środa, 14 czerwca 2006

Po pierwsze i po drugie...

Odczuwam potrzebę dodania notki. Mam depresję. Jestem pod wpływem Marvina - paranoidalnego androida. Właśnie niedawno skończyłam czytać "Autostopem przez Galaktykę" i mi się udzieliło. Ale nie o tym chciałam pisać.

Dzisiaj najpierw wiadomość dobra, a potem mniej dobra.

Po pierwsze. Miałam dzisiaj rzadką przyjemność bycia świadkiem bardzo miłej rzeczy. Mianowicie miła Pani Motornicza. To zdarza się jeszcze rzadziej niż miły Pan Motorniczy, wierzcie mi. Pani ta, nie dość że młoda, uśmiechnięta i niebrzydka, to na dodatek była miła. Bo czekała na KAŻDEGO, kto tylko się spieszył na piętnastkę. W centrum nawet 3 razy otwierała i zamykała drzwi, żeby wszyscy na pewno zdążyli. Gdyby Marysia miała ze mną jechać, to Pani Motornicza na Marysię też by poczekała. Więc (drugi raz z rzędu) brawo, brawo dla Pani Motorniczej:)

A po drugie. Chciałam się poskarżyć... Na to, że jak nie urok to sraczka... Bo jak się już człowiek zabezpieczy i pojedzie wcześniejszym tramwajem na uczelnie, to się musi przed nim (tramwajem) rozesrać, za przeproszeniem, inny tramwaj. A nie wiem, czy wiecie, ale tramwaje raczej się nie potrafią wyprzedzać... Potem następuje żmudny proces przypinania drugiego tramwaju (nazwijmy go 15) do tramwaju pierwszego (nazwijmy go 14) - zepsutego. Cała rzecz dzieje się na przystanku, ale nie można wysiąść. Choć na przykład stoi tam też autobus, w który można się przesiąść... Ale nie ważne. Następnie 15 pcha 14 do następnego przystanku, gdzie Pan Motorniczy 15 stwierdza, że to co za nim jedzie na pewno będzie szybciej niż on w Katowicach, więc proszę wysiadać.
Pozytywne aspekty tego są takie, że 1) udało mi się nie spóźnić, bo była to jednak wcześniesza 15, byłam na styk; 2) pierwszy raz wysiadłam na przystanku koło oczyszczalni, wcześniej mi się to nie zdarzało; 3) przyjechały zaraz dwa tramwaje, więc wszyscy wsiedli do pierwszego i nie było ścisku.

Na koniec dwie krótkie wiadomości o zabarwieniu nijakim.
Po pierwsze.Przejeżdżając obok schroniska dla piesków (oczywiście piętnastką, żeby nie było), zauważyłam dzisiaj ciekawy obrazek. Jest tam taki wybieg porośnięty trawą, dość spory. Na środku tego wybiegu stał kucyk (taki mały konik, tak) i kosiarka do trawy. Połowa placyku była już skoszona (?) a połowa jeszcze porośnięta bujną zielenią. A konik sobie gryzł trawkę. Ja nie wiem, czy to kosiarka skosiła tę połowę placyku, czy kucyk był bardzo głodny, ale obrazek pocieszny niesamowicie. A może kucyk skosił kosiarką? :)
Po drugie. Nie wracałam dzisiaj piętnastką do domu, co ograniczyło liczbę moich nią podróży dzisiaj do 3. Wracałam z Karoliną samochodem (dziękować, dziękować!!) i za to wyczerpałam chyba limit no oglądanie korków ulicznych... Masakra. Roboty drogowe są wszędzie. Nie da się wyjechać z Katowic, korek na korku, korkiem pomiata:) I jeszcze widziałam autobus typu P-Z (dawniej 5) stojący w poprzek ulicy. Ciekawe i frapujące zjawisko. Autobus ten zdaje się chciał się wycofać z korka który ustawił się na przeciwnym pasie, więc zawrócił sobie. W samym centrum na wysokości Rondla (dawniej Patelnia). W sumie też śmieszne.

Koniec wyliczanki na dziś. Chciałam jeszcze przekazać, że nie mam żadnej kapy jeszcze w tej sesji i jest to dziwne. Ale za to jest piękna pogoda, więc radujcie, się ludzie. Ja mam depresję.

"Rozmawiałem z komputerem pokładowym... Nienawidzi mnie". :(


Depresed Magda

Brak komentarzy: