poniedziałek, 9 czerwca 2008

nic konkretnego ni oryginalnego - ot, taka poniedziałkowa notka o tym, że jeszcze czasem mi się zdarza jeździć Piętnastką

Złożyłam dziś na uczelni wizytę w celu uzyskania wpisu z pewnego przedmiotu.
Magister K. miał konsultacje o 16.30, więc postanowiłam udać się do Katowic autobusem 808 o 16:07. Oczywiście wyszłam z domu troszeczkę za późno. W dodatku musiałam jeszcze po drodze kupić bilety. Pouprawiałam sobie więc jogging (na obcasach niezbyt mi to wychodzi, szczególnie w klapkach, które to się nóg nie trzymają) i znalazłam się na przystanku o 16:07.
Autobus oczywiście – nie. Typowe.
Poczekałam kilka minut, aż podjechała Piętnastka (podwójna, przestronna, fioletowa – full wypas) i zabrała mnie na AE. Nie ma tego złego – pomyślałam – Wszak dawno nie korzystałam już z jej usług i troszkę się stęskniłam.
Zmieniłam zdanie, gdy wysiadłam z tramwaju i zaczęło padać. Ja - w spódniczce i z biustem na wierzchu - nie byłam na to przygotowana.
Oczywiście jako typowa kobieta zmieniająca zdanie miliard razy na sekundę, już kilka chwil później, pomyślałam, że jednak wszystko dobrze się złożyło. Spotkałam Magistra K. na schodach – on też się spóźnił. Dzięki tej zamianie autobusu na tramwaj, miałam idealny timing i nie musiałam czekać kwadransa pod pokojem Magistra K.otoczona szarymi ścinami uczelni, przejechałam się dawno nie widzianą Piętnastką (powrotna też mi szybciutko przyjechała!), a deszczyk nie był w sumie taki zły.

written by Marysia

Brak komentarzy: