środa, 12 kwietnia 2006

Opowieść Wielkanocna

Pan mgr B. powiedział ostatnio na kółku z nieruchomości, że mu serce zawsze mocniej bije, jak wsiada do piętnastki.
No cóż, mnie również:)
Miłość, wiosna, sadzawki pod wiaduktem, tramwaje przyjeżdżające na czas… Chyba się zagalopowałam… Przepraszam.

Rozdział Pierwszy
Duma

W zeszłym tygodniu nagminnie miałam okazje podziwiać tył odjeżdżającej piętnastki.
Niezależnie, czy przybywałam na przystanek „na styk”, czy też minutkę przed czasem. Nie ważne, czy biegłam pół drogi, czy tylko po schodach. Zawsze to samo!
Wierzcie mi – spóźnienie się na tramwaj 5 sekund jest o wiele bardziej irytujące niż spóźnienie się kilka minut.
Kulminacja (nie mylić w kumulacją w totolotku, choć taka pewnie też była) nastąpiła w środę, kiedy to, nauczona doświadczeniem, przybyłam na przystanek z 3 minutowym wyprzedzeniem i to również nie pomogło. Wrrr!!!
Dodam, iż tegoż dnia była śnieżyca i ogólnie niesprzyjające warunki, ja - niespodziewająca się takiej pogody, ubrana byłam po wiosennemu i na dodatek spieszyłam na uczelnie, aby dowiedzieć się czy zakończyłam w końcu sesje czy też wiosny w tym roku nie będzie…
Jak się później okazało, śpieszyłam się zupełnie niepotrzebnie, bo pani doktor i tak spóźniła się 20 minut, po czym okazało się, że zapomniała sprawdzić nasze prace... (Pozdrowienia dla Kasi, która wtedy dwa razy dowiedziała się, że nie zdała, zanim okazało się, że ma 3,5).
No ale wracając do tematu.
Stałam sobie na przystanku i marzłam ponad kwadrans, bo kolejna piętnastka już nie raczyła przyjechać zbyt wcześnie…
Jednak dzień nie był stracony. Okazało się, iż tak właśnie zaczyna się moja wiosna i ze już oficjalnie jestem studentka szóstego semestru. Byłam z siebie niezmiernie dumna.
Duma ma przybrała jeszcze na sile w piątek, albowiem udało mi się zdążyć na tramwaj. A to dzięki mojemu szatańskiemu planowi (nie mylić z szatańskim lanosem, którego też pozdrawiamy). Mianowicie: przyszłam na przystanek 5 minut przed planowym przybyciem piętnastki!
dumna dumna dumna:)

Rozdział Drugi
Niedziela

Myślał kogut o niedzieli… a piętnastki i tak jeżdżą jak chcą.
Niedziela wieczór. Tramwaj relacji Magda – Marysia o 22.15… przyjechał… przyjechał jak już wybierałam się na autobus, czyli z jakimś dziesięciominutowym opóźnieniem.
Ale nic to. Grunt, że przyjechał.
Wsiadam, patrzę – bomba:) Tzn. jakiś bliżej niezidentyfikowany pakunek, wciśnięty pod ostatnie siedzenie. Nie zdążyłam się dokładniej przyjrzeć, gdyż „zapach” (wywołany prawdopodobnie obecnością śpiącego sobie smacznie osobnika płci nieokreślonej) wygnał mnie na przód pojazdu, gdzie odczuwało się go troszkę mniej intensywnie.
Szybkie spojrzenie na pasażerów. Połowa śpi. Dziwne – wszak nie było jeszcze bardzo późno.
Na następnym przystanku mocno chwiejnym krokiem weszła ekipa rozbudzająco-rozweselająca. Dużo krzyczeli, chcieli się nawet zabawić w kanarów, a na pożegnanie zaśpiewali nam „do widzenia, do widzenia… do widzenia” czy jakoś tak.
A potem to już nic się nie działo, bo to krótka trasa jest i musiałam wysiadać:(

Ciekawe czy ta „bomba” później wybuchła.

Rozdział Trzeci
Uprzedzenie

Mimo wszystko nie należy się do piętnastki uprzedzać.
Dziś na przykład widziałyśmy z Magda rozwalonego na środku skrzyżowania koło naszej uczelni Jordana, a za nim powoli tworzący się sznureczek innych tramwajów.
No pięknie – pomyślałyśmy – Znów nie dostaniemy się do domu bez przeszkód.
Co prawda był to tramwaj w stronę rynku, ale przyzwyczaiłam się już, że wypadki paraliżują zazwyczaj ruch w obu kierunkach.
A tu taka niespodzianka. Nie dość, że w stronę Sosnowca tramwaje normalnie kursowały, to jeszcze piętnastka przyjechała zaledwie chwilkę po naszym przybyciu na przystanek. Była co prawda pojedyncza i dość zapchana, no ale czego się spodziewać o 15.30?

Rozdział Ostatni
Święta, święta

Wielkanoc zbliża się. Jest to okres przerwy w podróżowaniu piętnastką (chociaż nigdy nic nie wiadomo) zatem już teraz chciałabym złożyć życzenia wszystkim czytelniakom.
Wesołych świąt, smacznego kurczaczka (a wegetarianom jajka), przyjemnej świątecznej atmosfery, dużo słonka, mokrego dyngusa, a przede wszystkim wspaniałych piętnastkowych (i nie tylko) wojaży.
I komentujcie komentujcie! Będzię nam niezmiernie miło w ten świąteczny czas;)

Written by Marysia (prawie jak Dickens i Austen w jednym)

Brak komentarzy: