piątek, 7 grudnia 2007

moja ulubioną dyscypliną sportową jest rzut popsutym składem przez płotki

Po co komu dwa samochody jak i tak nie ma czym jeździć kiedy zachodzi taka potrzeba?
Wczoraj chciałam podjechać do Antidotum w celu zakupu biletów na dzisiejszy koncert, ale mój brat zabrał jeden samochód, a także dokumenty od drugiego. Ja takim gratem bez dokumentów jeździć nie będę. A może to Opatrzność? Wszak tą naszą Czerwoną Dupą to chyba można się tylko wybrać na przejażdżkę na tamten świat (dziś poszedł do naprawy, więc może będzie też jeździć w inne miejsca, nieważne).
W każdym razie musiałam skorzystać z usług komunikacji miejskiej. Oczywiście net mi nie działał, więc nie mogłam sprawdzić, o której mam jakiś tramwaj. Poszłam na przystanek i okazało się, że musiałabym czekać 10 minut. Poszłam więc na przystanek pod nieistniejący już Empik – tam to samo. Poszłam więc pod Extravagance i tam, siłą rzeczy, czekałam już trochę krócej.
Dotarłam do Anti, zakupiłam bilety i wracam. Patrzę a tu jakieś 27 nadjeżdża. Przeklęłam, bo o tej porze tramwaje nie jeżdżą zbyt często. Postanowiłam więc nie dać mu uciec i ruszyłam biegiem w stronę przystanku.
Ach, było to niczym sprint na 100 metrów przez płotki... z tym, że metrów było z 30 i nie przez płotki, a przez barierkę. No ale trenowało się kiedyś lekkoatletykę. Atakująca, zakroczna* i piękny finisz, radość, kwiaty pod nogami, szał kibiców na trybunach, fanfary i owacje na stojąco.
Grunt, że zdążyłam.

Dzisiaj natomiast troszkę mi się zaspało na zajęcia, ale postanowiłam być twarda i pojechać na uczelnię. Udało mi się zdążyć na tramwaj o 7.53 (czyli o jeden później niż normalnie).
I powiem Wam, że bardzo mile się zdziwiłam, bo dokładnie o tej godzinie byłam na przystanku. Na horyzoncie z żadnej stronie nie było nic widać, więc pomyślałam, że się spóźniłam. Już miałam biec na autobus, gdy w oddali ujrzałam nadjeżdżający bolid przegubowy. Cóżże to mogło być jak nie Piętnastka?
Dotarłam bezpiecznie na uczelnie, gdzie dowiedziałam się iż zajęć nie ma. Skserowałam więc tylko jakieś notatki i wróciłam do domu. Tym samym składem!

A na koniec ciekawostka techniczna.
Pamiętacie jak wspominałam, że w Szkocji to popsute autobusy grzecznie mówią „sori, i'm not in service”, a u nas to najwyżej wystawią Ci jakieś „Z” i sam się domyślaj co to znaczy i czy w ogóle to jest „Z” czy może jednak „N”?
Otóż do nas też już dotarła nowoczesna technologia.
W środę, gdy czekałam na tramwaj do domu, przejeżdżał jakiś popsuty tramwaj. Była to 16, która zwykle przejeżdża pod Akademią 4 razy dziennie. To był kurs dodatkowy – popsuty. I wyobraźcie sobie, że na przedzie pojazdu widniał napis „Skład uszkodzony” czy coś w tym stylu. W każdym razie brawo brawo, chwalimy postępowe KZK GOP.

Marysia

* Tak w zasadzie to była bardziej zakroczna, pół-piruet i zakroczna tyłem, ale czyż nie może mnie czasem ponieść fantazja literacka?

Brak komentarzy: