Jechałam wczoraj rano do pracy autobusem, w
którym, zgodnie z informacją na kartkach w nim rozlepionych, żółte
rurki nie były elementem dekoracyjnym. Nie służyły też do
tańczenia. W tymże pojeździe, o czym już nie informowały żadne
karteczki, jedne z drzwi nie służyły do wysiadania. Ani do
wsiadania. Mając w pamięci awarię drzwi w 61,o której pisałam parę miesięcy
temu, troszkę się obawiałam, że zaraz nas wszystkich wyproszą z
autobusu i spóźnię się do pracy tudzież zamarznę czekając na
autobus zastępczy. Na szczęście Pan Kierowca nie przejął się
popsutymi drzwiami i nie zareagował nawet na Szalonego Pana (czy
wspominałam już kiedyś o Szalonym Panu? Taki kolo z syndromem
Tourette'a.... albo hejter, nie wiem w sumie), który rzucał
inwektywami, bo nie mógł sobie wyjść drugimi drzwiami. Przy
porannym, dość intensywnym, zagęszczeniu pasażerów, niesprawne
drzwi były niedogodnością, ale w sumie popsute 1 z 4 drzwi
świadczą o lepszej sprawności autobusu niż 1 z 3.
Jechałam wczoraj wieczorem
autobusem i zastanawiałam się co też może oznaczać takie
czerwone piczące światełko na desce rozdzielczej. Niebawem okazało
się, że jest to "przycisk drzwiowy" i jak robi takie bzzzzzzzzzzzz to
znaczy, że drzwi są popsute. Tym razem Pan Kierowca się trochę
przejął (pewnie go to bzzzz irytowało), ale po nieudanej próbie
naprawy dał sobie spokój i pojechał dalej. Pewnie i tak już kończył pracę niebawem, bo był to kurs mocno wieczorny i nie opłacało mu się robić afery z powodu jakiejś głupiej awarii. Całe szczęście, że Czeladź to miasto
wielkich możliwości i można tam jeździć z popsutymi drzwiami.
Nawet 1 z 3.
Marysia Gerwazy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz