wtorek, 14 lutego 2006

No tak, tak, tyle tego było, że człowiek nie pamięta, co już mówił...

Przepraszam, że rzucam aluzjami bez pokrycia... Postaram sie to jak najszybciej naprawić. Jednocześnie, korzystając z okazji, chciałam przeprosić, że się tak rozpisałam poprzednim razem. Mam nadzieje, że teraz uda mi się streścić bardziej.

Do rzeczy więc. Opowieść o tym, jak dowiedziałam się, komu zawdzięczamy podwójne piętnastki.
Było to w poniedziałek, bodajże w nastepnym tygodniu, po marysinej przygodzie z wyprzedzaniem, kiedy to ja, nie zdążywszy na ten tramwaj co ona, stałam w sumie godzine z hakiem na różnych przystankach... Ale nie ważne, ta historia juz została opowiedziana. Ważne jest to, ze tamten tydzień był straszny jesli chodzi o piętnastki. Być może ze względu na siarczyste mrozy lub zwały śniegu. Ciężko powiedzieć, bo równie dobrze może to być widzi mi się piętnastek i tyle.
Wracając do tematu, był to poniedziałek. Na 8 miałam egzamin i postanowiłam, że się na niego nie spóźnię. Wyszłam więc na tramwaj o siódmej pięć, choć jedzie się tylko trzydzieści dwie minuty, ale wiecie, ruzmiecie, trzeba mieć zapas...
Skracająć, przejdę do meritum. Postałam sobie piętnaście minut na przystanku, mróz -25 stopni około, po czym stwierdziłam, że może się rozejrzę lepiej za autobusem. Stanęłam sobie więc w miejscu, z którego widać zarówno jadące autobusy jak i tramwaje, i stoję. Minął już czas nastęnej piętnastki, więc poinformowałam zrezygnowanych współstojących, że poprzednia też nie jechała. Na co jedna pani sobie poszła, druga też, a trzecia tylko westchnęła i stoi dalej, jakby z nadzieją... Nie wiem.
Dowiedziałam się w czasie krótkiej rozmowy od tej pani właśnie, że w zeszłym tygodniu, spóźniała się do pracy codziennie i ma już dość. Poradziła mi, żebym, jadąc na następny egzamin nie liczyła na piętnastkę, zwłaszcza rano. A także że to właśnie ona zadzwoniła do KZK GOP i jedyne co wskórała to to, że piętnastki jeżdżą podwójne. Pozdrawiam tą panią, choć nie pamiętam nawet żadnych jej znaków szczególnych. Mam nadzieje, że kiedyś los odwdzięczy się jej za ten szlachetny czyn.

Tym niemniej od niedawna piętnastki znowu jeżdżą pojedyncze, smutek jakiś w związku z tym, ale może pewnego dnia i ja zadzwonie do KZK GOP... To nie będzię ich szczęśliwy dzień...

Aha, na egzamin dojechałam autobusem oraz dzisięciominutowym spacerem przez osiedle. Przypomniam, mróź -25 stopni. Stopy odtajały mi jak wyszłam z auli.

Na koniec chciałam dodać, ze w tym samym tygodniu tygodniu jeszcze chyba raz lub dwa piętnastka nie przyjechała wcale.
Aha, raz było tak, ze u mnie jej nie było, ale była u Marysi... Ja jechałam autobusem znowu. Nieznane są drogi piętnastek...

To wszystko, dziekuję za uwagę... Czy się rozpisałam? Przepraszam.


Magda

Brak komentarzy: