wtorek, 28 października 2014

rano i wieczorem

Jechałam wczoraj rano do pracy autobusem, w którym, zgodnie z informacją na kartkach w nim rozlepionych, żółte rurki nie były elementem dekoracyjnym. Nie służyły też do tańczenia. W tymże pojeździe, o czym już nie informowały żadne karteczki, jedne z drzwi nie służyły do wysiadania. Ani do wsiadania. Mając w pamięci awarię drzwi w 61,o której pisałam parę miesięcy temu, troszkę się obawiałam, że zaraz nas wszystkich wyproszą z autobusu i spóźnię się do pracy tudzież zamarznę czekając na autobus zastępczy. Na szczęście Pan Kierowca nie przejął się popsutymi drzwiami i nie zareagował nawet na Szalonego Pana (czy wspominałam już kiedyś o Szalonym Panu? Taki kolo z syndromem Tourette'a.... albo hejter, nie wiem w sumie), który rzucał inwektywami, bo nie mógł sobie wyjść drugimi drzwiami. Przy porannym, dość intensywnym, zagęszczeniu pasażerów, niesprawne drzwi były niedogodnością, ale w sumie popsute 1 z 4 drzwi świadczą o lepszej sprawności autobusu niż 1 z 3.

Jechałam wczoraj wieczorem autobusem i zastanawiałam się co też może oznaczać takie czerwone piczące światełko na desce rozdzielczej. Niebawem okazało się, że jest to "przycisk drzwiowy" i jak robi takie bzzzzzzzzzzzz to znaczy, że drzwi są popsute. Tym razem Pan Kierowca się trochę przejął (pewnie go to bzzzz irytowało), ale po nieudanej próbie naprawy dał sobie spokój i pojechał dalej. Pewnie i tak już kończył pracę niebawem, bo był to kurs mocno wieczorny i nie opłacało mu się robić afery z powodu jakiejś głupiej awarii. Całe szczęście, że Czeladź to miasto wielkich możliwości i można tam jeździć z popsutymi drzwiami. Nawet 1 z 3.

Marysia Gerwazy

Brak komentarzy: