poniedziałek, 25 maja 2009

notka zadawniona...

... i to bardzo bo działo się to wszystko w środę tydzień przed obroną Magdy czyli 29 kwietnia.
Postanowiłam sobie tegoż pięknego dnia udać się na uczelnie w sprawie troszkę już nudnej i ciągnącej się dość długo a mianowicie - odnalezienia pani doktor Z. (jak zepsuta).
Jak wspomniałam dzień był piękny więc niezbyt się ucieszyłam, że w całym piętnastkowym wagonie dało się uchylić tylko jedno okno. Ale przynajmniej Piętnastka spóźniła się chwilkę żebym mogła na nią zdążyć, więc postanowiłam nie narzekać, postarać się nie zemdleć i wytrzymać jakoś ten zaduch. Jak się okazało nie musiałam!
Ledwo ruszyliśmy spod dworca a już dało się z kabiny motorniczego słyszeć jakieś komunikaty o zawracających czternastkach. "Będzie jazda na Zawodziu" - pomyślałam, ale Piętnastka postanowiła wysadzić swych pasażerów już wcześniej. Dojechała do pierwszego rozjazdu i tam się zatrzymała. Pan Motorniczy wyszedł (widać było że świeżak z niego jeszcze), poczekał na jadącą w przeciwną stronę Piętnastkę, skonsultował się z osobą ją prowadzącą, wrócił do naszego składu, po czym zamiast w prawo pod wiadukt, skręcił w lewo pod Europę. Ludzie się troszkę zirytowali, powyzywali i wrócili na piechotę pod dworzec. Ja wybrałam się na przystanek na Piłsudskiego i stamtąd już bez większych problemów dotarłam na uczelnię.
Tam poczekałam sobie godzinkę na panią Z. i dostałam od niej kilka kartek (których do tej pory nie przeczytałam).
Powrót do domu oczywiście też był ciekawy.
Na przystanek dotarłam chwilkę przed 13 i stwierdziłam że te 10 minut w słoneczku mogę na tramwaj poczekać. W związku z tym o planowej 13.08 moja ukochana Piętnastka się nie zjawiła. Za to w przeciwnym kierunku chwilę później jechały dwie pod rząd (jedna za drugą) w tym jedna podwójna. Następnie (nadal w przeciwnym kierunku) jechał sobie tajemniczy tramwaj o równie tajemniczym numerze 0 i tabliczką informującą o zmianie trasy, a niedługo za nim kolejne 0, tym razem podwójne, z tabliczką "zjazd do zajezdni".
O 13.25 zorientowałam się, że tak jak widziałam kilka ciekawych tramów, to żaden z nich nie jechał w moją stronę. Trochę się zaniepokoiłam tym faktem, ale na szczęście kilka minut później coś przyjechało - jakaś 14 chyba (i dobrze bo zebrała większość czekających od pół godziny na przystankach pasażerów dzięki czemu moja Piętnastka nie była aż tak zapchana).
Potem jeszcze tylko obawiałam się, iż nie jest to koniec przygód, kiedy Piętnastka podejrzanie długo stała pod barem Duet, ale myślę, że to była tylko taka sugestia wyskoczenia na szybkie piwko, bo tramwaj dowiózł mnie bez większych problemów do domu.

A dzisiaj za to Pani Motornicza paliła sobie papieroska... a myślałam że w tramwajach nie można...
A potem jeszcze Piętnastka postanowiła jechać na będzińską zajezdnię, ale na szczęście mnie już ta trasa nie dotyczy.

pozdrawiam wiosennie i szczęśliwego poniedziałku życzę
Marysia

środa, 6 maja 2009

na końcu

Magda i Marysia były dziś na uczelni w celu obrony pracy magostreskiej Magdy. I bardzo dobrze, że nie wybrałyśmy się Piętnastką, iż gdyż ponieważ że, tramwaj "PRÓBA HAMOWANIA" skutecznie zahamował ruch na odcinku Sosnowiec-Zajezdnia Zawodzie Zadupie.

Udałyśmy się z Mamą samochodem marki volkswagen panasonik i na ulicy Sobieskiego spostrzegłyśmy (mocium panie) tajemniczy tramwaj z jeszcze bardziej tajemniczą tabliczką "PRÓBA HAMOWANIA". A że obok stała pomoc tramwajowa, to doszłyśmy do wniosku, że próba musiała być nadzwyczaj udana. Nasze podejrzenia okazały się być prawdziwe, albowiem po drodze minęłyśmy nie jedną Piętnastkę, a nawet jedną Czternastkę. Żeby nie było niedomówień - żadna z nich nie znajdowała się w stanie ruchu. Ani przyspieszonego ani jednostajnego. Jesteśmy głęboko przekonane, że przestoje te nie miały nic wspólnego z zerwaną trakcją na Burowcu. Zwłaszcza, że Pan Motorniczy ze stojącej Piętnastki trawił nadprogramowy wolny czas w sposób wyjątkowo nietrywialny, a mianowicie - jedząc lody ze swoją prawdopodobni-dziewczyną. Czy to nie urocze, jak inteligentni ludzie umieją sobie zagospodarować wolne chwile, nie nudząc się ani przez sekundę?

I jeszcze w drodze powrotnej jechałyśmy 24, które pojechało zupełnie nie tam, gdzie powinno. Ale za to dane nam było przejechać się choć dwa przystanki Piętnastką.

Cieszymy się bardzo, że po latach udało nam się napisać jakąś notkę wspólnie, choć bardzo nieskładnie nam to wyszło.

mgr Magda oraz omc mgr Marysia

piątek, 1 maja 2009

Nie tylko Katowice.

Jeśli chodzi o śmiertelność blogów, to Piętnastka i tak zawyża średnią ich żywotności moim zdaniem. Poza tym wcale jeszcze nie umarła. (Swoją drogą, wszak to przekleństwo by wiecznie móc żyć okrutne).
Chciałam tylko przekazać, że regularnie otrzymuję od mojej siostry zamieszkującej obecnie w marysinych okolicach, informację na temat nieprzyjeżdżalności piętnastek. Ostatnio to nawet się spóźniła na śniadanie wielkanocne z tej okazji. A to ci.

Motywatorem jednak do napisania tej notki był przeczytany przeze mnie przed chwilą post na blogu przyjaciela. Okazuje się, że nie tylko w GOPie jest tragicznie ostatnimi czasy. Przyjaciela podziwiam zaś za to, że nie wystarczyło mu wyżycie się na blogu. Napisał do ZetTeeMu, a także do gazety.pl.
I o dziwo, gazeta pe el go opublikowała. Fajnie. Całość znadziecie tutaj.
Mavericka pozdrawiam i gratuluję mu.

Magda. Astonished.