wtorek, 14 lutego 2006

gwoli wyjaśnienia

W poprzedniej notce Szanowna Magda raczyła rzucać żaluzjami, których Wy, drodzy czytelniacy, nie jesteście w stanie zrozumieć, gdyż nie znacie jeszcze wszystkich piętnastkowych historii. Śpieszymy zatem z wyjaśnieniami.

Yhm, yhm.
Zacznijmy od tego, iż moja pamięć niestety nie jest najlepsza i nie pamiętam już dobrze wydarzeń tego dnia… właściwie nie pamiętam nawet którego:);. Postaram się jednak odtworzyć w miarę wiernie i dokładnie ową przygodę, gdyż należy ona do moich najniezwyklejszych, najbardziej wzruszających i zadziwiających.
No, ale przejdźmy do rzeczy.

Zdarzyło się to tej zimy. Jakaś bliżej nieokreślona środa.
Miałam tylko jedne zajęcia na 8, więc cieszyłam się z rychłego powrotu do domku, szczególnie, że cośtam się miałam uczyć czy coś.
Zdziwiłam się, kiedy piętnastka podjechała zaraz po moim przybyciu na przystanek (nawet z 2 minuty wcześniej niż planowo), ale było to zdziwienie jak najbardziej pozytywne. Wszak teraz czekało mnie tylko 25 minut w tramwajce (bo tyle właśnie planowo jedzie nasza kochana piętnastka z uczelni do mego przystanku) i home sweet home:)
Jak bardzo się myliłam, okazało się w okolicach kościoła. Tramwaj stanął tam w korku i właściwie nie było wiadomo, co się stało, bo 14 przed nami wszystko zasłaniała. Chyba jakiś samochód stał na torach, ale nie pamiętam dokładnie. W pewnym momencie wychyliłam się nawet z tramwaju i zobaczyłam dużo tramwajów za nami, w tym podwójna piętnastkę na zakręcie. Rozważałam właśnie czy się do niej nie przesiąść (moja była pojedyncza, co było jeszcze wówczas dziwnym zjawiskiem), gdy 15 po około dziesięciominutowym postoju postanowiła jechać dalej. Stwierdziłam, że w sumie dobrze, bo pewnie tamta 15 będzie czekać, żeby choć trochę tramwaje jeździły według rozkładu. Och, w życiu się nie spodziewałam, co się stanie...
No, ale wróćmy do momentu zrywu mego środka transportu spod kościoła. A wiec piętnastka ruszyła i w konwulsjach, dławiąc się i szarpiąc na wszystkie strony przejechała imponującą odległość, mijając Dwór i Warszawkę i zatrzymała się na mijance koło Stawików i ani myślała jechać dalej. Może ktoś zapomniał paszportu… Nie wiadomo…
Rozmawiałam dużo wówczas przez telefon z Magdą, która stała i marzła na przystanku pod uczelnią, wypatrując bez skutku ukochanej i jakże gorąco oczekiwanej piętnastki. Opowiadałam jej, jaki to widzę bezkres po obu mych stronach i jak to sprytnie piętnastka szarpie wszystkich, udając, że rusza…
W pewnym momencie zobaczyłam tą podwójną piętnaste z zakrętu, prawie pustą, wyprzedzającą nas!!!! Byłam we szoku… Popłakałam się ze śmiechu. Naprawdę!
Zawsze sobie żartowałam z wyprzedzających tramwajów, a tu taki komplement… Wielki szacun.
Tak jak teraz sobie o tym myślę, to jakbym wysiadła wtedy z tramwaju i poszła na piechotę, to byłabym w domu o wiele szybciej…
Po pewnym (dłuższym) czasie piętnastka po raz kolejny szarpnęła, ale tym razem nie udawała i ruszyła naprawdę. Jednak po przejechaniu półtora przystanka pan motorniczy powiedział, że proszę wysiadać i wsiąść do następnej piętnastki, bo on zawraca do Katowic. Czy się zdziwiłam?
Właściwie to już widziałam oczyma wyobraźni, jak piętnastka po prostu zawraca, mija jakoś tą piętnastkę, która za nią stała i jedzie sobie spokojnie z powrotem… Tak się jednak nie stało. Większość osób wysiadła (część stwierdziła, że i tak już nigdzie nie dojedzie na czas i też wraca) i piętnastka pojechała dalej, jakąś okrężną, bliżej nikomu nieznaną drogą do Katowic…
Ja natomiast już bez większych przygód (z krótkim tylko postojem 10 metrów przed moim przystankiem… chyba w celu podziwiania wystawy sklepu RTV oraz sprawności naszej wspaniałej policji, wypisującej jakiemuś niezwykle groźnemu przestępcy mandat za złe parkowanie lub inne równie poważne wykroczenie) dotarłam do domku…

Czas dwudziestopięciominutowej podróży tramwajem: 1 godzina 12 minut.

Dziękuję za uwagę i przepraszam za przydługawą notkę. Mam nadzieję, że jakoś dotrwaliście do końca, który właściwie końcem nie jest, ponieważ pozostaje mi jeszcze oddać głos Magdzie w celu wyjaśnienia, kim jest ta tajemnicza pani, której to zawdzięczamy podwójne piętnastki (które to już postanowili jednak wycofać z użytku)
A więc Magdo, słuchamy.

Brak komentarzy: