poniedziałek, 12 marca 2007

Pierwszy wiosenny spracer...

... zafundowany przez piętnastkę oczywiście.
Nie wiem, jak zacząć. Generalnie dzisiaj piętnastka się nie popisała szczególnie.
Od rana miałam tak zwanego japierdolca. Ostatnie zaliczenie dzisiaj miałam pisać, więc nie byłam w najlepszym humorze. Raczej w stronę wrzeszczenia na wszystkich i wpadania w płacz. O dziwno zamknęłam sesję [trzask!] i nawet mi się poprawił nastrój, zwłaszcza, że ładna pogoda jest, słonko świeci i tak dalej. Muzyczka w uszach. Szaleństwo ogólnie.
Podjechałam sobie jeden przystanek dwudziestką, żeby nie stać pod uczelnią i nie tańczyć. Za chwilę przyjechała piętnastka, wsiadłam sobie, usiadłam sobie (sic! - miejsce siedzące), prawie sobie śpiewam z Końcem Świata. Aż tu nagle dojeżdżamy na Menelki. A tam pan włożył głowę do tramwaju i oznajmił, że nie ma przejazdu do Sosnowca. Nosz-kurdesz-no. Skończyło się rumakowanie, skończył się dobry humor. Oczywiście pasażerowie się oburzyli, że jak to, czemu, znowu? I w ogóle. A ja sobie wysiadłam i poszłam.
Poszłam oczywiście do Centrum. Było ciepło, wiosna przecież, prawda? Co tam, że jestem chora, że mam na sobie ciepłą kurtkę... Uprzedzając nieco fakty, powiem, że zgrzałam sie tym marszem i nie wiem, czy mi to na zdrowie wyjdzie.
Ale teraz najważniejsze. Pierwszy raz udało mi się zobaczyć faktyczną przyczynę nieprzejezdności trasy Menelki-Sosnowiec. Szłam sobie, mijając coraz bardziej zrezygnowanych ludzi na kolejnych przystankach. Pierwszym tramwajem, który zobaczyłam, był tramwaj numer piętnaście, a jakże, stojący przed skrzyżowaniem na Sobieskiego. Dalej, przed wiaduktem kolejowym, stało 26. Motorniczy 26 stał obok piętnastki i plotkował sobie w najlepsze z jej motorniczym. Oba tramwaje były puste. Po drugiej stronie wiaduktu stały kolejne. O dziwo, wszystkie były czerwone. Może to jakiś protest - pomyślałam sobie.
Ale okazało się, że wcale nie. Tuż przy wiadukcie od strony centrum stał wóz, jelcz, albo inny star, a na nim siedzieli panowie i naprawiali trakcję. Czy się zdziwiłam? W sumie niekoniecznie. Może bardziej tym, że niedługo po tym faktycznie ją naprawili... Scenariusz prawdopodobnie był taki, że jakiś inteligent w ciężarówce nie zobaczył znaku i wjechał pod nie to przęsło, pod które powinien był. Efekt - pierwszy wiosenny spacerek:)
Ah, powinnam jeszcze dodać, że kolejna wystawa tramwajów stała pod Dworcem. Generalnie dużo ich chyba jeździ. A na patelni to dawno nie widziałam takiego tłoku. A przecież to godziny szczytu. No i oczywiście zrobił się korek samochodowy, bo jedno przęsło mostu było zamknięte dla ruchu. Tam przecież byli panowie, naprawiający trakcję.
A w ogóle to śmieszne, że jedna trakcja zerwana pod mostem unieruchamia całą komunikację między Sosnowcem a Szopienicami, Milowicami, Mysłowicami, Będzinem i Dąbrową Górniczą. Warte zapamiętania w celach terrorystycznych, prawda?

Przeszłam się, ale jestem zmęczona, bo jestem chora. I powinnam się cieszyć, bo zamknęłam sesję, ale jakoś nie mam siły, poza tym raczej w dołku jestem niż w górce. Tym niemniej drodzy ludzie, cieszcie się piękną pogodą. Stawiki są piękne o tej porze roku :)

Spring greetings!
Sent to You by Magda

Brak komentarzy: