czwartek, 2 lutego 2006

Czy się zdzwiłam...?

No więc zacznijmy od tego, że moje doświadczenia z piętnastkami do najprzyjemniejszych nie należą, zwłaszcza w czasie ostatnich mrozów. Ukochany mój tramwaj ma też zwyczaj nie przyjeżdżać, gdy pilnie potrzebuje dostać sie do naszgo miasta wojewódzkiego...
Tymbardziej zdziwiłam sie, kiedy przyjechał jak tylko znalazłam się na przystanku. Nawet nie zdążyłam wypalić papierosa w spokoju :(
Piętnaskta, jakby przeczuwała, że dzień dzisiejszy jest dla mnie wielce nerwowy (egzamin), ruszyła energicznie, jak tylko wsiadłam, bo najwyraźniej chciała, zebym nie musiała stać przez następne magiczne pół godziny. Dobrze że trafiłam tyłkiem w siedzenie, a nie w podłogę. Chcąc dać wyraz mojemu poddenerwowaniu pędziła na łeb na szyję rzucając pasażerami na wszystkie strony... przez co musiała stać na swiatłach dwa razy dłużej.
Ciekawostka dnia: piętnastka stała na światłach przez pięć minut, w czasie któych śiwatła owe zmieniły sie po dwa razy z pionowego na poziome i z powrotem.
Dostąpił mnie jednakowoż zaszczyt podróżowania do domu podwójną piętnastką, co jak sądzę było pomyłką dyspozytorni... Ale żeby nie było mi za szczęśliwie, ogrzewanie było włączone na full, więc wysiadłam z silnymi objawami choroby lokomocyjnej, niestrawności i zbliżającej się utraty świadomości...
O dziwo wszystkie piętnastki dzisiaj jeżdziły o czasie... Moge to wytłumaczyć tylko tym, ze były to poprzednie, ale bardzo spóźnione...

Marysia się spóźnia, pewnie jedzie piętnastką...:)


written by Magda, przepraszam...

Brak komentarzy: