czwartek, 27 kwietnia 2006

Tramwajowy Raj

Dziś skończyłam zajęcia nietypowo o 14.35. W sumie miło, bo ostatni kwadrans myślałam już tylko o tym, co sobie zjem jak w końcu dotrę do domku.
Przybyłam na przystanek i sprawdziłam na rozkładzie, że piętnastka jest o 14.42.Niestety nie znam rozkładu z tak nietypowej godziny (za co serdecznie przepraszam), a nie chciało mi się liczyć od 15.10 (wszak głodny człek na to siły mieć nie musi).
Oczywiście tramwaj nie przyjechał a ja robiłam się coraz bardziej głodna. Domyśliłam się, że coś się musiało zrąbać (podejrzewałam brak prądu), bo w przeciągu 25 minut nie pojechał żaden tramwaj w żadną stronę. Bystrzacha ze mnie, nie?
Postanowiłam zatem pójść do sklepu po prowiant. Znając oczywiście stare, mądre przysłowie: pójdziesz do sklepu – tramwaj przyjedzie:)
Żeby nie było, zostawiłam „na czatach” koleżankę.
Wychodząc ze sklepu, zauważyłam dwa jadące w przeciwnym kierunku niż mój tramwaje oraz grupkę ludzi wyzywających na to, że właśnie przed chwilą odeszli z przystanku:)
Ruszyłam żwawo na mój przystanek, mając nadzieje, że piętnastka mi nie odjechała. Powinnam ją była zobaczyć ze sklepu, ale nigdy nic nie wiadomo…
- No i wykrakałam – pomyślałam, gdy nie zobaczyłam mojej koleżanki. Na szczęście dostałam od niej esemesa, że radzi iść na autobus, bo jakiś dziadek powiedział, że się coś popsuło.
Ja jednak wierna piętnastce pozostałam. Wszak tramwaje jakby zaczęły jeździć, a jeden 7days (ring i te sprawy) nie pożywił mnie na tyle, abym była w stanie drałować na Gwiazdy na autobus.
No i miałam rację… Prawie… ;)
Niebawem przejechał potrójny tramwaj. Pierwsze dwa wagony były czternastkowe, a trzeci – piętnastkowy. Piętnastka miała nawet otwarte drzwi i wystawał z niej pan. Skojarzyło mi się to z trolejbusami w San Fricisco. Szaleństwo!
Chwilkę później nadjechał pojedynczy, zapchany Jordan. Pomyślałam, że i tak nie mam szans jechać dziś w mniejszym tłoku, więc jakoś postanowiłam wsiąść. Co z pewnym trudem, ale się udało…
Czy się zdziwiłam jak wszyscy zaczęli wysiadać na Pętli? Zdziwiłam się, tak to prawda. Okazało się, że Pan Motorniczy dalej nie jedzie. Po co właściwie? Wszak, jak się przy okazji z wypowiedzi wzburzonych pasażerów dowiedziałam, nic nie jechało w stronę Szopienic już od dwóch godzin. Taki komplement…

Stając tam sobie usłyszałam też wiele innych, ciekawych strzępków rozmów przeróżnych osób. Na przykład:
Pan A: No ale kto to wszystko przewidział?
Pan B (z pełnym stoicyzmem): Ja to wszystko przewidziałem.
Szakan dla Pana B. Widocznie to jakiś weteran podróży środkami komunikacji miejskiej.
Była też Pani, która uspokajała wszystkich wychodzących z siebie i wyzywających Motorniczego Jordana pasażerów, mówiąc, że nie ma powodu się denerwować. Po co ten raban? Przecież jadą kolejne tramwaje.

Pani jak najbardziej miała racje. Kolejne tramwaje nadjeżdżały: „20” (kończy trasę na Pętli), „7” (kończy trasę na Pętli), „15” (z plakietką „zjazd do zajezdni”), „36” (kończy trasę na zajezdni) i wiele, wiele innych. W życiu tyle tramwajów na raz nie widziałam, w tym wiele podwójnych, wszystkie puste. Po prostu tramwajowy raj… albo piekło… nie wiadomo.
Chyba zapomniałam wspomnieć, choć pewnie się domyśliliście, że tramwaje podjeżdżały jeden po drugim. Gdyby mogły zrobiłyby to jednocześnie. Nie mogły niestety, więc zrobił się wielki korek. Samochody nie mogły przejechać, bo tramwaje tarasowały im drogę (dla niewtajemniczonych powiem, że to dlatego, iż przed Pętlą linie tramwajowe przecinają jezdnie). Jakiś Pan przez walkie-talkie (że niby ma kontakt z bazą) próbował przekazać dyspozytorni, żeby przekazała tramwajom, żeby się opanowały i nie pchały się wszystkie na raz. Mówił też coś o 21, ale nie skumałam. A w sumie ciekawe co do tego wszystkiego miał tramwaj jeżdżący po Zagłębiu wyłącznie…

W pewnym momencie podjechała tez „14” (bez tabliczki informującej, że zjeżdża na zajezdnie!!!). W tym samym czasie z pętli ruszyła się jakaś „15”. Niesamowite – pomyślałam – podstawią mi piętnastkę. Oczywiście nie miałam racji – piętnastka po prostu podjechała na „koniec” pętli, żeby inne tramwaje się pomieściły:) Kiedy jednak zreflektowałam się, że może w takim razie wypadałoby wpakować się do czternastki, było już za późno.. No, może gdybym była o 2/3 chudsza dałabym rade.
Ale nie ma tego złego. Dosłownie za chwilę przyjechał kolejny tramwaj (z tego co pamiętam to też była czternastka). Już o wiele mniej wypchana, ale śmierdziało w niej trochę potem. Jednak sprytnie wypatrzyłam, że jedzie za nami Jordan i na Burowcu się do niego przesiadłam. Tam to już ful wypas – więcej miejsc wolnych niż zajętych. Do tego na odchodnym Pan Motorniczy powiedział, że piętnastka zaraz przybędzie.
I rzeczywiście… tylko był mały problem z dostaniem się do środka. Jednak się udało. Ale jako że podróż ta do najprzyjemniejszych nie należała a pogoda piękna, wysiadłam sobie na Sobieskiego i resztę drogi przebyłam piechotą (jakby się kto pytał to jest to niewiele dalej do mnie niż z Dworca)

W domku byłam o 15.43. Jak na taką katastrofalną awarię (?) całkiem szybko.

Na koniec chciałam się jeszcze pochwalić, że byłam wieczorem na Szopienickiej Pętli!!! Zawsze chciałam tam pojechać:) Niestety wyprawa była rowerowa, a nie tramwajowa, ale i tak było super. Szczególnie, że rundkę honorową (pod prąd) po Pętli zaliczyłam…

Ilością Widzianych Tramwajów Oszołomiona Marysia

Dzień Dobroci dla Pasażerów Piętnastek

No więc na wstępe chciałam powiedzieć, że udało mi się dojechać dzsiaj do szkoły, żeby wygłosić referat z prawa. Choć wiele osób martwiło się, że Piętnastka mnie zawiedzie. No, ale udało się i bardzo dobrze:)
Żeby nie było za fajnie, to w powrotnej drodze nie do końca się udało, ale wydaje mi się, że to tylko dlatego, że Piętnastka dba o moje zdrowie i uważa, że spacer to bardzo dobra rzecz. Tym mniemniej trochę smutek, bo zdaje się gdzieś był jakis wypadek... Nie udało mi się do końca tego wyłowić z brzęczenia Dyspozytorni.
Ale zacznijmy od poczatku. Czyli od tego, że uciekła mi piękna niebieska, przestronna, prawie pusta Piętnastka, z numerem wypisanym markerem na plecach. Tuż sprzed nosa. W nagrodę (po 14 minutach, co w sumie było miłe) przyjechała duszna pojedyncza, ale za to z nowymi siedzeniami. Takimi szarymi, wiecie. No i nawet mi się udało usiąść w okolicach Burowca. A jakiś przystojny młody człowiek otworzył mi okno, z którym nie mogłam sobie poradzić. Sama radość :)
Jednakowoż w okolicach Menelków zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie Dyspozytrni z różnymi tramwajami i zaniepokoiło mnie to co usłyszałam. Mianowicie, że pilne, pilne, dwadzieścia sześć vis a vis czegoś. Pomyślałam jednak, że niewieki może mieć to na mnie wpływ, bo to jakby inna trasa. Potem jednak usłyszałam, jak dyspozytor zmienia kolejno trasy tramwajów.
Czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego 14 ma jechać na Plac Wolności w Katowicach, skoro to 26 się rozpieprzyło i to w Sosnowcu? Choć być może ja się znowu na czymś nie znam i dla w tajemniczonych ma to jakiś sens, muszę o to zapytać Męża. (Mężu! Pytam Cię niniejszym :)
W każdym razie na Piętnastce też się odbiło, bo zamiast pojechać na Zagórze, pojechała do Będzina. Śmieszne. W sumie raczej nie przeszkadza mi to za bardzo, bo pogoda jest boska, a przez park wcale nie jest tak daleko do mnie jak z Menelków na przykład. Bardzo fajny spacerek :)
A na dodatek Pan Motorniczy był miły i na każdym przystanku od Dworca wychodził i mówił, że on to nie jedzie na Zagórze i nawet był młody i miał ładne okulary słoneczne.(Przystanków tych od Dworca do zjazdu na Będzin jest trzy, więc się nie przemęczył, ale liczy się chęć, prawda?)
Z resztą chyba dzisiaj jest Dzień Dobroci dla Pasażerów Piętnastki, bo rano jak wsiadałam do tramwaju, to inny Pan Motorniczy poczekał, aż usiądę, zanim ruszył, żebym się nie przewróciła.(A może po porostu czekał, bo był dwie minuty przed rozkładem? Na pewno nie;) A tym bardziej był miły dla Marysi, bo poczekał, aż ona wybiegnie na górę po schodach i nie zamknął jej drzwi przed nosem, tylko pozwolił jej wsiąść i bezpiecznie dojechać ze mną na uczelnię. BTW pierwszy raz faktycznie widziałam, jak Marysia biegnie po schodach na Piętnastkę. Mistrzostwo Świata w sprincie po schodach. Uważam, że ta strona Marysi jest niedoceniana. Niniejszym doceniam :)
Także ogólnie Piętnastka rządzi i super super, a ja mam dobry humor.

Pozdro dla wszystkich i komentujcie, komentujcie. Miejcie taki gest. Bo ładna jest pogoda i w ogóle :) A jak przyjdzie Marysia, to napisze swoją notkę i nikt mnie nie skomentuje znowu :( Bo nie wierzę, że ona dojedzie dzisiaj do domu bez przygód:D Hehe...

Mówiła Magda

piątek, 21 kwietnia 2006

Z jak Zalesienie Piętnastki (i okolic)

Skoro Magda jest taka Z jak zdradliwa i piętnastkę dziś zdradziła, to może ja opowiem, co tam u niej słychu;)

Zacznijmy od tego, że jak szłam na przystanek po zajęciach (około kwadrans po pierwszej) przyjechały sobie 3 tramwaje prawie jednocześnie. Jeden stary, drugi podwójny, a trzeci był czternastką, co w dalszej części opowiadania okaże się dość znaczące.
W każdym razie śmiesznie to wyglądało – taki mały koreczek. No ale przystanek pod uczelnia mamy długi, zatem wszystkie się tam zmieściły i wszystko zakończyło się szczęśliwie:)

Piętnastka przybyła o czasie, czyli 13.18… z przepięknym Z jak zjebana (tudzież zajezdnia – nie wiadomo) na czole.
Z powodu tejże Z jak zaczarowanej literki nie wsiedliśmy do wspomnianego tramwaju.
Czekając na następny, wymyślaliśmy znaczenia tegoż magicznego „Z” , przekonani, iż to na pewno jakiś nowy piętnastkowy znak firmowy. „Z” niewątpliwie oznacza, że piętnastka jest zarąbista, zniewalająca, zawalona, zmysłowa, zadziwiająca etc. Epitetów było mnóstwo, gdyż nasza kochana piętnastka dała nam nie tylko natchnienie, ale i około 20 minut czasu.

W tak zwanym międzyczasie, przyjechała podwójna czternastka. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby kilka minut później oczom naszym nie ukazała się kolejna… Zastanawialiśmy się właśnie nad niezwykła częstotliwością kursowania czternastki, kiedy to okazało się, że tramwaj się nie zatrzymał. Taki dżołk. (Pozdrowienia dla dziewczynki, która chciała do niego wsiąść. Hehe) Żeby było śmieszniej, wcale nie jestem pewna, czy tramwaj był w środku pusty…
A może był kręcony kolejny film z Sandrą Bullock pt. „Speed 3 – neverstanding tram” o tym jak Z jak zmyślny Z jak złoczyńca Z jak zainstalował urządzenie niepozwalające tramwajowi się Z jak zatrzymać, inaczej stara babcia – pasażerka wyleci w powietrze?

No ale wróćmy do naszej piętnastki.
Jak już mówiłam, rozwinięć skrótu „Z” było wiele, więc wszystkich tu nie sposób przytoczyć. Jednakże jedno z określeń okazało się być proroczym. A mianowicie „złocista”…
Kolejna (oczywiście spóźniona) piętnastka było żółta… Złocista niczym piwo jasne pełne. Jak bardzo pełne okazało się w mgnieniu oka, jak tylko podjechała na przystanek;) W dodatku w środku unosił się zapach nasuwający na myśl bar piwny. Ful wypas. I jak tu nie ubóstwiać piętnastki za jej upodobnianie się do ukochanego napoju?
Ale to nie wszystko!
Jako że idzie wiosna, piętnastka postanowiła być bliżej natury. Polegało to na tym, że jakiś pan przewoził tymże tramwajem drzewko:) Ale czy powinniśmy się dziwić? Wszak Katowice to najbardziej zalesione miasto w Polsce.

Dzień dzisiejszy pełny był piętnastkowych wrażeń i nie jestem pewna czy wszystkie zdołałam tu zamieścić, ale jak tylko sobie coś jeszcze przypomnę, nie omieszkam dopisać.

Z jak zapisała Z jak Marysia

Tajemnicza tajemniczość...

Tak naprawdę to nie za wiele mam do napisania dzisiaj, bo jakoś rzadko ostatnio mi się zdarza jeździć piętnastką, czego szczerze żałuję. Ale cóż zrobić, skoro nie ma potrzeby?
Ogólnie zdziwiłam się wczoraj bardzo, ale było to miłe zdziwienie. Wracałam sobie z Gliwic wieczorem i nie chciało mi się iść na piechotę z dworca do domu, więc poszłam popatrzyć na rozkład jazdy w nadzieji, że może na horyzoncie pojawi się jakiś późny przedstawiciel KZK GOP. Z przyzwyczajenia spojrzałam też na rozkład piętnastki, choć nie spodziewałam się, że akurat będzie jechała. No i faktycznie. Planowo miała przyjechać za niecałe dziesięć minut. Jednak nie zdążyłam się nawet odwrócić gdy usłyszałam znajomy stukot i na przystanek wtoczyła się piękna, czerwona, hałaśliwa, obskurna, stara torpeda z napisem 15 na twarzy.
Śmieszne - pomyślałam i rzuciłam się przez ulicę w stronę torów, żeby przypadkiem nie odjechała beze mnie. A w środku jak zwykle, chociaż chyba nigdy jeszcze nie jechałam tak głośną piętnastką, ale może tylko mi się wydawało, bo noc już była i cicho na ulicach. Tym niemniej miło, że się pojawiła akutar wtedy. Współczuję ludziom, którzy na nią czekali później...

A dzisiaj zdradziłam piętnastkę, ale tylko w połowie, bo wracałam do domu 815. Było to błędem, bo w autobusie było tak strasznie duszno, że aż się nie dobrze robiło. I nie dało się otworzyć okna. To pewnie kara za zdradę... Chociaż z drugiej strony nie wiadomo, co się działo dzisiaj w piętnastkach, hehe.

Na koniec chciałam dodać, że jestem niewyspana, bo drastycznie skróciłam czas snu z 12 do 5 godzin i jest to straszne, ale za to byłam wczoraj na szantach i było fajnie.
Pozdrawiam moją grupę językową, która pierwszy raz w całości nie poszła na języki!! Musimy częśćiej chodzić na piwo. Może jak otworzą ogródek w P3 :D
Koniec weny.

Created by Magda

środa, 12 kwietnia 2006

Opowieść Wielkanocna

Pan mgr B. powiedział ostatnio na kółku z nieruchomości, że mu serce zawsze mocniej bije, jak wsiada do piętnastki.
No cóż, mnie również:)
Miłość, wiosna, sadzawki pod wiaduktem, tramwaje przyjeżdżające na czas… Chyba się zagalopowałam… Przepraszam.

Rozdział Pierwszy
Duma

W zeszłym tygodniu nagminnie miałam okazje podziwiać tył odjeżdżającej piętnastki.
Niezależnie, czy przybywałam na przystanek „na styk”, czy też minutkę przed czasem. Nie ważne, czy biegłam pół drogi, czy tylko po schodach. Zawsze to samo!
Wierzcie mi – spóźnienie się na tramwaj 5 sekund jest o wiele bardziej irytujące niż spóźnienie się kilka minut.
Kulminacja (nie mylić w kumulacją w totolotku, choć taka pewnie też była) nastąpiła w środę, kiedy to, nauczona doświadczeniem, przybyłam na przystanek z 3 minutowym wyprzedzeniem i to również nie pomogło. Wrrr!!!
Dodam, iż tegoż dnia była śnieżyca i ogólnie niesprzyjające warunki, ja - niespodziewająca się takiej pogody, ubrana byłam po wiosennemu i na dodatek spieszyłam na uczelnie, aby dowiedzieć się czy zakończyłam w końcu sesje czy też wiosny w tym roku nie będzie…
Jak się później okazało, śpieszyłam się zupełnie niepotrzebnie, bo pani doktor i tak spóźniła się 20 minut, po czym okazało się, że zapomniała sprawdzić nasze prace... (Pozdrowienia dla Kasi, która wtedy dwa razy dowiedziała się, że nie zdała, zanim okazało się, że ma 3,5).
No ale wracając do tematu.
Stałam sobie na przystanku i marzłam ponad kwadrans, bo kolejna piętnastka już nie raczyła przyjechać zbyt wcześnie…
Jednak dzień nie był stracony. Okazało się, iż tak właśnie zaczyna się moja wiosna i ze już oficjalnie jestem studentka szóstego semestru. Byłam z siebie niezmiernie dumna.
Duma ma przybrała jeszcze na sile w piątek, albowiem udało mi się zdążyć na tramwaj. A to dzięki mojemu szatańskiemu planowi (nie mylić z szatańskim lanosem, którego też pozdrawiamy). Mianowicie: przyszłam na przystanek 5 minut przed planowym przybyciem piętnastki!
dumna dumna dumna:)

Rozdział Drugi
Niedziela

Myślał kogut o niedzieli… a piętnastki i tak jeżdżą jak chcą.
Niedziela wieczór. Tramwaj relacji Magda – Marysia o 22.15… przyjechał… przyjechał jak już wybierałam się na autobus, czyli z jakimś dziesięciominutowym opóźnieniem.
Ale nic to. Grunt, że przyjechał.
Wsiadam, patrzę – bomba:) Tzn. jakiś bliżej niezidentyfikowany pakunek, wciśnięty pod ostatnie siedzenie. Nie zdążyłam się dokładniej przyjrzeć, gdyż „zapach” (wywołany prawdopodobnie obecnością śpiącego sobie smacznie osobnika płci nieokreślonej) wygnał mnie na przód pojazdu, gdzie odczuwało się go troszkę mniej intensywnie.
Szybkie spojrzenie na pasażerów. Połowa śpi. Dziwne – wszak nie było jeszcze bardzo późno.
Na następnym przystanku mocno chwiejnym krokiem weszła ekipa rozbudzająco-rozweselająca. Dużo krzyczeli, chcieli się nawet zabawić w kanarów, a na pożegnanie zaśpiewali nam „do widzenia, do widzenia… do widzenia” czy jakoś tak.
A potem to już nic się nie działo, bo to krótka trasa jest i musiałam wysiadać:(

Ciekawe czy ta „bomba” później wybuchła.

Rozdział Trzeci
Uprzedzenie

Mimo wszystko nie należy się do piętnastki uprzedzać.
Dziś na przykład widziałyśmy z Magda rozwalonego na środku skrzyżowania koło naszej uczelni Jordana, a za nim powoli tworzący się sznureczek innych tramwajów.
No pięknie – pomyślałyśmy – Znów nie dostaniemy się do domu bez przeszkód.
Co prawda był to tramwaj w stronę rynku, ale przyzwyczaiłam się już, że wypadki paraliżują zazwyczaj ruch w obu kierunkach.
A tu taka niespodzianka. Nie dość, że w stronę Sosnowca tramwaje normalnie kursowały, to jeszcze piętnastka przyjechała zaledwie chwilkę po naszym przybyciu na przystanek. Była co prawda pojedyncza i dość zapchana, no ale czego się spodziewać o 15.30?

Rozdział Ostatni
Święta, święta

Wielkanoc zbliża się. Jest to okres przerwy w podróżowaniu piętnastką (chociaż nigdy nic nie wiadomo) zatem już teraz chciałabym złożyć życzenia wszystkim czytelniakom.
Wesołych świąt, smacznego kurczaczka (a wegetarianom jajka), przyjemnej świątecznej atmosfery, dużo słonka, mokrego dyngusa, a przede wszystkim wspaniałych piętnastkowych (i nie tylko) wojaży.
I komentujcie komentujcie! Będzię nam niezmiernie miło w ten świąteczny czas;)

Written by Marysia (prawie jak Dickens i Austen w jednym)

wtorek, 4 kwietnia 2006

Z pozdrowieniami dla Ewy Te ;]

No więc chciałam powiedzieć, że w związku z wielką niemocą, jaka ostatnimi czasy mnie opanowała, zaprzestałam ostatnio jazdy do szkoły (na uczelnie), a co za tym idzie, jazdy Piętnastką. Wniosek: brak nowych wiadomości na temat sprawowania się ukochanego tramwaju.
Ale na szczęście od czego się ma przyjaciół (na przykład ot tego, żeby Cię wpisali na listę, hehe... Dziękuję po stokroć, Eve!!). Toteż dzisiaj fragment rozmowy. O piętnastce, żeby nie było:D

Ewa:
byłam na zagłębiu
Ja:
obiecuję, że jutro się pojawię w szkole :D
Ewa:
2 piętnastki =>punktualnie!!! w tym jedna podwójna
Ja:
ło! fajnie! beginner's luck :P
Ewa:
dodam jeszcze że za każdym razem miejscówka siedząca
Ja:
i pewnie nie smierdziało :D
Ewa:
nic a nic :) ale żeby mi nie było za dobrze, moje 14 nie jechały bo był wypadek nad rondem :/
Ja:
hehe, spoko
(...)
Ja:
zdajesz sobie sprawę, że ta rozmowa ląduje na blogu?
Ewa:
a będę sławna?
Ja:
będziesz
Ewa:
iha!

Hehe. Pozdrawiam Ewę!! Teraz już jesteś sławna:) Właściwie nie mam nic więcej do dodania, może tylko to, że jak nie urok, to sraczka i jak nie piętnastka, to czternastka nawala i to się jakoś uzupełnia. Równowaga w przyrodzie musi być. A właściwie w Tramwajach Śląskich SA :]

A ja jeszcz raz obiecuję, że pojawię się w szkole jutro, bo już na mnie krzyczą nieco w domu, że tam nie jeżdżę. Więc prawdopodobnie będę niedługo miała więcej do opowidadania, jak znowu będę podróżować piętnastką:)

Kiss Kiss Bang Bang Dla Wszystkich:)

Copied and pasted by Magda
PS: Jutro mam urodziny:] Może się ktoś wpisze z tej okaji? :P