czwartek, 27 września 2007

autobus czerwony... a tramwaj niebieski!

Hejka.
Dzisiaj krótko i na temat jako że znów byłam dziś na uczelni.
Oczywiście nie sprawdziłam rozkładu w necie przed wyjściem z domu, bo wszak znam trochę Piętnastkę i wiem że jak będzie to będzie. Nie zależnie od rozkładu.
Niestety przyjechała o czasie. Niestety bo musiałam na nią czekać 12 minut. Nie mogła to ta wcześniejsza spóźnić się ze dwie minutki?
No ale trudno. Grunt że przyjechała. I to niebieska!
Niebieska Piętnastka jest śmieszna, bo ma podwójne siedzenia. Prawie jak autobus.
A w drodze powrotnej zapomniałam sobie kupić biletu i znów jechałam za darmo!
Taki ze mnie skąpiec i student! Robię sobie 50% zniżki na przejazdy ulgowe, taki gest mam.

Dziś jeszcze raz wybieram się do Katowic, ale tym razem już chyba autobusem. Za to jutro czeka mnie kolejna wycieczka na AE, więc możecie spodziewać się kolejnej notki już niebawem.

Maria The Scrooge

środa, 26 września 2007

did you miss me?

Aloha!
Dawno mnie tu nie było. Znaczy byłam, ale jako czytelnik, nie autor. W każdym razie już powróciłam z obczyzny i teraz będę częściej jeździć Piętnastką (szczególnie że rok akademicki tuż tuż), a co za tym idzie częściej udzielać się na naszym blogu.
No ale do adremu...

Byłam wczoraj na uczelni dowiedzieć się co i jak z moimi studiami dalej i czy mnie nie wywalili jeszcze przypadkiem etc.
Oczywiście skorzystałam z usług Piętnastki i muszę przyznać, że bardzo mile mnie ona po mej dość długiej nieobecności powitała.
Ledwo weszłam na przystanek, spojrzałam na zegarek, spojrzałam na rozkład, a mój ulubiony tramwaj już podjechał! Nawet chyba zgodnie z rozkładem... No, może minutkę za wcześnie.
Co więcej, był to pojazd dwu-wagonowy!
Wsiadłam więc do drugiego i próbowałam skasować bilet (jako że nie mam jeszcze miesięcznego bo i po co). Tu wystąpił pierwszy problem: kasownik nie działał. Pozostałe dwa również.
„Trudno... No ale któż to widział kiedyś kanarów w drugim wagonie?” - pomyślałam i usiadłam.
Jak się okazało niezbyt fortunnie, bo zbyt blisko śmierdzącego pana (który pamiętajmy w ciasnych piętnastkach jest standardem) co w ten słoneczny, ciepły dzień było dość uciążliwe dla mojego nosa.
Na szczęście, na drugim końcu tramwaju było jeszcze dużo miejsc siedzących i tam też się pospiesznie udałam.
Zajęłam miejsce i już bez większych przygód dotarłam na uczelnie. I to za darmo!
...
Na uczelni oczywiście nic nie załatwiłam a w drodze powrotnej Piętnastka potwierdziła, że nie można mieć wszystkiego i nie była już taka miła.
Myślę jednak, iż potraktowała mnie dość łagodnie i po prostu stara się ona stopniowo przypomnieć mi na co ją stać.
No więc tramwajka, która zawiozła mnie do domu była spóźniona 7 minut (albo o 7 minut za wcześnie, trudno stwierdzić), oczywiście pojedyncza jak na godziny szczytu przystało i zapchana (miejsc siedzących nie było, ale było całkiem sporo miejsc stojących więc nie najgorzej).
Nie popsuła się jednak, nie zmieniła trasy ani nic z tych rzeczy, więc wszystko jeszcze przede mną.

I to by było na tyle. Jestem pewna, że odezwę się niebawem!

Długo Niewidziana Marysia

poniedziałek, 10 września 2007

Zastój.

No co ja poradzę na to, że w Warszawie tramwaje się nie psują?

Free Image Hosting at www.ImageShack.us

W nagrodę macie zdjęcie mnie w tramwaju... Żeby Wam nie było smutno. O. Ale za to stałam dzisiaj tramwajem w korku. A wiecie, co jest urocze jeśli chodzi o warszawski ZTM? Że w internetowym rozkładzie podają czas najkrótszy i najdłuższy przejazdu tramwaju/autobusu od przystanku do przystanku.

Generalnie Marysia wraca niedługo i pewnie będzie jeździć piętnastkami, więc nie ma zmartwienia. Blog nie umrze. Wszystko przed nami.
Nawiasem mówiąc te korki warszawskie to jednak jest przesada. Wszędzie są. Błogosławmy metro. Metrem nie stoi się w korkach:)

Pozdro 4 all.
Magda