sobota, 30 sierpnia 2008

Zapowiedź.

Muszę Wam powiedzieć, że prawdopodobnie działalność Ciasnej Piętnastki się wzmoże. A to ze względu na to, że będę niedługo jeździć tramwajem do pracy - co to będzie? Zaczynam się już bać. Choć zawsze mogę się przesiąść na metro.
Jest tak wiele rzeczy, które miałyśmy Wam powiedzieć z Marysią, a które zaginęły w pomrokach dziejów...
Przykro nam. Drugim powodem jest to, że jadę do Sosnowca niedługo na chwilę, a poza tym - sesja poprawkowa i początek semestru zawsze były pretekstem do wzrostu częstotliwości dodawania notek na Piętnastce.

Zapowiadała Magda

sobota, 23 sierpnia 2008

A czasem bujam się po stolycy...

Byłam sobie ostatnio w Warszawie. Znaczy było to już prawie 3 tygodnie temu, ale wiecie jak to bywa z autorkami tegoż bloga i zabieraniem się za pisanie notek... szczególnie jeżeli nie dotyczą one bezpośrednio Piętnastki.
W każdym razie stołeczna komunikacja miejska też bardzo stara się dostarczyć mi pewnych rozrywek, więc na wzmiankę na blogu jak najbardziej zasługuje.
Zacznę może od pewnej historii sprzed prawie roku. Otóż była to jedna z mych pierwszych wizyt u Magdy w Warszafce. Niestety Magda pracowała i nie mogła mnie odebrać z dworca. W zamian dostałam bardzo szczegółowe instrukcje jak dostać się do jej biura. Począwszy od wyjścia z peronu, potem w prawo w lewo, w górę w dół, na tramwaj, przejść przez ulicę, autobus, w prawo, w prawo, w prawo, w dół, w bok, trzy podskoki i już. Mniej więcej tak to wyglądało. Z kartką w ręce i nie bez kłopotów jakoś udało mi się trafić. Miałam tylko jedno zastrzeżenie co do wskazówek – otóż przy wyjściu na przystanek tramwajowy trzeba było skręcić w lewo, a nie jak to sugerowała instrukcja – w prawo. No i okazało się, że zgubiłam się już na centralnym. Typowe. Poszłam nie tak jak Magda chciała mnie poprowadzić – galerią południową, lecz jakąś inną trasą i po prostu dostałam się na przystanek tramwajowy z innej strony. Najśmieszniejsze jest to że wszystkie inne zakręty się zgadzały :) No ale nie ważne – grunt że koniec końców do celu dotarłam. W każdym razie od tamtej pory jakoś zawsze chodzę „swoją trasą”.
Po tym przydługim wstępie przechodzimy do mej ostatniej wizyty w stolicy. Otóż całkiem przypadkiem udało mi się trafić na tą galerię południową i byłam z siebie bardzo dumna, że się na dworcu nie zgubiłam. Doszłam na przystanek tramwajowy i nawet od razu przyjechało 33. Timing idealny. Co prawda był to kurs do zajezdni, ale jakoś się nie przejęłam tym faktem. Jak się potem okazało niezbyt słusznie. Normalnie tramwaj ten za Arkadią skręca w lewo... tym razem nie skręcił. „Ojej, nie skręcił” - pomyślałam. „Ojej, nie skręcił” - usłyszałam zawołanie połowy pasażerów tramwaju.
Tak to już bywa jak się nie umie czytać. Albo, jak w moim przypadku, się umie, ale się nie wie gdzie jest zajezdnia.
Cóż było robić? Ruszyłam za tłumem. Zadzwoniłam jeszcze do Magdy, żeby wyszła mi na spotkanie, bo nie jestem do końca tam gdzie bym chciała. Generalnie poradziłabym sobie bez niej, bo tłum był bardzo dzielny i obeznany w topografii Żoliborza, ale wszak w dwójkę maszeruje się raźniej ;)
Przez kolejny tydzień nie miałam raczej żadnych większych przygód komunikacyjnych. Za to w urodziny dostałam takie oto życzenia:

Tu wielkie dzięki dla Szymona za ich przekazanie!

Swoją drogą można sobie wynająć taki warszawski tramwaj na urodziny czy wieczór panieński i zrobić w nim bibę... Może za rok się skuszę... kto wie?

A tymczasem pozdrawiam Was (jeszcze) wakacyjnie. Zdradzę Wam też, że od przyszłego tygodnia prawdopodobnie będę jeździć autobusami/tramwajami nieco częściej, więc można mieć nadzieję na większą częstotliwość notek.


Marysia

Ogłoszenie Parafialne

W końcu się zebrałam i napisałam zaległą notkę, a tu mi mylog mówi przez pół dnia, że jest tymczasowo niedostępny. Jako że to nie pierwszy raz to postanowiłyśmy się przenieść do inszego serwisu.
Na razie będzie tu dość surowo, ale jak będziemy miały chwilę czasu i ogrom weny to popracujemy nad szablonem i wszystkim innym też. A jak mylog może kiedyś zacznie działać to pojawią się archiwalne notki. Wszak nie będziemy dwóch i pół roku przygód do kosza wyrzucać.

Marysia