poniedziałek, 3 grudnia 2007

Dzisiaj nie o Piętnastce

Wracałam wczoraj od koleżanki Beaty (Beata, teraz jesteś sławna!) ostatnim tramwajem, który miał być w okolicach trzydziestu-kilku minut po północy. Nie lubię jeździć ostatnimi tramwajami, bo jak taki nie przyjedzie to nie ma już co czekać na następny... No chyba, że na Piętnastkę o 4 rano.
W każdym razie na przystanek dodarłam o 00.25. Spojrzałam na rozkład, ale z moim sokolim wzrokiem, w ciemnościach i z takiej odległości, bardziej mi to wyglądało na dwadzieścia-parę po, ale na szczęście ktoś czekający na przystanku po przeciwnej stronie poinformował mnie, że nic w ostatnim czasie w moją stronę nie jechało. Także uspokoiłam się, a tramwaj rzeczywiście w niedługim czasie przyjechał.
Niestety miał on na swoim wyposażeniu dwóch meneli. Panowie Ci chcieli wysiąść pod Extravagance czy jak to się teraz nazywa, ale niestety zorientowali się chwilkę za późno. Jeden z nich poszedł wyzywać na motorniczego, ale niewiele to pomogło.
Ja natomiast myślałam, że zwrócę obiad, kiedy zbliżyli się, by na następnym przystanku wysiąść tymi samymi co ja drzwiami.
O jakże się cieszę, że w tymże czasie sprzątano akurat dworzec. Wspaniały zapach domestosa przeczyścił mi nozdrza i mogłam spokojnie, bez żadnych żołądkowych sensacji wrócić do domu.

written by Marysia

Brak komentarzy: