poniedziałek, 21 stycznia 2008

ogarnęła mnie niemoc psychiczno-fizyczna, więc pomysłu na tytuł nie posiadam

Oj nic się nie staracie. Nic a nic na Piętnastkę nie głosujecie!
A Nasz Ukochany Tramwaj stara się jak nigdy!
Wczoraj jechałam nim 4 razy. Rano o 7:25 nie przyjechał za wcześnie, żebym mogła na niego zdążyć. Potem jak wracałam z uczelni do domu i spóźniłam się na Piętnastkę 3 minutki, to ona zrobiła mi przysługę i spóźniła się 4.
Po południu jeszcze raz jechałam na uczelnię na kolejne zaliczenie i też nie miałam żadnego problemu z dotarciem tam.
Oczywiście jak się tyle razy w ciągu dnia z komunikacji miejskiej korzysta, bez niespodzianek się nie obejdzie.
Z Katowic wracałam koło godziny 17 chyba. Najpierw podjechałam sobie na Pętle jakąś podwójną dwudziestką, bo akurat nadjechała (dodam, że pół minuty wcześniej jechała poprzednia).
Sprawdziłam na rozkładzie, że Piętnastka powinna się zjawić w przeciągu minuty. Nie zjawiła się, więc pomarzłam tam trochę, następnie wsiadłam w czternastkę i postałam sobie w niej dobre 10 minut... z niedużym hakiem.
Nie to, że ja stałam, a tramwaj jechał. Nie. Czternastka przemieściła się zaledwie do następnego przystanku i tam stanęła... a ja w niej.
Nikt w sumie nie wiedział, co się stało. Przyczyną zastoju wydaje się być pewien karlik, który usiłował zjechać do zajezdni, ale chyba nie bardzo mu to wychodziło.
W sumie nie ma tego złego. Dzięki temu nieplanowanemu postojowi, dogoniła nas kolejna Piętnastka i nie musiałam na nią czekać... Znaczy czekałam na nią, ale w tramwaju, a tam przynajmniej było cieplej (i to dużo cieplej!) niż na przystanku.
Jaki z tego morał? Wysyłajcie smsy o treści I00778 na numer 71222.

Leniwa Marysia

Brak komentarzy: