czwartek, 10 stycznia 2008

implikacje na dziś:
kolejki w kserach => sesja
intensywni bezdomni => zima

Piętnastka chyba próbowała dać mi dziś do zrozumienia, że nie jestem grzeczną dziewczynką i nie była dla mnie zbyt miła.
W czwartki mam tylko analizę finansową, a wiecie, że położyłam już na niej kreskę. Postanowiłam jednak udać się na uczelnię w godzinie trochę dogodniejszej (czyt. późniejszej) w celu pokserowania notatek wszelakich (tak tak, niestety sesja tuż tuż).
Umówiłam się z koleżanką o 12, więc postanowiłam pojechać tramwajką o 11.23. Niestety na nią się nie wyrobiłam, podążyłam więc spacerowym krokiem, z dużym zapasem czasowym, na tramwaj kolejny. I czekam, czekam, czekam.
W końcu się doczekałam. 11 minut spóźnienia! No chyba, że to była już ta jeszcze następna trochę wcześniej, a moja po prostu wypadła tudzież przyjechała dużo za wcześnie i też się na nią spóźniłam. Jak to zwykle w przypadku Piętnastki bywa – nie wiadomo.
Powrót też nie należał do bezkolizyjnych.
Miałam coś do załatwienia na rynku więc wracałam z przystanku pod teatrem. Tłum był tam ogromny i zastanawiałam się czy nie iść na autobus, ale od razu podjechała Piętnastka (i to nawet zgodnie z rozkładem!).
Problem polegał na tym, że skład był pojedynczy i i tak już nieźle wypchany. Najśmieszniejsza była młoda para z malutkim dzieckiem w ogromnym wózku. Kobitka popatrzyła zrezygnowanym wzrokiem, powiedziała tylko „No tośmy pojechali” i cała rodzinka została na przystanku, cóż było robić?
Ja na szczęście się do tramwaju zmieściłam i pojechałam do domu, skupiając się na ignorowaniu intensywnego piętnastkowego zapachu. A pod AE nawet dostało mi się miejsce siedzące! Pech chciał, że było to miejsce zaraz przed bezdomnym, który spał sobie smacznie i oprócz zapachu, zapewniał nam również ciekawe efekty dźwiękowe.
„Warunki jazdy są coraz gorsze” - komentowali ludzie.
Zaobserwowałam też pewną parkę, która stała sobie w przejściu i była popychana przez tłumy wsiadających i wysiadających pasażerów. Więc gdy tylko przerzedziło się troszkę, szybko przenieśli się bliżej mnie i Pana Bezdomnego. Miny szybko im zrzedły. „Chyba trafiliśmy z deszczu pod rynnę” - skwitowali, a ja pomyślałam, że oto właśnie jest Piętnastka!

written by Marysia

Brak komentarzy: