wtorek, 10 lutego 2009

Dwójka

Otóż. Niestety. Nie o Piętnastce, ale prawie.
Udało mi się wymusić na koledze, żeby mnie podwiózł na przystanek taksówką. Wsiadłam do tramwaju, który tam stał, wszak zimno na dworze, a tramwaj w sumie w moją stronę nawet jechał. Nie żeby od razu do domu, ale w moją stronę. No więc wsiadam. A on nie odjeżdża. Tylko Pan motorniczy grzebie coś młotkiem i śrubokrętem w takiej skrzynce nad drzwiami. A należy dodać, że to tramwaj raczej nowej generacji jest. Był.
W każdym razie siedzę. Jest mi ciepło. czytam sobie. W końcu ruszył. Powiedział trzy razy, że następny przystanek to jakiś tam, jakiś... Po czym dwa przystanki dalej pan motorniczy znowu zaczął przy tej skrzynce grzebać. I tak trzy razy.

Najśmieszniejsze jest to, że mogłam sobie przecież wsiąść w coś innego, ale nie - siedzę twardo. W końcu pan motorniczy na kolejnym przystanku stwierdził, że jest mu bardzo przykro, ale to nie da rady tak. I proszę wysiadać. Wysiedliśmy. A tramwaj odjechał. I nikt nie wie, co było z nim nie tak...
Przesiadłam się w końcu w inny i pojechałam do metra.
Metro odpukać jeszcze się nie psuje...

I jeszcze chciałam się poskarżyć, że w połowie marca zamykają mi tunel na trasie WZ, a tamtędy jeździ mój tramwaj do pracy. I się martwię, co będzie.


Magda.
Zamiast pracy magisterskiej.
A co.

Brak komentarzy: