy. Kiedy zrezygnowałam i ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego na gwiazdach, dowiedziałam się, dlaczego przez ponad 40 minut nie jechał w żadną stronę ani jeden tramwaj. Mianowicie Tramwaje urządziły sobie wystawę tramwajową na wysokości... właściwie nie wiem. Bo w sumie nie widziałam początku tej wystawy. Wydaje mi się, że stały w niej wszystkie tramwaje tej trasy, czyli możliwe jest, że zaczynało się to koło teatru Wyspiańskiego już na Rynku Katowic. Ostatni wszakże tramwaj stał na wysokości Poziomu3.
Marysia napisała mi, że to może dlatego, że w Chorzowie zatrzymali ruch ze względu na jakieśtam dni Chorzowa, tylko że im się pomyliło miasto... No nie wiem.
W każdym razie poszłam na autobus. 815, prawie jak 15. Miło było z jego strony, że nie przyjechał o czasie, tylko 2 minuty później, bo inaczej bym na niego nie zdążyła, choć obawiam się, że to nie jest akis ukłon w moją stronę, tylko "planowe opóźnienie" związane z modernizacją Ronda... Nie ważne. 815 chyba chciał za to wynagrodzić mi, że nie jadę piętnastką, bo skrzypiał niemiłosiernie. Dobrze, że nie miałam kaca, bo chyba był się pocięła... Poza tym udało mi się zaobserwować, jak autobus numer 800 skręca w lewo z prawego pasa, wciskając się przed moje 815. Hardkor!

Zatem dotarłam bezpiecznie do domu, a przygody dzisiejsze nie są wygórowaną ceną za dwię piątki, więc się nie gniewam. Zauważyłam też, że KZK GOP zamontowało mi nowy rozkład jazdy na przystanku, tylko już taki mniej przejrzysty jest:) I zaczęłam pisać notkę i coś mnie natchnęło, żeby zobaczyć sobie stronę KZK GOP, co tam u nich słychać. I oto, co się dowiedziałam:

Awaria na ul. Warszawskiej w Katowicach w dniu 31 maja 2006 r.

W związku z awarią infrastruktury w dniu 31 maja 2006 r. od ok. godz. 13:30 wstrzymany został (informują, że wstrzymali, bo przecież się nie dało tego zaobserwować) ruch tramwajowy na odcinku Katowice Rynek - Zawodzie Pętla.

Informujemy, że w ramach komunikacji zastępczej trasy linii autobusowych 44, 66, 76, 77, 149 i 931 zostały wydłużone od Zawodzia do przystanku Katowice Dworzec PKP (stan. 6). W kierunku Dworca PKP autobusy jadą ulicą Warszawską, w kierunku Zawodzia - aleją Roździeńskiego, zatrzymując się na istniejących przystankach.(no bo jaki autobus by się zatrzymał na przystanku, który nie istnieje?)

O usunięciu awarii i przywróceniu normalnego ruchu tramwajowego poinformujemy w odrębnym komunikacie.(bo przecież jak już ruszą to też nie będzie się dało zauważyć, że już jeżdżą) Za utrudnienia przepraszamy.

Nic o piętnastce... Domyślam się w sumie, że piętnastki w związku z tym kursują tylko do Zawodzia-Zadupia... Szkoda:( Biedna piętnasta pozostanie dzisiaj niespełniona... Dobrze, że jutro nie jadę do szkoły, bo niewiadomo, czy przywrócą do jutra ten ruch, wszak to nie takie łatwe:)

Pozdrawiam, zwłaszcza tych, którzy czekali na tramwaj w Katowicach dzisiaj:),
Magda

wtorek, 30 maja 2006

System Eliminacji Studentów Jest Aktywny

Ponieważ zaczyna się sesja, ropoczyna się również okres wzmożonego ruchu piętnastką na trasie dom-uczelnia. Jak również okres wzmożonej aktywności tego bloga, spowodowany podejściem "nie chce mi się uczyc... to może napiszę notkę".
Głównie dlatego ta notka się tu dziś pojawia:) No więc do rzeczy.

Piętnastki są śmieszne. Wczoraj na przykład jechałam do szkoły na zaliczenie z Rynku do doktora G. Oczywiście nie udało mi się wstać na odpowiednią godzinę, ale doktor G. jest fajny i zrobił kolokwium w dwóch turach, w związku z czym mogłam pojechać na przykład trzy tramwaje później niż zwykle. Co prawda chyba się nie udało... To znaczy chyba jechałam dwa tramwaje później, bo jakoś w sumie za wcześnie przyjechała ta piętnastka, z czego wnioskuję, że to była wcześniejsza, tylko mocno spóźniona. Dodatkowo za moją teorią przemawia to, że był to tramwaj z ograniczoną liczbą przystanków. Mianowicie zatrzymał się w Centrum Sosnowca, a potem jakoś dopiero na Dworze (Menelki). Czyli miał trasę sktórconą o 4 postoje. Chyba chciał nadrobic. Pierwszy raz udało mi sie jechać piętnastką widmo, która się nie zatrzymuje:) W sumie lepiej jechać w niej, niż pomachać jej, jak mija przystanek, na którym się właśnie stoi.

A dzisiaj udało mi się wstać i zdążyć na normalną piętnastkę, choć musiałam biec na nią, bo bezczelna przyjechała za wcześnie. Ale nic się nie stało, bo Marysia nie zdążyła, więc musiałam wysiąść:) Nawiasem mówiąc Marysia była 2 minuty przed czasem... podobnie jak piętnastka i to się jakoś nie uzupełniło. W każdym razie miałam niewątpliwą przyjemność zaobserwować, co się dzieje w Centrum na przystanku tramwajowym:) Takie zjawiska jak na przykład trzy 26 pod rząd, z czego środkowy był widmem, 27 stojący na przystanku około 5 minut, podobnie jak 24 i 21. Oprócz tego widziałam też jak 26 skręcił w lewo, czego zwykle nie robi, a także 24 przyjeżdżający od strony Milowic, czego zwykle nie robi, jak i korek pod mostem, który zwykle tam jest :) No i przyjechała piętnastka, co robi rzadko:P I w sumie zamienił stryjek siekierkę na kijek, bo z prawie pustej podwójnej musiałam się przesiąść w nie do końca pełną pojedynczą, ale za to z Marysią. Oraz także z panem, który zamiast powiedzieć, że chce usiąść, to się pchał i sugerował to bardzo mało subtelnie... A przecież wiadomo, że mówi się wprost, bo jak się powie "zimno mi" to się dostaje kurtkę... Trzeba powiedzieć "PRZYTUL MNIE" :)

Wiadomość dnia: montują nam sygnalizację świetlną na "rondzie" koło Sobieskiego. Bo ja nie jestem kierowcą, to nie wiem, czy to skrzyżowanie jest rondem, ale skoro montują światła, to chyba nie jest? Nie wiem...

Pozdrawiam wszystkich studentów w tych ciężkich dla nich chiwlach. Życzę Wam wszystkim, żeby Wasze środki komunikacji miejskiej zawsze dowoziły na czas na egzaminy i zaliczenia, chyba że nie chcecie się tam dostać:)

Razgawarywała Magda

wtorek, 23 maja 2006

Czy dzisiaj jest dobry tydzień?

Piętnastka… Piętnastka przyjechała dzisiaj spóźniona. Pewnie to dlatemu że ja przyszłam (nie przybiegłam! PRZYSZŁAM!!) na przystanek jakieś 3 minuty przed czasem.

Deszcz… Deszcz zaczął padać jak Magda wyszła z domu. Gdy ja wsiadłam do tramwaju – przestał. Kiedy wysiadłyśmy pod uczelnią zaczął znowu, i to ze zdwojoną siłą.
Kiedyś ukradłam byłam Magdzie parasol i dziś biedna Magda stać musiała pod mostem, bo jej przystanek jest przestrzenią wszechstronnie otwartą. Chociaż… wydaje mi się, że kiedyś znak przystanku był skrzywiony i tworzył taki mini daszek. Jak jest teraz - nie wiem. Magda musiałaby to zweryfikować.

Tramwaj dnia… 26
Przybywam na przystanek koło godziny 15. W tym samym mniej więcej czasie podjeżdża tramwaj numer (jak sprytnie zauważyłam na jego przedniej tabliczce) 26. Stał tam on dłuższą chwilę i zaczęłam się zastanawiać czy aby mi się nie przysnęło chwilkę i nie jest to na przykład moja Piętnastka. Niestety nie wiadomo. Z boku ani z tyłu nie miał on tabliczek.
Kilka minut później zobaczyłam pędzącą w zawrotnym tempie kolejną dwudziestkęszóstkę. Prawie zmiotła z powierzchni ziemi chłopaka, który troszkę przybliżył się do torów. Tramwaj się oczywiście nie zatrzymał, bo po co?
Nie od dziś wiadomo, że zepsute tramwaje jeżdżą najszybciej.
Zaraz za nim przybyło kolejne 26. Już normalne. Przynajmniej tak wyglądało... Co się z nim działo później nie wiadomo.

Entertainment… Baterie mi się w discmanie rozładowały pod Bankiem Śląskim. Ciężko mi było nie zasnąć przy muzyce, a co dopiero jak zabrali mi ostatnią przyjemność…

Tradycja… Narodziła się nowa świecka tradycja, że we wtorki jeżdżę na uczelnie dwa razy. Tradycja o tyle niefortunna, że w przerwie ulegam mojemu najlepszemu przyjacielowi (chodzi oczywiście o łóżko) i zasypiam sobie smacznie. Niestety potem ciężko mi się zmobilizować do powrotu na AE.
Na szczęście to dość krótkotrwała tradycja. Zapoczątkowana została w zeszłym tygodniu, a dziś (miejmy nadzieje) umarła:)

Powroty… Zdarzyło mi się dziś wracać do domu 37 i przesiadać się w 15 na Dworze. Dwa razy… W sumie dobre połączenie.


doubted by Marysia

piątek, 19 maja 2006

Jazda Specjalna

Bo zauważyłam, że niektórzy wierni fani Piętnastki (czyt. Ewa Te) domagają się kolejnej notki. No więc spieszę z wyjaśnieniami, że owszem, jeździmy czasem na uczelnię, zdarza nam się czasem nawet pojawić na wykładzie, a Marysia to nawet pojechała w czwatrek specjalnie tylko do dziekanatu... Ale.
Ale nie dzieje się nic ciekawego. Bo widzicie, Drodzy Czytelnicy, my za bardzo Was szanujemy, żeby pisać Wam takie rzeczy jak to, że na przykład ja miałam dzień śmierdzących piętnastek i Channel No. 15 roznosiło się w każdym jednym tramwaju, w jakim się znalazłam. Albo na przykład to, że Marysia jechała tam i z powrotem tą samą piętnastką w czwartek. Albo to, że jest taka nocna piętnastka, co nie może się zdecydować, czy ma numer 15, czy 34 i dlatego ma dwie tabliczki z numerem. Nawiasem mówiąc nocna piętnastka numer 34 jeździ wszędzie, a drogę z Katowic do mnie pokonuje w rekordowym czasie 1 godziny i 15 minut około. Według rozkładu. Dlatego dzisaj napiszę Wam o tym, jak spełniło się moje marzenie. I jeszcze o paru innych rzeczach też.

Od czego by tu zacząć? Chyba od tego, że są Juwenalia/Ekonomalia/Igry/Jakmutam. A na tego typu imprezach z reguły grają fajne zespoły, jak na przykład HURT (sic!) i happysad. Na przykład na Ligocie. A ponieważ my wolimy happysad, to postanowiłyśmy tam pojechać i posłuchać. Niestety Nasz Ukochany Tramwaj na Ligotę nie jeździ. Jedyną tego przyczyną zapewne jest to, że nie ma tam torów. Ale ponieważ nie jeździ tam Piętnastka, to nie bardzo wiedzieliśmy, jak się dostać na Akademiki. (Czy to nie smutne, że jestem na trzecim roku i nie znam nikogo, ktoby mieszkał w akademiku?) Ale wpadliśmy na genialny pomysł, żeby podążyć za tłumem. Taki efekt owczego pędu. W sumie pomysł sam w sobie był dobry. Tylko co się dzieje, jak cały tłum wsiada do jednego autobusu? Krótkiego? Nie wiecie? Wtedy można sobie podskoczyć i się nie spada. Można też spokojnie jechać bez trzymanki bez obawy, że się człowiek przewróci:) Śmieszna sprawa z tymi autobusami, bo w sumie wsiedliśmy do złego, ale i tak był w nim tłum... Pewnie poszliśmy za złym tłumem, ale było więcej osób, które tak zrobiły... I oni właśnie wysiedli z nami, żeby się przesiąść do zapchanej dwunastki i dojechać spokojnie na koncert. W sumie to dzięki im, bo to oni nas wepchnęli, inaczej mogliśmy się nie zmieścić :)Tym nie mniej fajnie było móc znowu odetchnąć pełną piersią po opuszczeniu autobusu :)

Ale tak naprawde to cała ta podróż to jeszcze nic. Właściwie to chciałam złożyć hołd KZK GOP za to, że uruchomili dodatkowe autobusy z okazji Ekonomalii (Ekonomaliów?). Bo kiedy skończył się koncert (A koncert był fajny bardzo i lepszy niż w Gliwicach, i w ogóle u u brawo brawo, happysad, happysad!!!), wszyscy przemieścili się na przystanek, w nadziei, że uda im się zmieścić do perwszego czegoś, co przyjedzie. Oczywiście pierwszym czymś była taksówka, ale przecież wszyscy wiedzą, że studenci nigdy nie mają kasy. Nie mam pojęcia, na co liczyli ci taksówkarze. Potem zaczęły przyjeżdżać busy. 2.40 PLN z Ligoty do Centrum. Rozbój w biały dzień, choć akurat miał miejsce w nocy. A potem przyjechał autobus. Ale nie był to zwyczajny autobus. Nie było go na rozkładzie, choć tak naprawdę to na rozkładzie nie było nic (rozkład przejrzysty). To był Autobus JAZDA SPECJALNA. No i faktycznie była jazda.
W pierwszej chwili zastanawialiśmy się, czy w ogóle jest sens się do niego pchać, bo został dosłownie oblężony przez średnio trzeźwych studentów. Do tego stopnia, że pan kierowca zastanawiał się przez dobre kilka minut, czy otworzyć drzwi. Jeden zapobiegliwy osobnik wołał nawet, żeby się odsunąć, to może nas wpuszczą. Ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie odsunie się w takies sytuacji, bo straci szansę na dostanie się do środka. Tak naprawdę nie wiem, jak to się stało, że weszliśmy do tego autobusu. Wiem tylko, że Damian był ostatnią osobą, która się zmieściła. Za nim były już tylko drzwi, które zamknęły się dopiero za czwartym podejściem. Na szczęście autobus ten miał następny przystanew pod dworcem PKP w Katowicach, bo nie wiem, co by się działo :) Ja osobiście jechałam w pozycji "powiedz mi to prosto w profil", rozpłaszczona na baczność na szybie za plecami kierowcy. Nie mogłam spojrzeć przed siebie, bo ścisk nie pozwalał mi odwrócić głowy. Śmieszne. Ale najważniejsze jest to, że spełniło się moje marzenie :) Pewnie zastanawiacie się, o co chodzi :)
Widzicie, często jest tak, że jadąc piętnastką do domu, śpiewamy sobie z Marysią różne rzeczy. I nikt nigdy nie chce z nami śpiewać. A na filmach zawsze jak ktoś zaczyna śpiewać w tramwaju/autobusie/metrze/biurze/niewiadomo, to wszyscy inni zaczynają z nim śpiewać i tańczyć, i znają słowa i kroki, i wiedzą kiedy chórek, a kiedy solo, i nawet czasem mają instrumenty muzyczne... I ja zawsze tak chciałam. A Autobus JAZDA SPECJALNA nie potrzebował nawet zachęty. Wystarczyło, że ruszyliśmy, a wszyscy zaczęli śpiewać. Wszyscy ci ludzie, upakowani jak sardynki w puszcze, śpiewali. No może nie był to zbyt ambitny repertuar, ale cóż. Zaczęło się od "Chryzantem złocistych", potem Marysia zaintonowała "Panie Szofer, gazu...", a reszta podchwyciła. Dalej już z górki, "Sto lat, sto lat", "Przybieżeli do Betlejem..." i tak dalej... Hehe :) I wszyscy znali słowa. I wszyscy śpiewali. Można więc powiedzieć, że znowu spełniło się jedno z moich marzeń, bo jestem pewna, ży gdyby mieli trochę więcej miejsca, to wszyscy tańczyliby i znali kroki...

Co jeszcze? Aha. Potem siedzieliśmy na Skargi przez ponad 40 minut i czekaliśmy na N-84. Skracaliśmy sobie czas śpiewem, tak nas natchnęła ta JAZDA SPECJALNA. A potem okazało się, że N-84 ma trochę inną trasę niż powinien, ale nic się nie stało. Aha. A potem Damian jechał tajemniczym 15/34. Ale tylko dwa przystanki, a ja w sumie widziałam to 15/34 trochę wcześniej, jak przejeżdżało koło mojego przystanku, nie zatrzymując się, bo i po co, prawda?

No. To w sumie tyle miałam do przekazania. Nie wątpię, że Marysia, jeśli zechce, opatrzy moją relację komentarzem. Albo napisze coś od siebie...

Pozdrawiam wszystkich juwenaliowo :)
Bardziej happy niż sad
Magda

Edit: Dodano lowy link. Jeśli spojrzycie w prawo, ujrzycie napis "Piętnastka z kosmosu". Nasz Ukochany Tramwaj widać nawet z satelity. Klikajcie i oglądajcie.

poniedziałek, 8 maja 2006

Could you please wait for me? … czyli notka o bieganiu i czekaniu.

Wracałam wczoraj od Magdy wieczorem Piętnastką i zdziwiłam się troszkę, że na Sielcu poczekała ona na jakiś spóźnionych pasażerów.
Jak to? – pomyślałam sobie – Wszak na mnie prawie nigdy nie czeka… Buuu i w ogóle:)
Już wysiadając, zauważyłam, że Pan Motorniczy patrzy po prostu w lusterko czy z tyłu nikt nie nadciąga… Dlatego nigdy nie widzi jak biegnę… Choć po tylu przejazdach powinien był się domyślić.
Dość oburzona postanowiłam zacząć biegać na tramwaj z innej strony… Nie mam pojęcia jak, ale kto by się tam takim detalem przejmował.

Dzisiaj już oczywiście o tym nie pamiętałam. Zresztą nie miałam na to czasu, bo troszkę mi się zaspało na zajęcia na 13.30 i musiałam się sprężać.
Na przystanek dodarłam z pewnym zapasem czasowym, jednakże i tak biegłam po schodach, bo akurat jakiś tramwaj przyjechał. Okazało się jednak, że to tylko 26 tudzież 24. Nieważne.
Piętnastka przyjechała kilka minut później – oczywiście i tak za wcześnie. Spokojnie sobie wsiadłam do jednego z DWÓCH wagonów i po chwili uświadomiłam sobie, że Piętnastka czeka… Wtedy to przypomniałam sobie moje wczorajsze narzekania.
Jejku. Piętnastka wzięła to sobie do serca i teraz na mnie czeka. Nie zauważyła (bo nie spodziewała się tego zapewne), że ja już wsiadłam.
W każdym razie miło z jej strony. Choć i tak ruszyła minutę wcześniej niż wskazywałby na to rozkład.

Punk kulminacyjny nastąpił jednak, kiedy to wracałam dziś do domku po zajęciach.
Szłam chodnikiem, mając nadzieje, że to co właśnie odjeżdża z przystanku nie jest Piętnastką. Raczej nie było, bo zaraz kolega mój wskazał na nadjeżdżający tramwaj, mówiąc: „To jest Piętnastka. Ciasna jak cholera”
Ruszyłam więc biegiem przez ulice i tory w totalnie niedozwolonym miejscu oczywiście i musiałam zatrzymać się miedzy jednymi torami a drugimi, aby rzeczoną Piętnastkę przepuścić.
Tramwaj jednak przystanął i Pan Motorniczy zapytał na migi czy jestem potencjalną Piętnastkową pasażerka. Ja przytaknęłam, tramwaj mnie przepuścił, uśmiechnęłam się do motorniczego, że dziękować dziękować i pobiegłam dalej w stronę przystanku.
W całej tej euforii nie zakumałam, że Pan Motorniczy otworzył mi drzwi i mogłam spokojnie sobie wsiąść do Piętnastki wcześniej, nie męcząc się sprintem na przystanek…
Polałam się z siebie straszliwie. Śmiałam się całą drogę i do teraz jeszcze mi się morda głupio cieszy.
Szczyt inteligjencji… Wiedziałam, że jestem głupia, ale że aż tak?
A może ja po prostu podświadomie lubię biegać? Szczególnie, gdy mym celem jest ukochana Piętnastka!

Genuine Idiot Marysia

niedziela, 7 maja 2006

Nie o Piętnstce

Heja heja!
Chciałam przekazać Wam wielką prawdę, która to dopiero dziś dotarła do mojego małego rozumku.
To nie Piętnastka się psuje. To po prostu obojętnie co, czym jadę zawsze stara się zapewnić mi jakieś atrakcje!

Dziś jadąc do Magdy poszłam na przystanek nie wiedząc, o której będzie Piętnastka (żeby nie biec). Podejrzewałam, że o 15.21 tudzież 15.35. Jak się okazało miałam racje… Byłam na przystanku o 15.25, więc postanowiłam podjechać czymkolwiek do parku.
Po pewnym czasie podjechało 21.
Ale oczywiście jakieś 30 metrów przed przystankiem, na którym to chciałam wysiąść, się zepsuł. Przez kilka minut robił coś w stylu: „WRRRRRRRRRRRRrrrrrrrrrrrrrrbbbrrrRRRRRRrrrrRRRRRRRbr..brr..ehle” (Przepraszam, ale nie umiem tego dokładnie oddać pisemnie), po czym wypuścił wszystkich pasażerów. W sumie nie wnikałam, co się dokładnie stało – może zabrakło mu benzyny;) albo coś… nie wiadomo…

Innym dość znajomym z piętnastkowych włajaży zdarzeniem była moja wyprawa w góry kiedy to gdy ledwo co wepchnęliśmy się do PKS-a, na następnym przystanku weszło jeszcze z 6 osób… Oczywiście wszystkie z bagażami:)

Myślę jednak, że nasza ukochana piętnastka pozostaje w dalszym ciągu bezkonkurencyjna, a inne pojazdy starają się po prostu jej dorównać, aby także zyskać sławę!

Relacjonowała Wciąż Wierna Piętnastce I Niezmiernie Uwielbiająca Ją Marysia

środa, 3 maja 2006

Hmf...

Ja tam nie wiem, ale strzeżonego Pan Bóg strzyże, czy jakoś tak. No więc na wszelki wypadek coś napiszę, bo mi przed chwilą serwis zakomunikował, że porzuciłyśmy bloga, co jest nieprawdziwą nieprawdą. Bo nie porzuciłyśmy, wciąż tu jesteśmy i dalej męczymy się z Piętnastką.
Co prawda ja się właśnie niedawno przesiadłam na rower, bo i tak nie jeżdżę do szkoły, ale piętnastka i tak rządzi.
Wczoraj widzieliśmy na stawikach pana, który miał kontakt z bazą i jak tylko zobaczył, że jedzie tramwaj, to przekazał do dowództwa, że przyjechała przed czasem czerwona pojedyncza piętnastka bez reklam z szarymi siedzeniami, prawie pusta. Chyba, bo właściwie nie słyszeliśmy tego, ale co innego można powiedzieć o Piętnastce? Jak już jedzie:)
A poza tym udało mi się ostatnio zobaczyć, jak piętnastka obróciła do Katowic i z powrotem w piętnaście minut. Bo najpierw zobaczyłam jak jedzie z parku w stronę Katowic (taka podwójna niebieska, co mi kiedyś uciekła spod szkoły), a potem zaraz za chwilę, przyjechała w drugą stronę. Szybka jakaś torpeda czy coś, hihi. Bo nie sądzę, żebym się uczyła tak długo inglisza i tak ambitnie, żebym nie zauważyła upływu czasu, hihi.
No to w sumie tyle mam do powiedzenia. Aha, jeszcze jedno, wczoraj czułam się jak piętnastka, bo jeździliśmy cały prawie czas wzdłuż torów w Szopienicach i w Sosnowcu:)
Nie mam kondycji w ogóle, ale nie szkodzi, na pewno się wyrobię i będę śmigać na tym rowerze:)
Mam nadzieję, że nam nie zabiorą tego bloga. I mam nadzieję, że im nie pozwolicie, bo to zależy też od ilości odwiedzin:) Więc odwiedzajcie i zostawiajcie komentarze:) A ja ide na rower. Bo taka ładna pogoda.

Pozdrawiam
Typed by Magda