niedziela, 31 stycznia 2010

wszystkiego najlepszego z okazji 4. urodzin Pamiętnika Ciasnej Piętnaski!

Wracałam w piątek wieczorem z Katowic do domu i na przystanku Akademia Ekonomiczna rzucił mi się w oczy plakat nawołujący: "Pożegnaj się ze starym". (albo coś w tym stylu).
Wzięłam sibie to sentymentalnie do serca i postanowiłam dziś podjechać na uczelnię (tym razem samochodem), pożegnać się z nią należycie, a przy okazji złożyć też takie tam jakieś podanie o dyplom w języku angielskim (co mi się notabene nie udało).
Także nie tak prosto pożegnać się ze starym. Kolejna wyprawa na AE już wkrótce (może tym razem Piętnastką!), a piąte urodziny blogaska dokładnie za rok ;)

wished by Marysia

środa, 27 stycznia 2010

I WAS FROZEN TODAY

Prowadzę ostatnio bardzo aktywne życie świeżo upieczonej bezrobotnej. I piszę to bez ironii - naprawdę robię ostatnio więcej niż robiłam jako student na prolongacie. Dziś na przykład postanowiłam udać się do Jaworzna, aby podziękować Prezesowi TBS-u za pomoc w uzyskaniu tytułu magistra (czyt. udostępnienie niezbędnych do pracy materiałów).
Do Jaworzna z Sosnowca jedzie 1 (słownie: jeden) autobus komunikacji miejskiej o numerze S (autobus, nie komunikacja) z częstotliwością średnio raz na godzinę oraz jakiś prywatny busik z nieznaną częstotliwością, gdyż nie dba on o zamieszczenie swego rozkładu jazdy w internecie ani na przystanku.
Udałam się więc dziś rano na S-kę o 10:36. Byłam oczywiście kilka minut wcześniej, coby na pewno się nie spóźnić. Tak się jednak złożyło, że S-ka postanowiła nie przyjechać. Specjalnie wybrałam taką porę podróży, żeby nie być tam za późno, ale żeby też nie wychodzić z domku na poranny mróz. Muszę jednak Was poinformować, że po 10 na dworze nadal było -15°C! Ku rozpaczy moich stóp, postanowiłam dać busowi akademicki kwadrans i dopiero wtedy wrócić z podkulonym ogonem do ciepłego łóżeczka. Wiedziałam, że jak tylko odejdę z przystanku, S-ka albo przewóz podjadą, ale cóż ja mogę poradzić na prawa Murphy'ego?
Już miałam wrócić do domu i napisać notkę pod tytułem Mission Failed, ale przystanęłam jeszcze na chwilkę zamienić dwa zdania z jakąś Babcią, która także chciała się dostać do Jaworzna i opracowywała strategię jechania do Mysłowic i przesiadki w "coś, co może przyjedzie". Ja podziękowałam za takie ekscesy, życzyłam powodzenia i odwróciłam się na pięcie. Wtedy jakiś Pan obok zawołał radośnie: "Jedzie!".
...
Szczerze powiedziawszy poczułam rozczarowanie. Myśl o ciepłej herbatce i zagrzaniu zmarzniętych nóżek była bardzo zachęcająca. Szczególnie, że rano bardzo mi się nie chciało zwlec z łóżka i rozważałam olanie całej tej wyprawy. Pomyślałam jednak, że prędzej czy później trzeba będzie do tego Jaworzna i tak pojechać i nikt mi nie zagwarantuje, że podróż nie będzie jeszcze gorsza, dłuższa i zimniejsza. Dlatego też (skoro już tak dzielnie zebrałam się w sobie, żeby wyjść z domu i tyle przecierpiałam) postanowiłam zdecydować się na 45-minutową jazdę autobusem.
W autobusie się oczywiście nie zagrzałam. Usiadłam z dala od drzwi, ale to niewiele pomogło. Na domiar złego okazało się, że TBS zmienił w międzyczasie swoją siedzibę (a konkretniej wrócił do poprzedniej) i musiałam się dowiadywać gdzie to. [Swoją drogą napotkany na klatce schodowej Koleś był śmieszny. Ja: "Przepraszam. Tu był kiedyś TBS..."; On: "Tak, już go nie ma". No tyle to zauważyłam, dziękuję bardzo!]. Na szczęście okazało się, iż nowe lokum jest niedaleko i w niedługim czasie siedziałam sobie w CIEPŁYM gabinecie Pana Prezesa.
Pogadałam chwilkę (całkiem sporą) i nadeszła pora powrotu do domu. Temperatura była już bardziej sprzyjająca, ale i tak niezbyt ucieszył mnie fakt, że kolejna S-ka przyjedzie dopiero za 40 minut (o ile się nie spóźni oczywiście). Rozważałam zakamuflowanie się na kolejne pół godzinki w jakiejś kawiarni, ale ostatecznie postanowiłam cierpliwie poczekać na przystanku. I słusznie, bo po 10 minutkach nadjechał busik.
Dodam jeszcze, że busika prowadził Pan, który jeździł pierwszy dzień na tej trasie. Zdenerwowany był Chłopak trochę - do tego stopnia, że dojeżdżając do Sosnowca musiał sobie zapalić. Oczywiście najpierw zapytał pasażerów czy im to nie przeszkadza, ale nikt nie miał nic przeciwko - należało mu się.
A może po prostu ogrzewał sobie w ten sposób jamę ustną w te chłodne dni?

freezed by MGR Marysia

niedziela, 10 stycznia 2010

Podobno pługi są jak yeti.

Właśnie przeczytałam o tym na jakimś portalu. Pługi są jak yeti, bo podobno są, ale nikt ich nie widział. Coś w tym jest, jednak muszę przyznać, że dziś widziałam nawet trzy. Pługi, nie yeti. Jechały jeden za drugim, bo pojedynczo pewnie się boją. Też bym się bała jakbym była pługiem.

Ale nie o tym miało być. Wczoraj, jak szłam sobie na jogę o barbarzyńskiej 10 rano (tak, była sobota), ujrzałam na torach tramwajowych dziwne zjawisko.
Pamiętacie, jak kiedyś pisałam o pojeździe, którytory szlifuje, ciszę szanuje? Kolorowy taki z kwiatkami i motylkami na burtach. No więc wczoraj moim oczom ukazał się obraz jeszcze dziwniejszy. A był to mianowicie taki sam pojazd - dalej kolorowy i w kwiatki (zaznaczam, że na tle zasypanej śniegiem i zawalonej błotem pośniegowym ulicy Puławskiej) z przyczepionym z przodu PŁUGIEM właśnie. I odgarniał śnieg z torów!! Szkoda, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia... Widok uroczy, ale żeby specjalnie przydatny? Warstwa śniegu nadal wystawała 10 cm ponad poziom torów, więc nie wiem, jaki miał być cel takiego kursu, poza może zadziwieniem pasażerów.

A jeszcze chciałam powiedzieć, że tramwaje nr 4 są dziwne - jeżdżą z zaskakującą regularnością. Jeden jest rozkładowo 6.57 u mnie, a następny rozkładowo 7.07. Ten pierwszy przyjeżdża między 6.56 a 6.58, a drugi między 7.09 a 7.15. Na miejscu ten pierwszy jest między 7.40 a 7.46, a drugi między 7.53 a 8.08. Jak się nad tym głębiej zastanowić to rozrzut jest nieuzasadniony, a ja się spóźniam do pracy. I smutek. Zwłaszcza jak nie zdążam na ten pierwszy, który przyjeżdża za wcześnie, a ten drugi postanawia się spóźnić... Piętnastka daje o sobie znać, bo 5-1 to 4.

Zasypano-śniegowo-Magda.

piątek, 1 stycznia 2010

Szczęśliwego Nowego Roku

niniejszym skończyła mi się zniżka studencka i za ewentualne przejazdy Piętnastką będę musiała płacić dwa razy więcej niż dotychczas