piątek, 1 września 2006

Notka o tym co było...

No więc chciałam przekazać, że mam już bilet miesięczny i mogę sobie do woli jeździć piętnastkami. Albo do zerzygania. Jedno z dwojga...
Ogólnie po powrocie udało mi się już raz jechać na uczelnię piętnastką. Była pojedyncza (piętnastka, nie uczelnia), choć wszystkie jadące w przeciwną stronę były podwojne... Takie powitanie:) Ale za to wracałam taką, co jeszcze nie jechałam nią. Była dziwnie brązowa w środku i miała dziwnie mało siedzeń i w ogóle była nietypowa.
Ale już wiem dlaczego:) Otóż tego samego dnia zdarzyło mi się jeździć po nocy tramwajami po Katowicach, z bardzo miłego powodu nawiasem mówiąc, ale to inna sprawa. W każdym razie o godzinie mniej więcej 2:03 na przystanku Zawodzie Ośrodek Sportowy (nie wiedziałam, że ten przystanek się tak nazywa;) wsiadłam w magiczny tramwaj numer 34. Jak ktoś czyta czasem, to wie, bo już wspominałyśmy o nim. 34 jest to nocna piętnastka, która ma bardzo tajemniczą trasę i jedzie mniej więcej 3 razy dłużej niż dzienna, ale do jeżdża w efekcie do mnie:) Tym niemniej nie próbowałam nią (nim, bo to 34) wracać do domu, to byłoby równoznaczne z samobójstwem. Jechałam w stronę dworca... Ale już zmierzam do rzeczy. Okazało się bowiem, że to ten sam wóz, który wiózł mnie do domu wcześniej tego dnia, jako dzienna piętnastka (ta nietypowa). Pomyślałam sobie wtedy, że biedne są te tramwaje, jak nie mogą sobie nawet w nocy odpocząć. I żal mi się zrobiło tego konkretnego tramwaju, bo nie dość, że jeździ na takiej linii, to jeszcze na dodatek w dzień i w nocy bez przerwy. Nic dziwnego, że jest inny niż wszystkie i bardzo tajemniczy. Pamiętam nawet, że to wóz numer 166 (chyba;).
Niestety nie udało mi się zwrócić uwagi, czy pan Motorniczy się zmienił... Mam nadzieję, że tak.
Poza tym zaobserwowałam, jak pięknie rozkopane są Katowice tego lata. Normalnie cud, miód i orzeszki. Nie mam słów. Jak rozumiem, wszyscy wiecie, co się stanie, jak ludzie powracają z urlopów i zaczną normalnie jeździć do pracy... Heh, jak to miło, że nie podróżuję przez centrum... ;) Pozdrawiam wszystkich, którzy muszą to robić. Łączę się z Wami w bólu...

No to w sumie tyle mam do przekazania. Dzionek jest taki sobie, mam nadzieję, że pogoda się poprawi jakoś, że uda się jeszcze zrobić imprezę plenerową w tym roku. A poza tym... Chyba pora zacząć się uczyć. Pomimo tego, że moja wizyta na uczelni nic nie dała i nie udało mi się nic załatwić...
Aha... w podstronie "O nas" jest nowy lay, jak się komuś chce, to niech podziwia Piętnastkę na Zagórzu Pętli:)
A ja czekam, aż Marysia wróci:)
Pozdrawiam melancholijnie,
Magda

Brak komentarzy: