piątek, 22 czerwca 2007

Piętnastki nie potrafią pływać.

To coś nowego. Mylog dodał notkę bez treści, a treść była. No cóż.
uzupełnię za miesiąc, bo nie mam teraz czasu.

Bo wyjeżdżam. A notka jest po to, żeby się nie porzucił blog.

niedziela, 10 czerwca 2007

ojej...

Powiem szczerze, że doznałam szoku. Nie odwiedzałam wcześniej strony Tramwajów Śląskich. W tej chwili znajduje się ona po prawej w linkach. Jednakowoż mój szok przede wszystkim wziął się stąd.
Bo właśnie tu można zobaczyć, o której można się spodziewać ogóra, a kiedy piętnastki pojedynczej, a kiedy podwójnej... Szkoda, że nie piszą, która jest zepsuta:)
Tym niemniej szacuneczek. Dodatkowo chciałam zauważyć, że strona TŚ.S.A. ma ładniejsze tło... chyba bym sobie takie wykorzystała. Być może kroi się przemiana imiage'u Gorącej Piętnastki. Ale nic nie obiecuję:)

Pozdrawiam Wszystkich i zapraszam na Dni Sosnowca:)

wtorek, 5 czerwca 2007

Piętnastkowe i inne opowieści

W ramach ożywiania nieco tego bloga na początek kilka słów ewangelii. No dobra, przecież nie będę nikogo strofować:)
Po pierwsze. Panowie zrobili jedne schody na mój przystanek, w związku z czym parę dni temu rozpoczęli młotami udarowymi rozwalać te drugie. Śmieszne, prawda?
Po drugie. Jechałam dzisiaj po wpis do miłego magistra. Stałam na przystanku 20 minut. W tym czasie w przeciwnym kierunku przejechały trzy piętnastki, w moim - żadna. Pojechałam zatem autobusem. 808 postanowił się na mnie zemścić, że nie chciałam nim jeździć do pracy, tylko korzystałam z usług 55. 808 dzisiaj zatrzymał się na wysokości zjazdu na drogę szybkiego ruchu do Katowic. Dalej poruszał się tempem marszowym. Wysiadłam pod Agatą. Idąc na piechotę wyprzedziłam 808. Po wpisie od miłego magistra - przyszła pora, by te piętnastki, które nie jechały ode mnie w stronę Katowic, teraz nie jechały z Katowic w moją stronę. Wsiadłam zatem w piętnastkę w stronę Centrum. Przyjechała od razu - czy to nie dziwne? A 808, którym wracałam do domu, chyba chciał się zrewanżować za wrednego kolegę, bo przyjechał zaraz jak tylko dotarłam na przystanek. Spóźniony 15 minut ;] A to ci dopiero, prawda?
A po trzecie. Ponieważ zdarzyło mi się ostatnio zdradzić mojego Męża - on postanowił się zemścić. Nie powiedział mi o dniach otwartych w Tramwajach Śląskich S.A. Poszedł sam. Ale przecież nie byłabym sobą, gdybym tego nie wykorzystała dla swojego dobra, prawda?

Specjalnie dla Was relacja mojego Męża z wizyty w TŚ S.A. Oto, co pisze Damian, zwany Żabkiem.

Moja pierwsza notka na jakimś blogu... Stresa mam :/
Ale do rzeczy - zostałem poproszony do popełnienia tego czynu, gdyż
ponieważ w sobotę ostatnią z okazji:

1. Dnia Dziecka
2. Przejęcia Tramwajów Śląskich przez wspaniały KZK GOP (w sumie lepiej
tak niż inaczej)
3. Przypadającej corocznie daty takowego iwentu

odbyły się Dni Otwarte w jednej z zajezdni. Tym razem padło na Rejon
Komunikacyjny nr 2 w Katowicach (RK-2) - tajemniczo-zawikłana nazwa
zajezdni na Zawodziu :p
Można sobie było wejść do tramwaju (a wiemy, że na Zawodziu stoją sobie
przedstawiciele wszystkich typów tramwajów jakie można u nas spotkać -
poza stareńką eNką, ale ona jest z Bytomia a to się nie liczy :P). Można
było też wejść i zobaczyć sobie jak wygląda tramwaj na dachu. I stały też
śmieszne zamiatarki do torów (to chyba pługi wirnikowe były) i inne
śmieszności. Ogólnie wypas był i cukierki, i lizaki, i sflaczałe baloniki
na bramie, bo je ktoś kiepsko zawiązał i powietrze uszło :P Ogólny wypas.
Największą atrakcją takowego wydarzenia była standardowo możliwość
poprowadzenia własno... (nie mogę napisać własnoręcznie, bo steruje się
nogami, jak w samochodzie) ...nożnie tramwajem!! Z panem instruktorem
znudzonym jak mops i po zajezdni ale zawsze. I ogólnie fajnie było i gdyby
nie to, że kurs kosztuje 5500PLNów i oddawać by trzeba całą pensję przez
pół roku żeby to spłacić to zapisałbym się na kurs :P
Podobno był też przejazd przez myjniś tramwajową, ale nie chciało nam się
czekać i poszliśmy.

Pewnie zastanawiacie się, gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla
piętnastki? Wszak to o niej blog jest a nie o zajezdni... tzn. o Rejonie
Komunikacyjnym nr 2 w Katowicach... Piętnastka odegrała główną acz krótką
rolę w trakcie powrotu do domu. No bo czymże dostać się z Zawodzia do
Sosnowca, jeśli nie piętnastką?
Przyjechała. Co tam, że 10 minut w plecy a jest sobota. Też można. Ciepło
było, więc dach był pootwierany. Ruszyliśmy. Wtem przez ten otwarty dach
zaczęły do środka wpadać kawałki rdzy godząc ludzi w oczy, czoła i inne
części głów. Przejechaliśmy aż jeden przystanek i pan motorniczy
zakomunikował, że
dalej to nie pojedziemy, bo nam się pantograf zepsuł... Ale pan nie
wiedział tego zapewne wcześniej jeden przystanek, wszak tam zajezdnia
jest... I tak, my biedni pasażerowie, płacący 48PLNów miesięcznie za
bilet, musieliśmy iść na piechotę. A była sobota. I piętnastka stała
blokując tor. Zepsuta. No to poszliśmy... do centrum Sosnowca, na
piechotę. Na Stawikach zobaczyliśmy naszą biedną zepsutą piętnastkę
popychaną przez drugą, torpedę. Ale nie chcieliśmy już wsiadać. Bo co
jakby się druga zepsuła.

Tak więc jak widać, piętnastki oprócz tego że są czerwone to są też mściwe
i mszczą się za to, że prowadziło się niebieską nie-piętnastkę po
zajezdni...


Ze swojej strony chciałabym bardzo podziękować Mężowi, że specjalnie dla Pamiętnika Ciasnej Piętnastki napisał niniejszą relację. I chciałam zauważyć, że zamiast iść na piechotą do Sosnowca, można było:
a) pojechać tramwajem w stronę centrum Katowic na autobus;
b) jak już się chciało chodzić, to przejść na Gwiazdy na autobus;
c) przejść na pociąg na dworzec w Zawodziu i jechać pociągiem do Sosnowca.
Ale takie rozwiązania awarii piętnastkowych znają tylko stare piętnastkowe wygi. Widać, że Damian nie ma wprawy:)

Buziaki dla Wiernych Czytelników i Czytelniczek, a także dla ludzi, którzy wpadli tu przez przypadek.

Magda