środa, 20 grudnia 2006

Kurde... I życzenia.

Ogólnie ten tydzień nie jest dobrym tygodniem jeśli chodzi o środki komunikacji miejskiej. W innych aspektach jest całkiem fajny, bo humor mi dopisuje i w ogóle... Ale piętnastki są niezmordowane w utrudnianiu mi życia.
W poniedziałek na przykład wyszłam sobie wcześniej z zajęć, bo się wcześniej skończyły i radośnie pomaszerowałam na przystanek, ucieszona, że będę w domu szybko i pomieszkam sobie przed wyjściem do pracy. Po 10 minutach zrobiło mi się zimno więc wsiadłam w 14 i pojechałam na Menelki. Na Menelkach czekałam pół godziny na 15. Wypadły TRZY (!). Myślałam, że mnie szlag trafi. W nagrodę po dotarciu do domu miałam całę 20 minut na zjedzenie obiadu i wyjście do pracy. Wrzody murowne!
Wczoraj natomiast przychodzę na przystanek po spotkaniu z panią Promotor, patrzę na rozkład i widzę, że właśnie jest ta pora, co nie jedzie piętnastka. Taka przerwa po 10 rano 28 minut trwająca. No więc przemaszerowałam na drugą stronę, żeby pojechać do centrum, i co widzę? Zagdnijcie! Tak. Jedzie piętnastkę jadącą w stronę Sosnowca. Rzuciłam się biegiem przez tory, ale widziałam ją i nie zamierzłam rzucać się jej pod koła (które są gumowe, jak wiecie), ale pan motorniczy i tak na mnie nadzwonił :(
Jeszcze tego samego dnia zostałam wystawiona przez 808, które spóźniło się 20 minut. Czas ten spędziłam na przystanku marznąć jak kto głupi. I na dodatek prawie się spóźniłam do pracy.
Dzisiaj wracałam 835. To autobus, który nie musi mieć przypadków, bo jedzie z Katowic dookoła i strasznie długo to trwa. Ale przynajmniej jest w nim ciepło i w oógle, można poczytać książkę...
Ciekawe co będzie jutro i w piątek...?

A teraz życzenia, bo obawiam się, że mogę nie mieć już czasu napisać nic.
Wszystkiego najlepszego. Luźnych autobusów, trolejbusów, tramwajów i kolejek i pociągów, zawsze na czas, nigdy się nie psujących. O oby ten Nowy Rok był lepszy od starego. A w same Święta, to życzę Wam, żebyście nie musieli korzystać ze środków komunikacji miejskiej:D

Pozdrawiam świątecznie,
Magda

poniedziałek, 11 grudnia 2006

Piętnastkowość, czyli o tym, jak piętnastki są miłe

Ostatnio chciałam się poskarżyć na to, że od czasu, jak otworzyli wiadukt w Sosnowcu, to nic się nie dzieje... Niestety notka mi się skasowała, a nie miałam już siły jej odtworzyć. Ale jak się okazało, nie ma tego złego, bo już dziś zostałam wyprowadzona z błędnego mniemania o tym, że teraz już nie będzie problemu z komunikacją tramwajową.
Dziś bowiem wsiadłam sobie w Piętnastkę, a ona zaczęła skręcać na Będzin. Tak się zdziwiłam, że aż zawołałam: "No, nie! Co się dzieje?!" Tramwaj jednakowoż zatrzymał się na zakręcie, a pan motorniczy powiedział, że proszę się przesiąść. Okazało się, że na tym samym zakręcie tylko zwrócona twarzą w drugą stronę stoi druga piętnastka. Pan motorniczy porwał tylko ze swojego wagonu swój napis, o tym, jaki to tramwaj i pojechaliśmy dalej. Nawet się nie spóźniłam, co było dziwne. Także tydzień zaczął się dobrze.
A jak wyszłam na przystanek na uczelni, żeby już jechać do domu, to od razu przyjechała... Nic nie musiałam czekać. Szok!

Jeszcze chciałam przekazać, że na przykład w Łodzi to są takie piętnastki, które bardzo chcą pomagać. Błądziłyśmy trochę po tym pięknym mieście z Agą, samochodem oczywiście. I za każdym razem trafiałyśmy na tramwaj numer piętnaście, zupełnie, jkaby chciał nam on pokazać drogę. To było bardzo miłe. Zwłaszcza, że w końcu trafiłyśmy, a na dowidzenia piętnastka pokazałą nam ogon.

Także nie takie straszne piętnastki, jak je malują ;]

Pozdro, pozdro,
Magda