środa, 26 września 2007

did you miss me?

Aloha!
Dawno mnie tu nie było. Znaczy byłam, ale jako czytelnik, nie autor. W każdym razie już powróciłam z obczyzny i teraz będę częściej jeździć Piętnastką (szczególnie że rok akademicki tuż tuż), a co za tym idzie częściej udzielać się na naszym blogu.
No ale do adremu...

Byłam wczoraj na uczelni dowiedzieć się co i jak z moimi studiami dalej i czy mnie nie wywalili jeszcze przypadkiem etc.
Oczywiście skorzystałam z usług Piętnastki i muszę przyznać, że bardzo mile mnie ona po mej dość długiej nieobecności powitała.
Ledwo weszłam na przystanek, spojrzałam na zegarek, spojrzałam na rozkład, a mój ulubiony tramwaj już podjechał! Nawet chyba zgodnie z rozkładem... No, może minutkę za wcześnie.
Co więcej, był to pojazd dwu-wagonowy!
Wsiadłam więc do drugiego i próbowałam skasować bilet (jako że nie mam jeszcze miesięcznego bo i po co). Tu wystąpił pierwszy problem: kasownik nie działał. Pozostałe dwa również.
„Trudno... No ale któż to widział kiedyś kanarów w drugim wagonie?” - pomyślałam i usiadłam.
Jak się okazało niezbyt fortunnie, bo zbyt blisko śmierdzącego pana (który pamiętajmy w ciasnych piętnastkach jest standardem) co w ten słoneczny, ciepły dzień było dość uciążliwe dla mojego nosa.
Na szczęście, na drugim końcu tramwaju było jeszcze dużo miejsc siedzących i tam też się pospiesznie udałam.
Zajęłam miejsce i już bez większych przygód dotarłam na uczelnie. I to za darmo!
...
Na uczelni oczywiście nic nie załatwiłam a w drodze powrotnej Piętnastka potwierdziła, że nie można mieć wszystkiego i nie była już taka miła.
Myślę jednak, iż potraktowała mnie dość łagodnie i po prostu stara się ona stopniowo przypomnieć mi na co ją stać.
No więc tramwajka, która zawiozła mnie do domu była spóźniona 7 minut (albo o 7 minut za wcześnie, trudno stwierdzić), oczywiście pojedyncza jak na godziny szczytu przystało i zapchana (miejsc siedzących nie było, ale było całkiem sporo miejsc stojących więc nie najgorzej).
Nie popsuła się jednak, nie zmieniła trasy ani nic z tych rzeczy, więc wszystko jeszcze przede mną.

I to by było na tyle. Jestem pewna, że odezwę się niebawem!

Długo Niewidziana Marysia

Brak komentarzy: